Antologia Steampunk - recenzja

Autor: Daniel "Krzak" Krzaczkowski Redaktor: S_p_i_d_e_r

Dodane: 24-03-2011 19:00 ()


{obrazek http://www.paradoks.net.pl/bannery/okadkasteampunk.jpg} Zapraszamy do zapoznania się z obszerną recenzją wydanej niedawno przez wydawnictwo Ars Machina antologii opowiadań pod tytułem "Steampunk".

 

Czy steampunk to taki Pudzian fantastyki? I nie mówię tutaj o jego sile fizycznej, a o sile przebicia. Zasypani dziesiątkami telewizyjnych/serialowych „gwiazd” bardzo łatwo przyjęliśmy tak odmiennego celebrytę, jakim jest najsilniejszy człowiek świata. Oczywiście specjaliści od marketingu zaraz podłapali zainteresowanie społeczeństwa i już wkrótce ludzie zaczęli się obawiać, że po otwarciu lodówki wyskoczy na nich Pudzian. Do czego dążę? Chyba do tego, że od dłuższego czasu na każdym niemal kroku trafiam na steampunk. Jak patrzę bardziej z boku na to, co się dzieje w fantastyce, to też co chwilę trafiam na ten nurt. Od gier RPG Wolsung i Unhallowed Metropolis, przez plener fotograficzny „Lost Days”, po powstanie portalu Unhallowed, a ostatnio trafiła w moje ręce antologia opowiadań w klimatach steampunkowych.  

Na początek dostajemy krótki, bo zajmujący lekko ponad stronę, wstęp redaktorów tej antologii – Ann i Jeffa VanderMeerów. Opisują nam co nas czeka, jeśli zdecydujemy się przerzucić kolejne karty tej pozycji. Poza dwunastoma tekstami fabularnymi (w oryginale było trzynaście, jednak jeden z autorów nie zgodził się na przedruk) redaktorzy poprosili trzech ekspertów o napisanie paru zdań odnośnie samego podgatunku. I zaraz po wstępie dostajemy pierwszy z tych tekstów. W nim Jess Nevins zabiera nas w krótką podróż do korzeni steampunku. Może ludzie obeznani w temacie nie znajdą tam dla siebie nic nowego, ale inni dowiedzą się wielu interesujących rzeczy. Od tego czym były „edisonady”, przez rozróżnienie steampunku oraz parowego sci-fi, po informacje o wspólnych korzeniach omawianego podgatunku oraz kreskówki „Laboratorium Dextera”. Do tego tekst wypełniony jest nazwiskami pisarzy i tytułami ich utworów, związanych z tematyką antologii. Każdy, kto chciałbym zapoznać się bliżej z tym podgatunkiem, znajdzie tutaj dużo materiałów, które to umożliwią.

Pierwszy tekst to w zasadzie przystawka. Ledwo czterostronicowy fragment powieści „Warlord of the Air” Michaela Moorcocka. Dobry wybór na początek, gdyż pozycja ta w tekście Nevinsa widniała jako jedna z ważniejszych dla pierwszej fali literatury, która zdefiniowała ten podgatunek. Fragment ten to krótki opis bitwy zeppelinów. Nie wiem czy to jego styl, czy miałem po prostu dobry dzień, ale czytając tą krótką bitwę równolegle oglądałem ją w głowie. Mimo, że autor nie poświęca wiele miejsca na opisy, to co nam zaserwował wystarcza, by poruszyć wyobraźnię. Przystawka spełniła swoją rolę. Nie dość, że wzmogła apetyt na danie główne, to do tego zaraz po przeczytaniu sprawdziłem czy cała powieść wyszła w Polsce. Niestety nie, ale na szczęście w dzisiejszych czasach nie jest to żaden problem. Kolejna lektura na mojej liście.

Świat może przestać istnieć. Nadlatująca kometa zetknie się z naszą orbitą i może wywołać katastrofalne zmiany klimatyczne. Wszystko jest na złej drodze, więc co tu może robić czarny charakter? Nabruździć jeszcze bardziej, czyli sprawić, żeby kometa nie tyle musnęła naszą orbitę, a uderzyła bezpośrednio w nasz piękny srebrny glob! A któż może dokonać takiego czynu? Oczywiście, że jakiś szalony naukowiec. A kto może się im przeciwstawić? Oczywiście, że inny naukowiec! Tylko tym razem taki o czystych intencjach. I to właśnie dostajemy w opowiadaniu „Maszyna Lorda Kelvina” Jamesa P. Blaylocka, który należy do grona autorów odpowiedzialnych za zdefiniowanie steampunku. Opowiadanie, które nam tutaj zafundowano, jest jedną z części serii, które łączy postać szalonego naukowca Ignacio Narbondo. Spora dawka akcji, naukowe analizy oraz ciekawe postacie sprawiają, że jest to przyjemna lektura. Jednak na tle innych opowiadań wypada dość blado.

"Dar Ust" Iana R. MacLeoda odbiega od pierwszych dwóch opowiadań. Narratorem jest król "mineralnego Królestwa wyplutego przez Wielką Bestię", który przywołując wspomnienia ze swojej młodości, opisuje nam swoją krainę. Jest to ciekawa i ponura wizja miejsca, w którym panują feudalne stosunki, a jej ekonomia opiera się na wydobywaniu i przetwarzaniu różnego rodzaju metali. W tym właśnie miejscu obserwujemy, jak młody chłopak musi stać się mężczyzną zarówno psychicznie, jak i z obowiązku społecznego. Autor przez pierwszą część opowiadania kładzie nacisk na przybliżenie nam miejsca, gdzie toczy się akcja, a fabuła jest elementem drugoplanowym. Zmiana następuje dopiero później, kiedy zaczynamy już „czuć” to miejsce. Wtedy nacisk przeskakuje na akcję. Wszystko jest doprawione dopasowaną do tej wizji świata technologią. Autor serwuje nam żywe żelazo, z którego wytwarzane są żywe maszyny, jak konie czy „maszyny do karmienia”. Cały ten obraz skojarzył mi się z biblijnym czyśćcem. Miejscem, w którym nawet pozytywne emocje tracą swój blask. Jakby w miejsce opisywane przez narratora byli zsyłani ludzie za grzechy popełnione w poprzednim życiu.

Następne opowiadanie to zdecydowanie coś lżejszego. Feministyczny steampunk? Może nie do końca, ale na pewno feministki by to polubiły, bo oto przenosimy do krainy, gdzie funkcjonuje matriarchalne społeczeństwo. Del Mathury zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Na poszukiwanie swego męża rusza Roslin wraz ze swoim drugim mężem i bratem zaginionego zarazem. Mary Gentle w opowiadaniu „Słońce na poddaszu” stawia ważne pytanie. W tym wypadku pada ono odnośnie rozwoju steampunkowego społeczeństwa, ale niejednokrotnie padało ono także względem naszej cywilizacji. Jaki wpływ może mieć rozwijająca się technologia na nasze społeczeństwo? Czy zyski równoważne będą stratami, które wiążą się z nieustannym rozwojem technologicznym?

Doktor Cosimo Ferrante, najlepszy rzeźbiarz ciał w Triune, dostaje nietypowe zlecenie. Ma stworzyć „moralnego klauna, sędziego o niezrównanej mocy i porażającym obliczu”. Wraz z podjęciem się tego zadania pojawiają się pytania o istotę i sens funkcjonowania tego tworu. Przecież istotną klaunów jest „stać poza nawiasem moralności”. Jaki jest cel stworzenia czegoś, co przeczy swoim podstawowym założeniom? W opowiadaniu „Nadciąga Bóg Klaun” Jay Lake pokazuje nam odmienną wizję steampunku. Podstawowym założeniem było odniesienie się do idei golema. Z kabalistycznej wizji zostaje tutaj sama idea tworzenia żywej istoty, ubrana w nowe, technologiczne szaty. Jest to pierwsze opowiadanie w zbiorze, które uzmysławia nam jak szerokim pojęciem jest steampunk. Tak szerokim, że nie wiem czy bym skojarzył to opowiadania z tym podgatunkiem, gdybym trafił na nie w innych okolicznościach.

W każdym prężniej rozwijającym się gatunku literatury przychodzi moment powrotu do korzeni. Takim opowiadaniem jest właśnie „Spotkanie parowego człowieka z prerii i Mrocznego Jeźdźca: powieść wagonowa” Joe R. Lansdale’a. I już ostatni człon nazwy tego opowiadaniu, czyli „powieść wagonowa” wskazuje nam, że autor odnosi się do form powieści, które były jednym z prekursorów całego gatunku. Dodatkowo w tym opowiadaniu autor nawiązuje do powieści „Wehikuł czasu” Wellsa. Można wręcz powiedzieć, że powieść Lansdale’a jest alternatywną wersją tego jak potoczyły się losy bohatera powieści Wellsa. A przynajmniej do czego doprowadziły jego podróże. Powieść opowiada o ekspedycji Billa Beadle’a, który wraz z załogą wyruszył zbudowaną przez siebie maszyną – parowym człowiekiem, by odnaleźć i zniszczyć Mrocznego Jeźdźca, istotę, która od dłuższego czasu sieje terror pośród mieszkańców Stanów Zjednoczonych.

Co jest jedną z najgorszych rzeczy jakie mogą przytrafić się kobiecie? Gdy jej mężczyzna nie zwróci uwagi na nowy element garderoby. A gdy dodamy do tego fakt, że mężczyzna zaniedbuje tak swoją kobietę z powodu zainteresowania ogrodnictwem? Jedynym „ratunkiem” może okazać się utworzenie z księżyca wielkiego kompostownika. Przynajmniej częściowo. Już we wstępie autorzy antologii piszą, że „Klub księżycowego ogrodnictwa” Molly Brown kontynuuje wątek kosmicznych podróżników z powieści „Z Ziemi na Księżyc” J. Verne’a. Kontynuuje w sposób bardzo lekki i humorystyczny. Opowiadanie bardzo ładnie pokazuje jak prawdziwa jest stara maksyma, że „mężczyźni rządzą światem, a kobiety mężczyznami”.

Podobnie jak w opowiadaniu „Nadciąga Bóg Klaun” Ted Chiang w swoich „Siedemdziesięciu dwóch literach” odwołuje się do kwestii golema. Na jego wzór stworzył automatony. Twory, które ożywiane „nadaniem” odpowiedniego imienia, służą ludzkości. Na bazie tych „ożywionych maszyn” Chiang stworzył naukę opierającą się na badaniu imion nadawanych automatonom. Imion, które odpowiednio skonstruowane umożliwiają temu steampunkowemu golemowi wykonywanie określonych czynności. Autor porusza także inne kwestie, takie jak wpływ technologicznego rozwoju automatonów na społeczeństwo, czy przedstawia alternatywną wersję funkcjonowania i możliwości ludzkiej biologii. Chiang zachwyca nie tylko pomysłowością, ale także dbałością o wykonanie i szczegółowością, którą tutaj dostrzegamy w przedstawionej przez niego nauce o imionach. Jest to zdecydowanie jeden z najlepszych autorów nowego pokolenia, a jego opowiadanie jest jednym z najciekawszych punktów tego zbioru.

Królowa Wiktoria zniknęła. Oczywiście nikt nie może się o tym dowiedzieć, bo monarchia brytyjska popadła by w chaos, a na to tylko czekają jej wrogowie. Pomóc może tylko doktor Cosmo Cowperthwait, twórca tak wybitnego dzieła jak „Seksualny dymorfizm szkarłupni, na przykładzie gatunków Asteroidea oraz Holothurioidea”! Tylko on jest w stanie znaleźć coś... to znaczy kogoś, kto zastąpi brytyjską królową na tronie. Przynajmniej dopóki ta nie wróci. Bo przecież na tronie imperium nie może zasiąść sal… to znaczy ktoś inny, prawda? I tak zaczyna się ta wesoła historia, skropiona niewielką dawką czarnego humoru oraz o wiele większą dawką seksu. Można jeszcze wspomnieć o przypadkowym wynalezieniu bomby atomowej, ale jak się okazało, „najwyraźniej świat nie jest jeszcze gotowy na taką wiedzę, o ile będzie kiedykolwiek …”. To wszystko i trochę więcej funduje nam opowiadanie „Wiktoria” Paula Di Filippo. Kolejny jakże jasny punkt tej antologii.

Odbite światło” Rachel E. Pollack to najkrótsze opowiadanie w tej antologii (nie licząc fragmentu powieści Moorcock’a). Na siedmiu stronach dostajemy zapis z archiwalnych woskowych cylindrów. Zawierają one wspomnienia pracownicy fabryki Fardelle „Della” Dicely. Czytając to opowiadanie czujemy się jak historyk, który analizuje materiały źródłowe do swych badań. Z opowieści Delly wyłania nam się obraz codziennego życia robotników w industrialnym, steampunkowym społeczeństwie. Autorka sporo miejsca przeznacza na opisanie różnych ciekawostek technologicznych, co jest jednym z większych atutów tych kilku stron.

Carska Rosja, 1917 rok. Trwa I wojna światowa, a imperium Romanowów rozdarte jest wewnętrznie. Do tego jedyny następca tronu, młody carewicz Aleksy leży na stole i czeka na kolejną operację, którą przeprowadzą nanoboty. Rosyjski wywiad – CWE, używa każdej z 999 mechanicznych komórek by zapobiec nadchodzącej katastrofie. Agenci rewolucji poszukują legendarnego Trinda, istoty, której mózg ciągle zwiększa swą objętość, powiększając zarazem jej możliwości. Przy tym Car Mikołaj II posiada w swoim asortymencie bombę uranową, której wolałby nie używać, gdyż skutki mogą być opłakane dla całego świata. W tle tego walczącego ze sobą społeczeństwa widzimy dwie inne płaszczyzny, na których rozgrywa się akcja. Pierwszą możemy określić mianem baśniowej, gdyż występują tam istoty z legend i baśni ludowych. Druga to twory technologii, które autor ożywia i nadaje im świadomość. I to właśnie ta ożywiona technologia stanowi o sile tego opowiadania. W intrygujący sposób autor „Minut Ostatniego Spotkania”, Stepan Chapman, pokazuje nam „dzieci” naszej ludzkiej cywilizacji. Coś, co możemy po nas pozostawić, gdy z naszej cywilizacji nie zostanie już nawet proch.

Autorzy antologii w zapowiedzi „Ustępu z Trzeciego i Ostatniego Tomu Plemion Wybrzeża Pacyfiku” Neila Stephensona napisali, że opowiadanie balansuje na krawędzi steampunku i cyberpunku. W moim mniemaniu ta krawędź została prze przekroczona, bo elementów tego pierwszego gatunku tutaj nie dostrzegam. Co zatem dostajemy? Ekspedycja z Protokołu natrafiła na dość poważne problemy. W trakcie swojej wyprawy podpadli jednemu z pustynnych plemion, 4Kołowcom, którzy teraz siedzą im na ogonie. Osaczeni w zniszczonym centrum handlowym zdają sobie sprawę, że jeżeli nie będą w stanie z tego wyjść cało, to wiedza jaką posiadają na temat technologii może wpaść w ręce wroga. To mogłoby zniszczyć dotychczasowy balans sił w tym i tak już mocno spustoszonym świecie. Pierwsze strony tego opowiadania przywodzą na myśl klimat naszej rodzimej Neuroshimy. Zniszczone centra handlowe, wrogie plemię, ekspedycja. Aż się czuje ten wiatr wiejący znad pustyni. Wrażenie mija gdy tylko nacisk zostanie położony na technologię. Autor zapoznaje nas ze sporą ilością gadżetów, którymi dysponują członkowie ekspedycji. Najciekawszą z nich jest Źródło, czyli kompilator materii, który w zależnie od dostępnych składników jest w stanie wytworzyć niemal wszystko czego plany posiada w swoich bibliotekach. Opowiadanie przyjemne, jednak z niezadowalającym jak dla mnie zakończeniem. Po dłuższym i fajnie rozpisanym początku dostajemy szybką końcówkę, która pozostawia tylko niedosyt. Prawdę mówiąc średni akcent jak na zakończenie tak interesującego zbiorku.

Oczywiście mówiąc o zakończeniu, miałem na myśli kwestię opowiadań zawartych w antologii, bo nim zamkniemy książkę ostatecznie staną nam na drodze jeszcze dwa artykuły, o których wspomniałem na początku oraz krótkie noty biograficzne autorów, których opowiadania tutaj zamieszczono. W pierwszym artykule „Parowy Wehikuł Czasu: Ujęcie Popkulturowe” Rick Klaw wprowadza nas w historię podgatunku względem kinematografii. Podobnie Bill Baker, który w swoim artykule „Steampunk graficzno-sekwencyjny: Skromny przegląd podgatunku na polu powieści graficznych” przedstawia nam podobny rzut okiem na historię tego podgatunku, ale na gruncie komiksu. W obu wypadkach autorzy zapoznają nas z masą ciekawostek na temat funkcjonowania steampunku w tych dziedzinach, jak i dają nam dużą bazę tytułów, których zainteresowani mogą szukać.

Pozostaje mi jeszcze podsumować całość. Nie mam zarzutów do okładki, która fajnie nawiązuję do starcia parowego człowieka i Mrocznego Jeźdźca. Największą bolączką jest tutaj korekta, która woła o pomstę do nieba. Bodajże koło dziesięciu razy stawałem w miejscu, bo rzucał mi się w oczy brak jakiejś litery. Prawdziwy wstyd był jednak pod koniec, kiedy brak liter zdarzył się w dwóch wyrazach po kolei (wybaczcie, ale nie wierzę, żeby był to urok specyficznej wymowy danej postaci) czy później brak całego wyrazu (bo bez niego zdanie po prostu nie ma sensu)! Warto jednak zaznaczyć, że sama struktura tej antologii zasługuje na uwagę ze względu na bardzo jasne i rzeczowe podejście. Mamy wstęp, parę artykułów na temat podgatunku, krótkie wprowadzenie do każdego opowiadania i noty biograficzne autorów. Tak powinno być zawsze, więc warto brać to wydawnictwo za przykład. Choć do szczęścia zabrakło mi jeszcze jednego artykułu, który przybliżałby funkcjonowanie tego podgatunku w Polsce.

Jeżeli chodzi o same opowiadania, to jak dla mnie nie ma tutaj słabych pozycji, gdyż najsłabsze z nich określiłbym jako dobre. Zawartość jest za to bardzo różnorodna. Od opowiadań odnoszących się do początków nurtu, przez dojrzałe rozwinięte steampunkowe klimaty, po opowiadania balansujące na krawędzi tego, co zaliczamy do podgatunku. Jednak tę antologię polecam z ręką na sercu, gdyż uważam, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Zwłaszcza odsyłam wszystkich do opowiadań takich jak „Dar Ust”, „Spotkanie parowego człowieka z prerii i Mrocznego Jeźdźca: powieść wagonowa”, „Klub Księżycowego Ogrodnictwa”, Siedemdziesiąt dwie litery” oraz „Wiktoria”, gdyż w moim przekonaniu są to najmocniejsze punkty antologii.

korekta: Spider

 

Tytuł oryginału: Steampunk

Data wydania: 21 lutego 2011

Redaktor: Ann i Jeff VanderMeer

Rok wydania oryginału: 2008

Wydawca oryginału: Tachyon Publications

Wydawca polski: Ars Machina

Liczba stron: ok. 350

Wymiary książki: 148 x 210 mm

 

 

Dziękujemy wydawnictwu Ars Machina za przekazanie książki do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...