"Czarny łabędź" - recenzja
Dodane: 22-02-2011 22:08 ()
Nina, główna bohaterka opowieści, jest istotą niezwykle kruchą i silną zarazem. Nie radzi sobie w kontaktach międzyludzkich, zamknięta w swoim świecie, wciąż mieszka z matką, byłą tancerką. Jednocześnie jej marzeniem jest bycie doskonałą baletnicą. Tańcząc w jednym z najlepszych zespołów w Nowym Jorku wciela je w życie z niesłychanym, graniczącym miejscami z obsesją uporem. W trakcie wielogodzinnych ćwiczeń walczy o idealną technikę, realizując pragnienia swoje i apodyktycznej matki. Jej życie kończy się i zaczyna na balecie, nie ma w nim miejsca na nic innego. Nina nie ma prawdziwych przyjaciół, nie poznała nigdy smaku namiętności, spontaniczności.
Przed baleriną, dotąd będącą po prostu jedną z wielu dziewczyn tańczących w tle, pojawia się szansa - Thomas Leroy, szef zespołu powierza jej główną rolę w „Jeziorze Łabędzim”. Partia Białego i Czarnego Łabędzia to bodaj najbardziej rozpoznawalna choreografia na świecie, dla wielu primabalerin będąca najważniejszą rolą w całej karierze. Klasyczna baśń inspiruje kolejne pokolenia widzów i twórców, pokazuje świat dychotomiczny, gdzie dobro i zło są wyraźnie rozgraniczone, a miłość może zdziałać cuda. Taki jest też umysł Niny - pełen skrajności, miotający się od Odetty do Odylii, od uwodzących 32 fouettés do skromnego uroku Królowej Łabędzi, w baśniowych urojeniach sięgający gwiazd, by zaraz upaść w czeluść obłędu. Choć główna bohaterka wolna jest od rozterek relatywizmu, nie jest postacią łatwą, a tym bardziej przewidywalną. Widz nie jest w stanie do końca odpowiedzieć sobie na pytanie - co w osobowości Niny jest prawdą, a co tylko iluzją?
Reżyserowi udało się pokazać nie tylko złożoność ludzkiego umysłu. „Czarny łabędź” to przede wszystkim opowieść o autodestrukcyjnym dążeniu do doskonałości. Perfekcji, która nie polega jedynie na idealnym odtwarzaniu, ale zawiera w sobie pierwiastek chaosu. Film stawia pytanie, na które niezwykle ciężko jest odpowiedzieć - czy doskonałość jest możliwa, a jeśli tak, to za jaką cenę?
Istotnym wątkiem filmu jest kobiecość. Reżyser bez skrupułów pokazuje mechanizmy kobiecej rywalizacji, gęstą atmosferę pełną zazdrości i manipulacji. Rysuje skomplikowany wzór relacji między matką a córką, gwiazdą i jej następczynią. Jednocześnie tworzy on obraz kobiecości tajemniczej, o niesłychanej, niemal magicznej sile, głęboko zakorzenionej w seksualności. W dosadnych scenach widzimy Ninę jako osobę odkrywającą własną kobiecość, poznającą to, czego wyrzekła się w imię marzenia. „Czarny łabędź” pełen jest scen brutalnych, wręcz naturalistycznych. Odziera balet z otoczki wzniosłości, uwypuklając jego prozaiczną, ciemną stronę. Krwawiące palce, wymiotowanie ze stresu, niekończące się ćwiczenia... Piękno, ład i harmonia, które ogląda widz podczas występu tancerek to wypadkowa działań, które z wdziękiem mają niewiele wspólnego.
Natalie Portman oczarowuje widza swą grą aktorską. Niewiele jest artystek potrafiących oddać tak ogromne spektrum emocji. To ona stanowi perłę w koronie produkcji, choć pozostali wykonawcy również bardzo dobrze wywiązali się ze swego zadania. Na uwagę zasługują dzielnie wtórujący jej aktorzy Vincent Cassel, Mila Kunis, Barbara Hershey. Spośród postaci drugoplanowych na szczególną uwagę zasługuje odtwórczyni roli Lily, której relacje z główną bohaterką są, ogólnie mówiąc, dość skomplikowane.
Duet operatora i reżysera także tym razem popisowo wywiązał się ze swego zadania. Zdjęcia potrafią nie tylko oddać klimat psychologicznego napięcia, ale też szarej codzienności. Nie zawiodła także oprawa dźwiękowa autorstwa Clinta Mansella. Aronofsky nie waha się w niektórych scenach sięgać po elementy ograne, żeby nie powiedzieć kiczowate. Pomimo to, a może właśnie dlatego, film wciąga widza, gra na jego emocjach dzikie staccato. Miejscami ładunek psychologiczny graniczy niebezpiecznie z melodramatem, na szczęście jednak reżyserowi udaje się w porę przywrócić jego bezpieczne natężenie.
„Czarny łabędź” nie jest produkcją, którą łatwo ocenić. Z jednej strony można w nim widzieć tylko historię pewnego naiwnego dziewczęcia goniącego za marzeniem. Z drugiej – to kolejny film, w którym Aronofsky podejmuje trudny temat osiągania doskonałości. Można go także odczytać jako opowieść o cenie sztuki, jakich odbiorca na pewno zna już wiele. Niektórzy zapewne zobaczą w nim jedynie historię o kulisach baletu, tęskną odę na temat ciężkiej pracy tancerek. Niewątpliwie jednak produkcja ta cechuje się solidnym wykonaniem, wspaniałą grą aktorską, miejscami proponuje rozwiązania ze wszech miar oryginalne.
7/10
Tytuł: "Czarny łabędź"
Reżyseria: Darren Aronofsky
Scenariusz: Mark Heyman. John J. McLaughlin, Andres Heinz
Obsada:
- Natalie Portman
- Mila Kunis
- Vincent Cassel
- Barbara Hershey
- Winona Ryder
- Benjamin Millepied
Muzyka: Clint Mansell
Zdjęcia: Matthew Libatique
Montaż: Andrew Weisblum
Kostiumy: Amy Westcott
Czas trwania: 108 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...