Eugeniusz Dębski "Moherfucker" - recenzja

Autor: Katarzyna Ulman Redaktor: Kilm

Dodane: 08-12-2011 15:14 ()


А я шагаю по… Петербургy, czyli Kamila Stocharda petersburskie polowanie na guimony

 

Życie ostatnio nie rozpieszczało Kamila Stocharda. Wystarczy przypomnieć, że kiedy rozstawaliśmy się z bohaterem Hell-P, agent ABW wraz ze wsparciem amerykańskiego kolegi wytrzebił dość dużą liczbę guimonów, przebywających w Toruniu i Wrocławiu. Walka na polskich ulicach z potworami z powieści Lovecrafta, z początku mogąca uchodzić za żart fantasty o specyficznym poczuciu humoru, szybko okazała się krwawą jatką. W trakcie operacji Stochard poniósł osobistą stratę i został sam na polu bitwy.

Fabuła Moherfuckera rozpoczyna się wkrótce po zakończeniu Hell-P. Szefostwo nieprzychylnie patrzy na swojego oficera nie będąc do końca pewnym, czy jego szalone historie mają jakiekolwiek potwierdzenie w rzeczywistości. Tymczasem brutalne morderstwa zaczynają mieć miejsce za naszą wschodnią granicą. Na osiedlu w Petersburgu ginie grupka młodych ludzi, a jedyną podejrzaną jest starsza babunia, która raczej nie skrzywdziłaby muchy. Rosyjski śledczy, kapitan Sukonin, łączy petersburskie wydarzenia ze sprawami kryminalnymi, które miały miejsce w Polsce i „wypożycza” na moment Stocharda. Nasz bohater, trochę zagubiony i zdołowany utratą amerykańskiego partnera bez sprzeciwu wybiera się na wycieczkę, a tam, w Petersburgu, czekają na niego same niespodzianki. W tym nowa partnerka Zemfira i przyjaciele z przeszłości.

Jeżeli po Hell-P czytelnicy odczuwali czasami rozczarowanie z powodu braku rozwinięcia niektórych wątków, bądź przeszkadzały im pewne niedociągnięcia fabularne (wynikające właściwie z faktu, iż poprzednia powieść była wprowadzeniem do cyklu), to w drugiej części nie mają się czego obawiać. I to nie koniec pozytywnych informacji. Moherfucker w porównaniu do poprzedniej części jest o wiele lepszy w warstwie fabularnej, prezentacji bohaterów i ich relacji. Wisienką na torcie jest natomiast umiejscowienie wydarzeń w Petersburgu oraz łączące się z tym opisanie rosyjskich realiów, jak i wprowadzenie postaci kapitana Sukonina.

Podobnie jak w poprzedniej części cyklu główna oś fabularna koncentruje się na walce z pomiotami Cthulhu, co gwarantuje wartką akcję i nieco grozy w momentach, kiedy stwory zamierzają się już dobrać bohaterowi oraz jego przyjaciołom do skóry. Jednak najbardziej interesującą jak i wyróżniającą cechą historii jest ukazanie przyjaźni polsko-rosyjskiej i odniesienia do kultury czy historii Rosji.

Już na początku Dębski rysuje Rosję w różnych barwach, z różnych punktów widzenia. Rosja pełna zabytków, Petersburg dla turystów i Petersburg zwyczajny, pełen niebezpiecznych uliczek i zaułków. Autor przemyca informacje o historii miasta, kulturze. Przykładem może być wyjaśnienie intrygującej historii, skąd w krajach rosyjskojęzycznych wziął się tzw. „gest Tieluszkina” (щелчок по шее). Kolejnym odniesieniem do kultury rosyjskiej jest imię głównej bohaterki. Zemfira to nawiązanie do znanej wokalistki, Zemfiry Ramazanowej, jednej z największych ikon rosyjskiego alternatywnego rocka (do posłuchania: Iskala, Hochesh).

Oprócz tego podczas lektury można podszkolić się w rosyjskim, poznać parę przydatnych słówek na wypadek spotkania z niemiłym kierowcą. Takich smaczków w książce jest więcej, warto wyłapywać i zaczytać się w tym opisie Rosji. Nie można też przegapić paru spostrzeżeń na temat sytuacji politycznej obu krajów, które autor zręcznie przemycił do książki.

Bohaterowie, tak polscy jak i rosyjscy, są postaciami niezwykle sympatycznymi, świetnie zarysowanymi. Może Zemfira czasami jest zbyt agresywna, ale to ona dostarcza nam sporej dawki humoru w powieści, dzięki oryginalnemu sposobowi bycia i kilku dobrym kwestiom. Sukonin to odpowiedzialny, sarkastyczny oficer, który rzetelnie podchodzi do sprawy dziwnych morderstw i nierzadko ratuje Stocharda z opresji. Postać Stocharda została, jak już wspomniałam, bardziej dopracowana. Okoliczności i sprawy, które zaprowadziły go za naszą wschodnią granicę wywarły na niego silny wpływ, a on próbuje sobie jakoś ze wszystkim poradzić. A pomioty Cthulhu? Tak samo krwiożercze i bezlitosne jak poprzednio.

Moherfucker mógł być zwyczajną, prostą powieścią fantastyczno-sensacyjną. Jednak powiązanie ze sobą różnych stylów, dodanie odpowiedniego kolorytu (w tym przypadku rosyjskiego) i zaprezentowanie świetnych bohaterów to mieszanka nie tyle piorunująca, ale również dobrze ze sobą współgrająca. To na szczęście nie koniec cyklu, więc kontynuacji wydarzeń możemy się spodziewać jesienią 2011 roku w książce Russian Impossible. Znowu jedziemy do Rosji.

Korekta: Kilm

Tytuł: Moherfucker

Autor: Eugeniusz Dębski

Tom: 2

Ilustracje na okładce: Wojciech Ostrycharz

Wydawca: Agencja Wydawnicza RUNA

Data wydania: 6 października 2010

Liczba stron: 480

ISBN-13: 978-83-89595-69-0

Oprawa: miękka

Format: 12,5x19,5 cm

Cena: 32,50 zł

 

Dziękujemy Agencji Wydawniczej RUNA za przesłanie egzemplarza do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...