„Marzi" tom 3: "Nie ma wolności bez solidarności” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 25-11-2011 09:00 ()


„Próbowałam zainteresować się polityką, a tu nagle widzę dwa kajaki w miejscu stóp”

Powyższy cytat po części definiuje klimat niniejszej odsłony przypadków rudowłosego dziewczęcia, któremu przyszło podzielić los pokolenia wrastającego w cieniu dyktatury Jaruzelskiego. W odróżnieniu od poprzednich odsłon tej niezwykłej serii, tym razem mamy do czynienia nie tyle z prostolinijnie interpretowaną rzeczywistością, co raczej kroniką czasów przełomu widzianą oczami bystrej osóbki u progu wieku dojrzewania.

Lato 1988 r. Przez kraj przetacza się fala protestów. Umęczone beznadzieją społeczeństwo po raz kolejny daje do zrozumienia, że nie chce żyć w narzuconym przez generalską klikę upodleniu. Wśród strajkujących jest również ojciec Marzi, na co dzień pracownik jednego z zakładów Stalowej Woli. Przygotowana do odnalezienie się w nowych realiach władza (czemu zresztą miał służyć stan wojenny) zdaje się uginać pod presją robotników. Kilka miesięcy później staje się rzecz jeszcze do niedawna niewyobrażalna: ówczesna TVP transmituje debatę pomiędzy Alfredem Miodowiczem (szefem koncesjonowanych związków zawodowych), a Lechem Wałęsą. Tym samym cała Polska ma sposobność zobaczyć w akcji legendarnego przywódcę „Solidarności” – po raz pierwszy od chwili wprowadzenia stanu wojennego. U schyłku wspomnianego roku zmiany zdają się nieuniknione. Zwłaszcza, że również kremlowscy mocodawcy niesławnego generała nie potrafili zaradzić postępującej atrofii sowieckiego modelu ekonomii.

Niniejszy tom przypadków Marzi to nie tylko wyzbyte sentymentu pożegnanie z totalitarnym reżimem PZPR. To również zapis eksplozji zmian, do których doszło po tzw. reglamentowanej rewolucji 1989 r. Ilustracja ukazująca skrywającą się przed deszczem dóbr doczesnych znakomicie oddaje zjawiskowość tamtych czasów. Swoistą metaforą ówczesnych przemian jest scena odnalezienia „skarbu” pewnej staruszki w postaci gromadzonych latami deficytowych produktów, po które Polacy zmuszeni byli stać w wielogodzinnych kolejkach, a które w realiach transformacji ustrojowej stały się nikomu nie potrzebnym anachronizmem. „Kto chciałby proszek do prania skoro wszędzie można dostać (…)” - konstatuje z odrobiną przekory Marzi.

Rzecz zresztą nie sprowadza się do jedynie do sfery materialnej. Autorka nie omieszkała bowiem zasygnalizować również nowych zjawisk w kulturze popularnej. Szczególne miejsce zajmuje pod tym względem wzbudzający mnóstwo emocji serial „Miasteczko Twin Peaks”. Nie obyło się także bez podjęcia problematyki społecznej – zwłaszcza w kontekście postrzegania narkomanii i homoseksualizmu. W tym przypadku Marzena Sowa nie uniknęła jednak popadnięcia w pułapkę poprawności politycznej przejawiającej się przede wszystkim w spłycających poruszone zagadnienia uproszczeniach. Stąd zgodnie z obowiązującym obecnie w krajach frankofońskich światopoglądem dostało się księżom oraz bywalcom niedzielnych nabożeństw, a do rangi męczenników urosły osoby uzależnione od środków odurzających oraz wielbiciele płci tej samej.

Sowie udało się natomiast celnie zdefiniować gorycz co bardziej uświadomionych, współczesnych Polaków przekonanych, że o wysiłku „Solidarności” i znacznej części polskiego społeczeństwa nikt na świecie już nie pamięta. Paradoksalnie obsuwający się Mur Berliński okazał się znacznie bardziej trwałą „ikoną” upadku systemu niż polskie strajki. Być może właśnie cykl o Marzi przyczyni się chociaż w drobnym stopniu do zmiany tegoż niewątpliwie krzywdzącego dla Polski przekonania.

Ilustracje autorstwa Sylvaina Savoia nie odbiegają w swym zasadniczym charakterze od tego, co wspomniany zaprezentował w poprzednich odsłonach tej serii. Emanujące intensywną, cieszącą oko kolorystyką plansze stanowią zaskakujący kontrast dla ukazanej w początkowych partiach albumu „późnojaruzelczanej” szarzyzny. Pomimo celującej w grotesce maniery grafika pojazdy, architekturę tudzież ówczesny wystrój wnętrz (np. lampka biurowa użytkowana także przez piszącego te słowa) ujął on z pieczołowitą dbałością. Uchodzące współcześnie za kultowe wzory ówczesnych opakowań (np. na tzw. plastelinę „z krasnoludkiem”, kulkowe gumy z Bułgarii oraz przedmiot westchnień każdego niemal ówczesnego dzieciaka – „Donaldówy”) z powodzeniem generują klimat tamtych niełatwych lat, a zarazem swoistą nostalgię. Dotyczy to zresztą także szczególnie istotnych osobowości uczestniczących w procesach zmierzających do rozpoczęcia zmian systemowych. Natomiast nie wszystkie pomysły na zakomponowanie kadrów zdają się fortunne i przemyślane. Ujmujące wrażenie sprawiają niezmiennie gesty obecnych tu osób – rodziców tytułowej bohaterki, jej koleżanek, a nawet Lecha Wałęsy. Savoia kreśli je z wyraźnie dostrzegalną swobodą, dając tym samym dowód warsztatowej sprawności.

Rzecz bez cienia wątpliwości zasługująca na uwagę. Zwłaszcza, że znajomość najnowszych dziejów Polski jest w naszym społeczeństwie zatrważająco niska. Rychle nadciągająca trzydziesta rocznica „wojny polsko-jaruzelskiej” to doskonały moment, by za sprawą komiksu Sowy i Savoia wniknąć w realia czasów przełomu, w których kształtowała się współczesność. Zwłaszcza, że przyjęta tu formuła (choć nie wolna od uproszczeń) jest znacznie bardziej przystępna niż opracowania pióra Sławomira Cenckiewicza czy Antoniego Dudka.

 

Tytuł: „Marzi: Nie ma wolności bez solidarności”

  • Scenariusz: Marzena Sowa
  • Rysunki: Sylvain Savoia
  • Tłumaczenie: Marzena Sowa
  • Wydawca: Egmont Polska
  • Data publikacji: 01.10. 2011r.
  • Okładka: twarda, lakierowana
  • Format: 165x225 mm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Stron: 92
  • Cena: 39,90 zł

       

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...