Wywiad z zespołem Lebowski

Autor: Maciej "Levir" Bandelak Redaktor: Levir

Dodane: 29-01-2011 13:30 ()


Paradoks: Zacznijmy od nazwy zespołu. Lebowski od razu skojarzył mi się z postacią Big Lebowskiego z filmu pod tym samym tytułem. Czy więc to od tego pochodzi nazwa? A jeśli tak to czemu akurat taka?

 

 

Krzysztof Pakuła: Propozycji nazw było naprawdę sporo, ale żadna nie spotkała się z aprobatą całego zespołu. Dopiero wspólny seans filmowy zdecydował, że „Lebowski” pasuje do nas jak ulał. Osobowość niezależna, tragikomiczna i niepozbawiona nałogów, ale z charakterem. Samo życie. Wybór był jednomyślny.

 

P: 8 lat minęło od powstania grupy do wydania płyty. To bardzo długi czas, niewiele mniej niż czekanie na osławioną pod tym względem "Chineese Democracy" Guns’n’Roses. Co wpłynęło na tak długi czas oczekiwania na płytę?

 

KP: Czynniki były bardzo prozaiczne. Zdecydowaliśmy, że nagramy materiał niezależnie, najpierw w sali prób, później w mieszkaniu gitarzysty – Marcina Grzegorczyka, które zamieniło się w studio, a on sam w realizatora i producenta, co w konsekwencji doprowadziło do wielu komplikacji. Czas pracy nad materiałem stał się wypadkową pomiędzy prozą życia rodzinnego, zmaganiami z materią i tworzeniem nowego programu na próbach.

 

Marcin Grzegorczyk: Konwencja, na którą się zdecydowaliśmy, a więc bogate aranże, drugie, trzecie plany, rozbudowane instrumentarium, sample, była niemożliwa do zrealizowania w komercyjnym studiu, ze względów ekonomicznych. Jedyną możliwością było przeprowadzenie całej sesji zupełnie samodzielnie. Musieliśmy skompletować sprzęt i oprogramowanie. Do tego wielu rzeczy uczyliśmy się na własnych błędach – trzy kroki do przodu dwa do tyłu. Jedynie ostatni etap realizacji – mastering - powierzyliśmy zewnętrznym zawodowcom, czyli studiu Master & Servant z Hamburga. Ostateczny efekt przekonuje nas, że była to słuszna droga.

 

P: Na płycie wstawiono teksty z filmów oraz miejscami w warstwie muzycznej słychać inspiracje filmami i soundtrackami z tych filmów. Czy wybór akurat tych cytatów czy odniesień był podyktowany stricte „biznesowo” czy też po prostu lubicie te filmy i chcieliście to zaznaczyć na płycie?

 

MG: Do naszej twórczości nigdy nie podchodzimy „biznesowo”. Jedynym i ostatecznym kryterium pozostaje zawsze nasz gust i efekt artystyczny, jaki chcemy osiągnąć. Pierwotnie, filmowe kwestie, które słychać na „Cinematicu”, stanowiły jedynie dodatek, ciekawostkę. Z czasem stały się jego nieodłączną częścią i myślą przewodnią albumu.

KP:   Kino jest dla nas niezwykle inspirujące, stąd pomysł by wykorzystać kilka kwestii z kanonu filmu polskiego i światowego. Notabene, ówczesne dokonania polskiej kinematografii uważamy za wybitne i dlatego po nie właśnie sięgnęliśmy. Szkoda, że nie widać następców Łomnickiego, Niemczyka, Cybulskiego czy Maklakiewicza. W ten sposób składamy hołd tym docenionym jak i niedocenionym wielkim polskim artystom. 

 

P: Będzie można posłuchać Waszej muzyki na żywo, na koncertach?

 

MG: 15 i 16 stycznia zagraliśmy w ramach festiwalu International Rock Conspiracy w Berlinie i Goleniowie z niemieckim Crystal Palace i włoskim ProgressiveXperience. Było to dla nas bardzo cenne doświadczenie, gdyż pierwszy raz konfrontowaliśmy się z międzynarodową publicznością i muzykami. Myślę, że zdaliśmy ten egzamin. Wraz z naszym managerem ciężko pracujemy nad organizacją kolejnych koncertów. Niestety w tej chwili nie możemy podać szczegółów. Po wszelkie informacje zapraszam na naszą stronę internetową: www.lebowski.pl.

 

P: Planujecie zawrzeć współpracę z jakąś orkiestrą (choćby niewielką) żeby Wasza muzyka brzmiała jeszcze bardziej filmowo?

 

KP: Szczerze mówiąc nie zastanawialiśmy się nad taką opcją, ale gdyby się pojawiła, na pewno bardzo poważnie byśmy ją rozważyli.

MG: Jeśli przy pracy nad kolejnym albumem pojawią się warunki sprzętowe i finansowe do gościnnego zaproszenia „żywych” muzyków, z pewnością skrzętnie taką możliwość wykorzystamy. Sekcja smyczków miałaby u nas co robić (śmiech). Jeśli chodzi natomiast o pomysł pod tytułem: „Lebowski – symfonicznie”, to ta formuła wydaje mi się już zgrana do bólu i raczej żadnych kroków w tym kierunku czynić nie będziemy.

 

P: Jakie plany na przyszłość? W jakim kierunku pójdzie Wasza twórczość? Czy zamierzacie jeszcze bardziej posunąć się w stronę muzyki filmowej, albo może wręcz stworzyć soundtrack do realnego filmu?

 

KP: Obecnie, jesteśmy skupieni na promocji „Cinematica” i staramy się by trafił do jak najszerszego grona słuchaczy. Dzięki temu dostępny jest on już w Polsce, Stanach Zjednoczonych, Izraelu, Włoszech, Francji, Niemczech czy Skandynawii. Z całego świata spływają również bardzo pozytywne recenzje, które bardzo na motywują do dalszych działań. Pracujemy również nad nowym materiałem, który będzie o wiele bardziej dynamiczny i surowy od Cinematica, ale niepozbawiony ciekawych harmonii i brzmień. Kilka nowych utworów już gramy na koncertach. Myślę, że możemy już mówić o stylu i brzmieniu Lebowskiego, więc słuchacze nie będą mieli problemu z rozpoznaniem nas w nowym repertuarze. A co do muzyki do obrazu filmowego - to któż nie chciałby się zmierzyć z takim wyzwaniem?

 

P: Kiedy doczekamy się kolejnego wydawnictwa?

 

KP: Jak na razie chcielibyśmy się nacieszyć tym naszym wypieszczonym "dzieckiem". I choć nowego materiału mamy na więcej niż na jeden album, to najbliższy czas przeznaczymy raczej na propagowanie „Cinematica” w wersji koncertowej aniżeli na rejestrację nowych pomysłów. O kolejnym albumie pomyślimy w przyszłym roku. 

 

P: Dziękuję za wywiad.

 

Przeczytaj także:

Recenzja "Cinematic"

Relacja z koncertu


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...