Tron: Dziedzictwo (recenzja ścieżki dźwiękowej)

Autor: Maciej "Levir" Bandelak Redaktor: Levir

Dodane: 08-01-2011 11:46 ()


Korekta: Hakamata

 

Co powstanie, gdy powierzyć stworzenie soundtracku zupełnym żółtodziobom w przemyśle muzyki filmowej, a jednocześnie będących ikoną popkultury w swoim gatunku brzmień elektronicznych? Powstanie banalna, prosta w założeniach, a jednocześnie oryginalnie brzmiąca i znakomicie spełniająca swoją rolę partytura.

 

 

Daft Punk, francuski duet, ikona muzyki elektronicznej, zdobywcy nagrody Grammy za album dance, w 2009 roku na konwencie komiksowym w San Diego zostali wybrani do stworzenia muzyki do filmu Tron: Dziedzictwo. Już sam fakt kręcenia sequelu kultowego filmu z 1982 roku z Jeffem Bridgesem w roli głównej zelektryzował widzów na całym świecie. Wybranie na twórcę ścieżki dźwiękowej duetu z Daft Punk było nie lada zaskoczeniem, biorąc pod uwagę zupełnie odmienne światy muzyki filmowej i dance. Taki wybór mógł mieć uzasadnienie ze względu na wykreowany w TRONie cyfrowy, wirtualny, elektroniczny świat, w dźwięku którego Daft Punk czuje się jak ryba w wodzie. Tymczasem Francuzi (są ponoć wielkimi fanami TRONa) zaprzęgli do roboty nie tylko swoje syntezatory i dj-skie konsole, ale i 85-osobową orkiestrę. Jak więc wyszło połączenie doświadczenia w muzyce elektronicznej z nieopierzeniem w muzyce filmowej?

Zaskakująco dobrze, choć prosto.

 

Kluczem do stworzenia dobrej partytury były trzy założenia.

 

Pierwsze - prosty, ale od razu wpadający w ucho temat przewodni, którego wyraz słyszymy już na początku filmu, a który dalej będzie podany w zmienionych aranżacjach.

 

Drugie - Proste w konstrukcji motywy z przewidywalną progresją.

 

Trzecie - umiejętne i zbalansowane połączenie orkiestry i elektroniki.

 

Banalnie? Tak. Za to świetnie sprawdza się zarówno w filmie jak i na płycie.

 

Od razu trzeba powiedzieć, że motywy orkiestrowe nie grzeszą oryginalnością, są prościutkie w konstrukcji, budowane na bazie powtarzających się krótkich, progresywnych dźwiękach, powodujących nieodparte wrażenie, że już to gdzieś słyszeliśmy. Finezji w tym żadnej nie ma, niemniej jednak ta swoista "jednostajność" staje się znakiem firmowym tej muzyki.  

 

Zapadający nam w ucho temat przewodni, który słyszymy w Overture zostaje następnie przearanżowany na kilka sposobów. Już w kolejnym utworze The Grid (gdzie słyszymy głos Jeffa Bridgesa aka Kevina Flynna) ów temat podano w wersji elektronicznej przynoszącej na myśl Brada Fiedela i jego Terminatora oraz utwory Vangelisa. We Flynn Lives mamy go podanego w najbardziej monumentalnej wersji. Resztę partytury tworzą wspomniane wyżej motywy, z których możemy wyłowić charakterystyczne dla niektórych kompozytorów techniki - w utworze Recognizer rozpoznamy więc Incepcję Hansa Zimmera, w Outlands można doszukać się Basila Poledourisa, w Disc Wars Transformersów Steve'a Jablonsky'ego, a niemal każde pociągnięcie smyczków przywodzi na myśl Johna Powella

 

Utwory stricte elektroniczne są doskonałym uzupełnieniem ścieżki dźwiękowej. Zarówno te dynamiczne i bezkompromisowe (The Son of Flynn, Arena, End of Line, Derezzed) jak i spokojne i majestatyczne (Solar Sailer, Armory) budują nastrój cyfrowego, wirtualnego świata, którego mieszkańcami są spersonifikowane programy. Część utworów jest hybrydą elektroniczno-orkiestrową, która spaja oba światy - realny i wirtualny.

 

Poprzez krótkie, powtarzające się motywy i nałożone na siebie warstwy, ścieżka dźwiękowa nabiera charakteru majestatyczności, opisującej coś wielkiego, powolnego, rozciągającego się aż po horyzont, swoistego lewiatana, którym właśnie jest filmowa sieć. Wielkie przestrzenie, gigantyczne budowle w sieci gdzie programy (i okazjonalnie użytkownicy) będące jedynie szpileczkami na ich tle są znakomicie zilustrowane, właśnie taką, a nie inną, muzyką. Daft Punk poradził sobie więc zaskakująco dobrze jak na swój debiut w tej dziedzinie, być może zachęci to do dalszych podobnych projektów na czym zyskają oba muzyczne światy.

 

Niewątpliwym minusem wydania (wina wydawcy) było wprowadzenie na rynek aż czterech wersji ścieżki, tak więc chcąc mieć wszystkie utwory trzeba czterokrotnie sięgnąć do kieszeni, co jest wybitnym sygnałem pazerności.

A na marginesie należy dodać, że muzycy z Daft Punk występują w samym filmie w epizodycznych rolach jako DJe w barze u Zuse'a.

 

 

Daft Punk - Tron: Legacy OST

Wydawca: Walt Disney Records

 

01. Overture

02. The Grid

03. The Son of Flynn

04. Recognizer

05. Armory

06. Arena

07. Rinzler

08. The Game Has Changed

09. Outlands

10. Adagio for Tron

11. Nocturne

12. End Of Line

13. Derezzed

14. Fall

15. Solar Sailer

16. Rectifier

17. Disc Wars

18. C.L.U.

19. Arrival

20. Flynn Lives

21. Tron Legacy (End Titles)

22. Finale

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...