"Nowa Fantastyka" nr 4/2011 - recenzja

Autor: Kilm Redaktor: Kilm

Dodane: 15-04-2011 10:20 ()


Kwietniowy numer Nowej Fantastyki to idealna lektura na świąteczną przerwę. Podtytułowe „prowokacje” przejawiają się zarówno w publicystyce, jak i w treściach prozatorskich. Co jednak jest takiego prowokującego w tym numerze? Przeczytajcie sami.

Pierwszych kilka stron miesięcznika to nieodzowna, ale jakże pożyteczna publicystyka. Jakub Ćwiek w felietonie Uszlachetnianie flaków prezentuje krótki przegląd makabry obecnej w kulturze polskiej i zagranicznej. Odwołuje się do Festiwalu Makabry (premiera w dniach 19-22 maja), zastanawiając się, na ile jest to pomysł oryginalny. Kolejnym, jednym z najlepszych artykułów, jest tekst Marka Grzywacza Igraszki z kiczem. Poczytamy tu o współczesnych serialach, czy też starszych wersjach „odgrzewanych” na nowo. Tekst skłania do refleksji nad obecnością kiczu w dzisiejszej dobie i na ile jest on pożyteczny. Dalej dostaniemy też drugą część Przeglądu prasy z lamusa dotyczącego interpretacji snów. Nie jest to hit numeru, jednak bawić może tych, którzy lubią interpretacje snów w stylu historyczno-prasowym.

Prozę otwiera opowiadanie Tomka Kołodziejczaka Planeta węża. Fabuła osadzona jest w świecie przyszłości, gdzie kolonizowanie planet jest rzeczą naturalną. Bohater strzeże sekretu swojego zawodu, jakim jest obrona ludzi przed demonami. Wraz z rozwojem technologii usprawnia swoje możliwości. Całość napisana jest w sposób interesujący, a połączenie magii z technologią godne podziwu. I choć akcja rozwija się powoli, to punkt kulminacyjny jest prawdziwym smaczkiem.

Radosna przyszłość to parodia konsumpcjonizmu i społeczeństwa Polski. Czy udana? Owszem. Jerzy Grundkowski bezpardonowo kpi z wyrabiania normy za wszelką cenę, chciwości i postępu, który nie zmienia nas, a zmienia… no właśnie, co w takim razie? Podpowiedzieć mogę jedynie, że spojrzenie zimnym okiem na społeczeństwo, które w dobie technologii pozostaje niezmienne, wciąż dążącego do zysku i wyzysku, bawi samo w sobie. Motywy, jakich używa autor – chronobus czy cyborgizacja, może nie są odkrywcze, ale za to idealnie wpisujące się w klimat opowiadania.

Zdecydowanie najlepszym tekstem z prozy polskiej jest Pewnego razu za siedmioma światami. Czytając odkrywamy coraz to ciekawsze rozwiązania, które nieuchronnie dążą do finału. A ten dosłownie wgniata w fotel. Aż chce się odłożyć gazetę i choćby na chwilę wypuścić myśli, które tłoczą się po przeczytaniu tego dzieła. Rzecz się ma o małej dziewczynce, więcej powiedzieć nie mogę. Opowiadanie ma trzy strony, ale są to najlepsze strony numeru.

Dział sekcji prozy zagranicznej otwierają Słowa na n Teda Kosmatki. Przyjemna miniatura literacka, którą szybko się czyta. Opiera się na wątku społecznym – nienawiści rasowej – przeniesionym z uciskanych Afroamerykanów na neandertalczyków. Tak, drogi Czytelniku, dobrze przeczytałeś. Etap klonowania rozwinął się na tyle, że pozwolił na wskrzeszenie dawnej rasy. Tekst przepełniony jest refleksjami, rozgoryczeniem i być może to przez młodzieńczy jeszcze umysł, ale zasiał we mnie odrobinę buntu i przemyśleń, co w gruncie rzeczy miał na celu.

Powyższą kontestację tekstów psuje jednak Bohater Karla Schroedeta, niezaprzeczalnie najsłabszy tekst numeru. Fabuła toczy się powoli, świat jest niespójny, a bohaterowie wręcz niczym nie zaskakują i są aż obrzydliwie jednowymiarowi. Rozwiązania, jakie stawia przed czytelnikiem autor nie są nowatorskie, a strażnicy-muchy przypominają japońskie seriale telewizyjne w stylu super-sentai. Tytułowy bohater, jak łatwo się domyślić, jest w rzeczy samej stereotypem, który w przewidywalny sposób musi zakończyć swoją podróż. Postacie drugoplanowe, a zwłaszcza ich wypowiedzi, przypominają połączenie mistrza Yody ze scenami rodem z telenowel - nietrudno wydedukować jaki daje to efekt.

Ostatnim tekstem, podnoszącym nieco na duchu po poprzedniej lekturze, jest Żyję, kocham Cię, do zobaczenia w Reno. Opowiadanie, które łączy w sobie różne wątki – od teorii relatywistycznej Einsteina po miłosny – jest napisane nienagannym językiem i podane w formie pamiętnika/zapisu komputerowego. Utrzymane w nostalgicznym klimacie, porusza kwestie praw fizyki, starzenia się bliźniaków i jakże odległych nam jeszcze podróży kosmicznych. Aż prosi się o podsumowanie obecnych w nim wątków: wszystko jest względne.

Na zakończenie otrzymujemy garść recenzji: książkowych, filmowych, komiksowych. Trzymają one poziom poprzednich numerów – minimum treści, maksimum informacji. Rzecz niezbędna, łatwa i szybka w czytaniu oraz pomocna w wyborze kilku nowości na rynku fantastycznym. Całość zamyka felieton kultowego już Łukasza Orbitowskiego. Polowanie na muminki to tekst o Łowcy troli – norweskim, pseudo-dokumentalnym filmie. Czyli comiesięczna gratka dla miłośników niecodziennych i przyjemnych ciekawostek.

Ogółem numer czyta się całkiem przyjemnie i szybko. Wbrew pozorom kartki przewraca się z prędkością przeglądania codziennej gazety, a publicystyka nie jest nużąca. Choć zdarzają się słabsze teksty, to numer jest wart polecenia, chociażby dla opowiadania Adama Synowca, czy felietonu Marka Grzywacza. Zatem „prowokująco” zachęcam do sięgnięcia po kwietniowe wydanie.

korekta: Spider

 

Tytuł: Nowa Fantastyka

Numer: 04/2011

Redaktor naczelny: Jakub Winiarski

Wydawca: Prószyński Media

Data wydania: 24 marca 2011

Częstotliwość wydawania: miesięcznik

Papier: offsetowy

Oprawa: miękka

Cena: 9,99 zł

 

Dziękujemy wydawnictwu Prószyński i S-ka za przesłanie egzemplarza do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...