Total War: Shogun 2 - recenzja

Autor: Paweł "Ivan" Iwanowicz Redaktor: Ivan

Dodane: 07-05-2011 15:36 ()


Korekta: Motyl 

 

Studio Creative Assembly nie raz już pokazało, że potrafi tworzyć strategie na prawdziwie wysokim poziomie. Udowadniają to po raz kolejny, powracając do tytułu, od którego wszystko się zaczęło.

 

Sztuka Wojny to podstawa

 

W najnowszej części cyklu wracamy z powrotem do feudalnej Japonii, aby pokierować losem jednego z dziewięciu rodów, w celu zjednoczenia kraju. Świat gry składa się z trzech wysp: Honsiu, Kiusiu, Sikoku i chociaż obszar ten jest mniejszy niż w poprzednich częściach, to nie oznacza to, iż gra będzie krótsza. Japonia została podzielona na 60 prowincji, a redukcji uległ zasięg jednostek, więc nie ma mowy o przejściu z jednego krańca na drugi w przeciągu kilku tur.

 

W pierwszej części „Shoguna" na mapie znajdowało się wiele prowincji rządzonych przez buntowników. Stan ten jednak uległ obecnie zmianie, a zamiast buntowników przyjdzie nam się zmierzyć z dużą ilością małych państewek, z czego każde z nich jest w stanie nieustającej wojny z sąsiadami. Sprawia to, że sytuacja na mapie jest bardzo dynamiczna i każda kolejna tura przynosi ze sobą znaczące zmiany. Dzięki temu wreszcie widać, że świat gry żyje.

 

Jeśli chodzi o zmiany w stosunku do poprzednich części to „Shogun 2" graficznie prezentuje się wręcz fenomenalnie. Mapa strategiczna jest szczegółowa, a fog of war stylizowany na japońskie malowidła, świetnie wprowadza w klimat. Także bitwy zapierają dech w piersiach. W dodatku AI zaczęło myśleć - często stosuje fortele, aby wciągnąć naszą armię w zasadzkę. Lepiej też radzi sobie, jeśli chodzi o wystąpienie w odpowiednim momencie z paktem dyplomatycznym lub jego zerwaniem. AI komputera jest teraz oparta o „Sztukę wojny" Sun-tzu, co czyni kampanię zauważalnie trudniejszą. Komputer teraz może zjednoczyć rody Japonii przeciwko graczowi, co prowadzi do wojny totalnej.

 

Szogun może być tylko jeden

 

W stosunku do poprzednich części, niepokoje religijne stanowią nieznaczną część problemów, z jakimi przyjdzie nam się mierzyć. Obecnie głównym powodem buntu obywateli są niedobory żywności, co tłumaczy pojawienie się odpowiedniego wskaźnika na interfejsie gry, tuż obok stanu skarbca. Podczas rozbudowy prowincji, oprócz zwrócenia uwagi na ilość produkowanej żywności (regiony, na których znajduje się duża warownia konsumują więcej dóbr), musimy także mieć na uwadze rodzaj budowli, jakie stawiamy. Teraz po kliknięciu na zamek od razu widać, jakie budowle znajdują się w regionie, i które z nich można ulepszyć. Czasy przeszukiwania budynków w poszukiwaniu tego jednego, którego można rozbudować, już się skończyły.

 

Usprawnieniu uległ także system rozwoju technologicznego. Obecnie dostępne jest okno z drzewkiem sztuk, gdzie wybieramy kolejne gałęzie do opracowania. Tym samym zrezygnowano z systemu szkół i przypisywania do niego agentów. A skoro już o nich mowa, to ich liczba została zredukowana do czterech: ninja, metsuke, gejsz i mnichów. Twórcy zrezygnowali m.in. z dyplomatów. Teraz wszelkie negocjacje prowadzimy za pomocą specjalnego panelu, tak jak to miało miejsce w „Napoleon: Total War".

 

Nadal ważnym czynnikiem jest zapewnienie dynastii ciągłości. Warto jest przyłączać generałów i umiejscawiać ich na odpowiednich stanowiskach (np. ministra handlu czy wojny), ponieważ dzięki temu zyskujemy znaczące bonusy do odpowiedniej dziedziny. Generałowie po każdej wygranej bitwie zdobywają doświadczenie, a wraz z każdym poziomem zyskują nowe zdolności, które możemy wybrać z odpowiedniego drzewka umiejętności. Twórcy położyli większy nacisk na rozwój bohaterów, przez co dobrze wyszkoleni mają większy wpływ na zachowanie jednostek na polu bitwy.

 

A skoro już o bitwach mowa, to „Shogun 2" wraca do korzeni. Wszyscy, którym nie przypadła do gustu broń palna powinni być zadowoleni. Co prawda występuje w grze, jednak jej skuteczność jest nikła. W związku z tym największą rolę na polu bitwy przejmuje piechota z łucznikami i kawalerią na czele. Znacząco zredukowano jednak liczbę typów jednostek. Z jednej strony dużo osób na pewno będzie się krzywić, gdyż zmniejsza to urozmaicenie podczas starć, jednakże przy mniejszej ilości łatwiej jest ogarnąć sytuację na polu bitwy i zaplanować kontruderzenie odpowiednim typem jednostek.

 

Wygląd bitew stoi na wysokim poziomie, do czego panowie z Creative Assembly zdążyli już nas przyzwyczaić. Twórcy chwalą się, iż każda z jednostek posiada teraz indywidualny wygląd, a jej ruchy są bardziej naturalne, co ma skończyć z wojnami klonów. Trzeba przyznać, że efekt prawdziwej bitwy udało się osiągnąć. Chociaż „Shogun 2" posiada dość wysokie wymagania sprzętowe, to o dziwo dość łatwo można go przystosować do działania na o wiele słabszym sprzęcie. Sprawia to, że gra jest bardziej przystępna.

 

Oprócz zwykłych bitew, nadal mamy możliwość toczenia pojedynków morskich i oblegania zamków. Bitwa na morzu dostarcza wiele radości (zwłaszcza, gdy uda się wprowadzić przeciwnika na mieliznę lub wcześniej ustawione miny), a także wygląda bardzo efektownie. W kwestii oblężeń zamków nie jest już tak dobrze. Zdarza się, że komputer nie reaguje w ogóle na ruchy gracza, a sam proces oblegania jest dość schematyczny. Pozostaje mieć nadzieję, że nadchodzący patch to zmieni.

 

Przedłużyć życie „Shoguna 2" może na pewno tryb multiplayer. Oprócz dołączenia do bitwy podczas kampanii dla pojedynczego gracza (przejmując armię wrogiej AI lub część armii gracza), można rozegrać pojedyncze starcia lub całą kampanię w trybie kooperacji. Ponadto na potrzeby trybu multiplayer tworzymy własnego generała, którego będziemy rozwijać (i kolorować!) wraz z postępami w grze.

 

Strategiczna strategia

 

Mimo że „Shogun 2" nie wprowadza ze sobą żadnych znaczących zmian, a wręcz kilka rzeczy upraszcza, jest chyba najbardziej dopracowaną i dopieszczoną częścią cyklu Total War. Dla każdego fana strategii, a w szczególności fana strategii w japońskich klimatach - pozycja obowiązkowa.

 

Moja ocena: 9/10


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...