"Ikigami" tom 5 - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 12-10-2011 21:18 ()


 Niespełniony grafficiarz, niedowartościowany kujon

 

Trudno było mi uwierzyć po przeczytaniu piątego tomu „Ikigami”, że manga Motoro Mase nadal jest kontynuowana. Przed nami jeszcze cztery części (na chwilę obecną), a piąty wolumin pozostawia czytelnika oszołomionym, przeświadczonym o zbliżającej się tragedii. Autor niejako zacisnął sznur na głównych bohaterach i przygotowuje nas na rychły finał. Co tu dużo mówić – tym razem dzieje się dużo, jest mnóstwo świetnych dialogów, epickich kadrów oraz parę niezapomnianych scen. Iście komiksowa ekstaza.

Ktoś, rzecz jasna, może powiedzieć inaczej, że to nadal schematyczna manga, której poszczególne epizody toczą się swoim nienaruszonym rytmem. Ot, poznajemy główną postać danej części, która nieoczekiwanie otrzymuje od Fujimoto zawiadomienie o swojej śmierci, widzimy jej reakcję na wiadomość i dalsze reperkusje, by następnie zakończyć sceną z biura protagonisty serii - z krótkim wglądem na najbliższe otoczenie ofiary japońskiej utopii. Bądźmy jednak szczerzy, nie po to czytamy „Ikigami”. Nieistotne są także losy Fujimoto oraz cała otoczka związana z Roz-krajem. Są to ciekawe elementy, ale to nadal wyłącznie pretekst do ukazywania ludzkich dramatów, frustracji, marzeń i bolączek, które w obliczu śmierci zderzają się z namacalną rzeczywistością. Tutaj tkwi sedno tej serii.

Tym razem Mase dzieli się z nami przyziemnymi, szczerymi do bólu oraz bezlitosnymi opowieściami. Historia grafficiarza porzucającego swe dziecięce marzenia dla rodzinnego interesu oraz przylizanego maminsynka pragnącego zyskać aprobatę ojca, różnią się od siebie znacznie. Jest to jednak odmienność „prawie” podobna do zestawiania „Zapaśnika” z „Czarnym łabędziem”. „Prawie”, bo o ile filmy Aronofsky’ego są lustrzanymi odbiciami skupiającymi się na ludziach przypłacających życiem pasję i dążenie do perfekcji, o tyle „Zamalowana dusza” i „Roz-krajowy fundamentalizm” (historie zawarte w tym tomie) to przeciwstawne opowieści o pragnieniach zderzających się z prześladowczym systemem, ukazujące jego wady i szkodliwość. Pierwsza jest motywująca, druga – szokująca.

W „Zamalowanej duszy” wchodzimy w głąb środowiska grafficiarzy. Autor wyśmienicie odwzorował ich wspólnotę, nielegalną działalność, wątpliwości wobec prowadzonego życia. Jest to grupa indywidualistów zdanych wyłącznie na siebie, ukrywających się pod osłoną nocy, uciekająca przed węszącymi wszędzie policjantami. Jednym z nich jest F.K. - postać tragiczna, bowiem sprzedał swój talent dla zachcianek ojca, który nie potrafił docenić jego zdolności, widząc w nim rzemieślnika-robola w firmie malującej ściany. Pech zechce, że ojciec przypomni sobie o zacięciu artystycznym syna jedynie po to, by ratować rodzinny interes, i to w niezbyt elegancki sposób. Kiedy F.K. odbierze ikigami, cała maskarada związana z firmą i graffiti przestanie mieć znaczenie. Wykorzysta pozostały czas do posprzątaniu bałaganu wynikłego z zachcianek ojca, by w końcu wydać swój „łabędzi śpiew”. Z jednej strony to dość smutna historia o tym, jak porzucenie młodzieńczych aspiracji pozostawia w nas wyrwę powodującą, że jesteśmy nieszczęśliwi i stłumieni. Z drugiej strony jej przewrotność jest urzekająca – śmierć pozwoliła głównemu bohaterowi ostatecznie postawić się wszystkiemu, co go ograniczało i stworzyć dzieło życia, o którym ludzie będą mówić jeszcze długo po jego odejściu. Rozmowa F.K. ze swoim fanem puentująca pierwszą połowę mangi jest ogromnie ujmująca i oddaje wszystko to, czym winien zawsze kierować się człowiek by czuć się spełnionym i realizować swoje ideały.

„Roz-krajowy fundamentalizm” z kolei nie ma tak inspirującej do działania puenty. To bezkompromisowa i przerażająca historia o tym, jak daleko może zajść manipulacja. Jej główny bohater to kawał zaślepionego bufona, któremu ojciec poprzez indoktrynację wsadził patyk w tyłek. Wybaczcie dosadność, ale trudno identyfikować się z człowiekiem doradzającym swoim kolegom z klasy by… donosili na ludzi wypowiadających się przeciwko Roz-Krajowi. Ten „wzór do naśladowania” dochodzi do momentu życiowego, kiedy ważą się jego losy – egzamin do uczelni policyjnej. I nie idzie mu. Gdy traci zainteresowanie wśród rówieśników z klasy, a ojciec zarzuca mu lenistwo i nazywa go wręcz bękartem, wpada w ogromną depresję, z której nieoczekiwanie wyciąga go Fujimoto i ikigami. Jeżeli sądzicie, że cieszenie się na myśl o zbliżającej się śmierci to największa kontrowersja tej opowieści to muszę was ostrzec. W tym momencie Mase dopiero się rozkręca. Nie będę rozwijał dalej fabuły, bo byłoby to krzywdzące. Dość powiedzieć, że rozwija się ona w takim kierunku, że zostaje zerwana towarzyska i obyczajowa fasada między szkolnymi kolegami. Nagle wszyscy stają się dla siebie wilkami, co prowadzi do jeszcze bardziej zadziwiających sytuacji i scen, w których przyjaciel podnosi ręka na przyjaciela, a ojciec… przekonacie się zresztą sami.

Mase to Orwell mangi. Stworzył świat teoretycznie bezpieczny i przyjazny dla obywatela, ale będący tak naprawdę ułudą tych wartości. Tym bardziej żal Fujimoto, który poprzez swoje wątpliwości staje się coraz słabszy psychicznie i daje się ponieść emocjom. Tym gorzej, że inwestuje je w osobę, która nie jest wobec niego szczera. Tak to już jest w rzeczywistości ustalanej przez totalitarny ustrój – gdy myślisz inaczej od tłumu, wcześniej czy później twoje wolnomyślicielstwo zostaje wychwycone, czego skutki są druzgocące dla nonkonformistów. Gdy kończy się czytać takie komiksy jak ten, można się przekonać, ile, taka idealistyczna ustawa, może wywołać chorych reakcji ludzi i ich najbliższego otoczenia. Wprost nieprawdopodobne.

Piątym tomem „Ikigami” Mase postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Nie mogę się doczekać czym zaskoczą mnie jeszcze nadchodzące części. Niezdecydowanym polecam lekturę „Ikigami” vol.5 jako oddzielnego tomu, który równie dobrze można czytać w oderwaniu od całości. Doskonale poprowadzona manga z niesamowitymi ujęciami, będąca jednym z najlepszych komiksów, jakie czytałem w tym roku. Gnajcie do księgarni.

 

Tytuł: „Ikigami” tom 5

  • Autor: Motoro Mase
  • Wydawca: Hanami
  • Tłumaczenie: Radosław Bolałek
  • Data publikacji: 01.10.2011 r.
  • Format: 150 x 210 mm
  • Ilość stron:232
  • Oprawa: miękka
  • Papier: offset
  • Cena: 30,45 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...