Koniec komiksów, jakie znamy - refleksje na temat przemian w kulturze doby cyfrowej.
Dodane: 10-02-2011 16:24 ()
Rynek komiksowy w Polsce obumiera z powodu rozprzestrzeniania się internetowego piractwa oraz stron translacyjnych. By zniwelować straty, wydawnictwa specjalizujące się w szerzeniu sztuki obrazkowej wchodzą powoli na rynek e-booków. Trend ten jest jedną z pierwszych jaskółek zapowiadających diametralne zmiany w odbiorze i doświadczaniu kultury jako takiej.
Kuba pracuje w firmie consultingowej. W wolnych chwilach oddaje się bez reszty swojej pasji z lat młodości – oglądaniu seriali. Jako typowy odbiorca kultury masowej zainteresował się niedawno cyklem „The Walking Dead”, która w USA bije obecnie rekordy popularności (jedynie odcinek pilotowy obejrzało ponad 5,30 mln ludzi na całym świecie). Cykl ten opowiada dramatyczną historię umiejscowioną w apokaliptycznym świecie zamieszkałym przez Zombie, skupiającą się na gromadce ocalałych ludzi walczących o przetrwanie. Niecodzienne podejście do popkulturowego motywu nieumarłych oraz posępny klimat fabuły przekonał do siebie telewidzów także z Polski, którzy mogli oglądać serial za pośrednictwem kanału „Fox Polska”.
Historia powstania serialu jest jednak nieco bardziej złożona. Jest on bowiem adaptacją kultowego komiksu Roberta Kirkmana wydanego przez Image Comics. Dochodząca niebawem do setnego numeru seria jest dostępna też i u nas w polskim przekładzie, za sprawą wydawnictwa Taurus Media. Kuba jednakże tego nie wie. Po pierwsze, nie ma dość inicjatywy, by znaleźć w wyszukiwarce informacji o polskiej wersji komiksu. Po drugie zaś dystrybucja historii obrazkowych w polskich sieciach handlowych i księgarniach oraz ich reklama w środkach masowego przekazu nie jest na odpowiednim poziomie. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest działalność piratów internetowych, reprezentujących świadomie lub nieświadomie nagłaśniane hasła wygłaszane przez ruch wolnej kultury. Ludzi zyskujących miano złodziei w środowiskach twórczych, nie tylko związanych z komiksem czy kinematografią.
Dobijanie popkultury
Problem skanowania i skanlacji (udostępniania w sieci spolszczonych komiksów, nie mających dotąd szans publikacji w Polsce) pojawił się ponad dekadę temu, wraz z pojawieniem się serwisów Web 2.0.. Listy dyskusyjne oraz blogi pozwalały „skanerom” na tworzenie wokół siebie rozbudowanych grup społecznych, natomiast poprzez przeróżne efekty sieciowe mogli oni docierać do coraz szerszego grona odbiorców. Dziś jest to co najmniej 10 stron internetowych skierowanych do polskich czytelników i kilkadziesiąt podobnych serwisów o charakterze międzynarodowym, zamieszczających regularnie komiksy wydawane na rynkach amerykańskich, frankofońskich i japońskich.
Ten proceder jest dewastujący. Według komiksowych wydawców, straty z piractwa osiągają zazwyczaj 20-25%. W Polsce umieszczanie skanów w Internecie jest jeszcze bardziej uciążliwe, ponieważ kumuluje się z małym zainteresowaniem czytelnictwem, brakiem kultury czytania komiksów, ze stereotypowym nastawieniem do tego medium w opinii publicznej oraz brakiem pomysłu na jego dystrybucję w polskich sieciach handlowych. ”Dlatego porównywanie rynku polskiego z francuskim/amerykańskim (światowymi centrami komiksu) nie ma sensu. Tak, tam ludzie czytają komiksy w księgarniach, ale tam bestsellery sprzedają się w nakładach setek tysięcy egzemplarzy, dobre tytuły w dziesiątkach tysięcy […] Przy czym cena okładkowa produktu jest zasadniczo wyższa (bo to bogatsze kraje) przy zbliżonych kosztach druku. […]. W Polsce największy bestseller komiksowy - Thorgal - osiąga wynik 20-25000 egzemplarzy w pierwszym roku dystrybucji. Zwykłe nakłady to 1000-1500 egzemplarzy”1- tłumaczy Tomasz Kołodziejczak z wydawnictwa Egmont, zabierając głos w sprawie czytania książek i gazet w sieciach sprzedaży Empik. Przeciwnicy przeglądania prasy i literatury w sieciach handlowych często przyrównują te czynności do nielegalnego udostępniania plików w sieci. Oba działania łączy brak wynagradzania kreatorów za ich pracę, choć w przypadku Empiku dochodzi jeszcze niszczenie egzemplarzy przez ich częste użytkowanie.
„Słabość polskiego rynku komiksów leży nie tylko w dystrybucji, kryzysie i innych […] powodach, ale też w niechęci do płacenia za dobra kultury.”2- dodaje Paweł Timofiejuk, wydawca komiksów oraz pomysłodawca „Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego”. Na ową awersję konsumenci i internauci mają wiele wymówek, najpopularniejszymi z nich są: zbyt droga cena egzemplarzy komiksowych (rzadko jest niższa niż 50 złotych), chęć sprawdzenia komiksu przed kupnem oraz wygodny format komputerowych plików. Tacy kliencie nie rozumieją jednak, że ich działania niszczą rynek wydawniczy, który powolnie reaguje na zjawiska zachodzące w wirtualnej rzeczywistości. Działa on bowiem tak, jakby Internetu i nowości technologicznych w ogóle nie było. Tym smutniejsze, że kwestie tutaj omawiane nie są kłopotem wyłącznie komiksiarzy tylko wszystkich czytelników książek.
Google też kradnie
Największa na świecie wyszukiwarka internetowa od paru lat zarządza bazą skanów książek, które dzięki Internetowi można przeczytać za darmo. Stawiając za priorytet zeskanowanie i udostępnienie w sieci praktycznie wszystkich książek dostępnych w amerykańskich bibliotekach, Google Books udostępniło już 127 milionów pozycji, a liczba ta stale rośnie. Co prawda Google pod naciskiem wydawnictw i organizacji literackich zaaranżował umowy dla autorów dające im większość zysków z użytku ich twórczości w sieci, niemniej straty i tak odbijają się rykoszetem na wydawcach. Odbiorca ma natomiast same powody do zadowolenia, w końcu może przeczytać książki, do których wcześniej dostęp miał utrudniony albo nawet uniemożliwiony. ”Od białych kruków z biblioteki oksfordzkiej czy harvardzkiej, dostępnych dotąd tylko na miejscu i dla nielicznych, po najnowsze publikacje naukowe z całego świata, w tym także od polskich wydawców - w wersji cyfrowej będzie mógł je znaleźć i przejrzeć internauta z każdego zakątka Ziemi. W programie Book Search uczestniczy już dwadzieścia tysięcy wydawnictw z ponad 100 krajów, w tym kilka z Polski”3- chwalą się pracownicy Google Books Search w informacjach przeznaczonych dla prasy.
Reasumując, osoby tworzące kulturę w tradycyjny sposób nie dają sobie rady w starciu z nowymi mediami, wdrażającymi znamienne zmiany w zatrważająco szybkim tempie. Prawnicy nie mają złudzeń, że walka z nieuczciwymi konsumentami i firmami upubliczniającymi własności intelektualne w Internecie jest na razie syzyfowym trudem, gdyż nikt nie potrafi skutecznie rozwiązać palącej kwestii – co ma być w sieci darmowe, a co płatne? Gdy ustawodawcy zastanawiają się nad inicjowaniem pośrednich rozwiązań, wydawnictwa ruszają w walkę o czytelnika z rzeczywistością wirtualnych mediów. Skoro dla czytelników coraz bardziej liczy się wygoda użytkowania i kompaktowość, to należy im to zaproponować. Stąd też pojawiły się e-booki i multimedialne urządzenia Apple, dające możliwość doświadczania komiksu i literatury na miarę XXI wieku. Ale czy nowe podejście nie oznacza w tym przypadku zapoznawania się ze słowem i obrazem w zupełnie inny sposób od poprzedniego?
Zalety i wady e-booków
Urządzenia interaktywne służące do lektury książek i gazet zbliżają się do standardów, które wcześniej były charakterystyczne wyłącznie dla książek wydawanych na papierze. E-booki pokroju OYO czy Kindle’a z Amazonu wyposażone są w tzw. elektroniczny papier, na którym pojawiają się zabarwione granulki układające i formatujące litery w odpowiedniej kolejności i zmieniające owy porządek, gdy chcemy przejść do następnej treści. Daje to niesamowity komfort czytania, gdyż obraz jest odbijany przez światło, a co za tym idzie jest zdatny do lektury w każdych warunkach, nawet przy dużym świetle w trakcie lata. Do tego lekkość tych urządzeń, wygodny format do trzymania w jednej ręce oraz możliwość posiadania całej biblioteczki w jednym miejscu sprawiają, że sny bibliofilów stają się rzeczywistością.
W takich superlatywach nie można już za to mówić o notebookach ani iPadach. Ich wydajność jest o wiele krótsza od urządzeń proponowanych m.in. przez sieć Empik, wyposażone są one ponadto w zbyt mały ekran LCD, szkodliwy dla oczu i mało zdatny do czytania. O ile jednak czytanie literatury i artykułów na iPadzie nie doprowadziło do rewolucji, to już zmieniło diametralnie sposób obcowania z historiami komiksowymi. Dzięki Steve’owi Jobbsowi oraz pozostałym pracownikom Apple komiks przestał być medium statycznym i skierował się w stronę czegoś w rodzaju „ruchomej animacji”. Za sprawą aplikacji Marvela i DC Comics, możemy nie tylko czytać komiks w tradycyjny sposób, ale także wyszczególniać pojedyncze kadry i uruchomić ich pokaz. Obraz ponadto możemy oglądać z różnych stron, przekręcając urządzenie. Przez jedno kliknięcie w ekran możemy powiększyć i zmniejszyć obraz. W dodatku udostępnione są usługi czytania komiksu przez lektora oraz imitowanie ruchów przez poszczególne postaci w kadrze. Krótko mówiąc, medium szczycące się niegdyś sztuką rysunku, uchwycenia chwili i budowania napięcia, teraz przeistacza się bardziej w formę podobną do serialu animowanego. Z jednej strony walorem takiego posunięcia jest zaniżenie kosztów wytworzenia takowego komiksu, a co za tym idzie i jego cena w e-sklepach (zaznaczmy, że na zachodzie przez nielegalny obrót komiksami zawyżane są ceny zeszytów i wydań zbiorczych, przez co coraz mniej ludzi jest zniechęcanych do tego medium. Niedawno wydawnictwo Marvel opublikowało raport, wedle którego jedynie połowa tytułów sprzedaje się w nakładzie powyżej 20 tysięcy egzemplarzy!4). W miarę umiarkowana cena, atrakcyjność iPada oraz satysfakcja z nowych możliwości poznawania komiksów przesłaniają jednak jeden istotny problem – komiksy awangardowe, w których twórcy bawią się językiem komiksu i jego formą, gdzie nie tak łatwo jest wyszczególnić poszczególne kadry zwiększaniem i pomniejszaniem zoomu. Stąd też wielu starszych fanów komiksu podchodzi z rezerwą do nowej generacji ich czytania, choć sami przyznają, że z czasem presja społeczna będzie coraz bardziej silna. Tak samo, jak na coraz młodsze pokolenie wywierana jest ogromna presja ze strony rówieśników do posiadania lepszej komórki czy laptopa.
I co dalej?
Czy nowe nośniki i cudeńka technologiczne wzbogacą naszą kulturę czytania, czy też zniwelują starą lub rozedrą rynek? Przynajmniej w przypadku naszego kraju nic nie wskazuje na to, żeby książki odeszły do lamusa. Wciąż istnieje dość spora nisza pielęgnująca starą tradycję czytania książek i komiksów, dla której liczy się fizyczny kontakt z książką, zapach tuszu i jakość edycji. Inaczej sprawa ma się z komiksem, który jest hobbym stosunkowo drogim, jeśli patrzymy na nie z perspektywy tzw. "value for money" (w tym przypadku "czas czytania za cenę"), gdy porównywany jest z innymi formami rozrywki. Konkurencyjne ceny w stosunku do wydań książkowych i zeszytowych komiksów powinny skusić młode pokolenie internautów, któremu łatwiej będzie się przystosować do nowej formy przekazu. Poza tym, jak zakłada Szymon Holcman z Kultury Gniewu, „ rynek czytelniczy komiksu w Polsce jest tak mały, że każde działanie jest szansą na jego poszerzenie”5.
Nie sadzę jednak, żeby e-booki były w stanie powstrzymać nielegalny wysyp nowych skanów oraz translacje zarówno komiksów, jak i książek. Moim zdaniem jest to problem nierozwiązywalny, gdyż w Internecie nie ma skutecznych mechanizmów odcinania takich użytkowników z sieci ani pozbawiania możliwości kontynuowania tegoż procederu. Przypomina to walkę herkulesa z hydrą – gdy herkules odcinał jeden łeb, w jego miejsce od razu pojawiały się dwa naraz. Do dyspozycji pozostały jedynie rozwiązania ostateczne, czyli zlikwidowanie wolnych zasobów w Internecie. Tyle tylko, że to działanie wywoła natychmiastowy bunt internautów, który może przeobrazić się w ruch wymykający się spod kontroli. Cokolwiek się stanie jedno jest pewne – możemy na dobre zapomnieć o starym ładzie propagowania kultury i dystrybucji przemysłu rozrywkowego.
1 Kołodziejczak Tomasz. 2011. Czytanie w empikach to piractwo? Wydawca wyjaśnia. „Gazeta Stołeczna”. URL: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,8945967,Czytanie_w_empikach_to_piractwo__Wydawca_wyjasnia.html.
2 Timofiejuk Paweł. 2010. Złodzieje są wśród nas… i są z tego dumni!. „Kultura Liberalna” 98 (48/2010). URL: http://kulturaliberalna.pl/2010/11/23/timofiejuk-zlodzieje-sa-wsrod-nas%E2%80%A6-i-sa-z-tego-dumni/.
3 Kursa Magdalena, Romanowski Rafał. 2009. Google! Ukradliście nam książkę?. „Gazeta Wyborcza”. URL: http://wyborcza.pl/1,75480,7099540.html?as=1&ias=4&startsz=x.
4 Obrien Paul. 2010. Marvel Month-to-Month Sales: November 2010. “The Beat”, 28 grudnia. URL: http://www.comicsbeat.com/2010/12/28/marvel-nonth-to-month-sales-november-2010/#comments.
5 Ljc, Wiśniewski Karol. 2010. Czy e-komiksy są szansą dla polskiego rynku?. „Aleja Komiksu”, 27 grudnia. URL: http://komiks.nast.pl/artykul/5254/Czy-e-komiksy-sa-szansa-dla-polskiego-rynku/.
Bibliografia:
- McCloud Scott. 2000. Reinventing Comics. Nowy Jork: DC Comics.
- Wolk Douglas. 2008. Reading Comics: How Graphic Novels Work and What They Mean. Philadelphia: De Capo Press.
- Hedges Christopher. 2009. Empire of Illusion: The End of Literacy and the Triumph of Spectacle. Nowy Jork: Nation Books.
- Lessig Lawrence. 2008. Remix: Making Art and Commerce Thrive in the Hybrid Economy. Londyn: Penguin Press HC.
- Anderson Chris. 2009. Free: The Future of a Radical Price. Nowy Jork: Hyperion.
- Filiciak Mirosław, Danielewicz Michał, Halawa Mateusz, Paweł Mazurek, Nowotny Agata. 2010. Młodzi i Media. Nowe Media a Uczestnictwo w Kulturze. Warszawa: Wydawnictwo SWPS.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...