"Kod nieśmiertelności" - recenzja
Dodane: 15-05-2011 22:42 ()
Osiem minut. Tyle czasu wystarczy, aby zmienić przeszłość, a nawet stworzyć nową rzeczywistość działającą równolegle z tą, która już istnieje. Zawiłe, ale jakże intrygujące. Niestety takie rzeczy to tylko w filmach, a konkretnie w „Kodzie nieśmiertelności” Duncana Jonesa. Reżyser zastanawia się nad tym, jaki jest realny świat, jakimi rządzi się prawami i czy można w nie ingerować.
Główny bohater, kapitan Colter Stevens (w tej roli Jake Gyllenhall), budzi się pewnego razu w pociągu, w ciele obcego mężczyzny. Rozmawia z nieznajomą kobietą, po czym pociąg, w której podróżuje, mija się ze składem towarowym i oba wybuchają. Wszyscy pasażerowie umierają. Można by stwierdzić, że to już koniec. Nic bardziej mylnego. Colter budzi się w kapsule czasu i dowiaduje się o swojej misji. Od tej pory ciągle cofa się do ośmiominutowych wspomnień zabitego pasażera, aby rozwikłać zagadkę ataku terrorystycznego.
Jeśli wielbiciele nauk ścisłych mieli nadzieję, że dowiedzą się na czym polega sam kod, to się rozczarowali. Działanie tego zjawiska jest pokazane dość oględnie. Wyjaśnienie całego procesu odnosi się do związku fizyki kwantowej z różnymi matematycznymi wyliczeniami, ale kto byłby w stanie pojąć to w tak krótkim czasie. Reżyser bardziej skupia się na emocjach bohaterów, na tym jak zachowa się człowiek w sytuacji, gdy znajdzie się w środku nieznanego eksperymentu.
Czytając niektóre komentarze na temat „Kodu nieśmiertelności” spotkałam się z negatywnymi opiniami zarzucającymi obrazowi, iż akcja ciągle dzieje się w pociągu oraz w kółko wraca się do tej samej chwili. Fabuła jednak nie stoi w miejscu. Reżyser starał się, aby każdy „cofnięty” moment był urozmaicony, a widz był choć o krok bliżej od rozwiązania zagadki. Nie każdy dobry film s-f wprowadza kosmitów, różne obleśne stwory i dziwne miejsca. Jones obył się bez tego, z korzyścią dla dzieła.
„Kod” pokazuje też problem dehumanizacji. Jak daleko można się posunąć w badaniach medycznych, naukowych? Czy człowiek może być królikiem doświadczalnym? Na ile może sobie pozwolić tajna agencja rządowa? To kilka z wielu pytań, które nasuwają się po seansie. Colter istnieje, myśli dzięki podłączeniu go do maszyny. I jak zaznacza autor całego doświadczenia, jest tylko po to, by wykonać misję, a jak mu się nie podoba to zawsze można go odłączyć. W pewnym sensie jest niewolnikiem i to nie tylko fizycznie, ale też psychicznie.
Czy Stevens dalej stara się wykonać zadanie wiedząc o tym wszystkim? Otóż tak. Jego siłą napędową staje się piękna Christina (Michelle Monaghan), pasażerka, która w prawdziwej rzeczywistości jest już martwa. Reżyser dorzuca wątek miłosny i elementy układanki zaczynają do siebie pasować. Nie ma nic potężniejszego niż miłość. Może to trochę ckliwe, ale uczucia są sensem istnienia i nie widzę w tym nic naciąganego.
Film błyszczy nie tylko dzięki dobrej reżyserii, ale też za sprawą świetnej gry Jake’a Gyllenhalla. Aktor sprawdził się w roli początkowo zagubionego, a w miarę rozwoju akcji wytrwałego, odważnego człowieka. Widz sympatyzuje z nim, kibicuje jego poczynaniom. Michelle Monaghan gra poprawnie, ale jest tylko dodatkiem, powodem, dla którego Colter chce „namieszać” w rzeczywistości. Natomiast pozytywne wrażenie wzbudziła we mnie Vera Farmiga. Jest opanowana oraz chłodna, jak przystało na panią kapitan, a jednocześnie odzywa się w niej serce. Kreacja aktorki znakomicie ilustruje walkę między powinnością, a przekonaniami i uczuciami. Może w realnym świecie nie byłoby to możliwe, bo co rozkaz to rozkaz, ale to przecież s-f, gdzie wszystko może się wydarzyć.
Uważam, że nie ma co rozwodzić się nad tym, czy funkcjonowanie kodu było logiczne czy nie, ponieważ sam gatunek mówi, że nic tu nie musi działać zgodnie z zasadami rozumu. W mojej ocenie na „Kod nieśmiertelności” składają się same plusy, rozwinięcie to prawdziwa dawka emocji, a zakończenie nie obyło się bez lekkiego wzruszenia. Dobra rozrywka dla każdego widza, nie tylko dla fana produkcji fantastyczno-naukowych.
7/10
Tytuł: "Kod nieśmiertelności"
Reżyseria: Duncan Jones
Scenariusz: Ben Ripley
Obsada:
- Jake Gyllenhaal
- Michelle Monaghan
- Vera Farmiga
- Jeffrey Wright
- Michael Arden
- Scott Bakula
Muzyka: Chris Bacon
Zdjęcia: Don Burgess
Montaż: Paul Hirsch
Kostiumy: Renée April
Czas trwania: 93 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...