"Lorax" - recenzja
Dodane: 08-04-2012 19:10 ()
Amerykańska widownia szaleje na punkcie ekranizacji książek Dr. Seussa, a każdy kolejny film oparty na jego twórczości może liczyć na oddane rzesze fanów. Szlaki przetarł „Grinch: świąt nie będzie”, nieco słabiej wypadł „Kot”, a w świat animacji zabrał nas „Horton słyszy Ktosia”. Jak na tle wcześniejszych obrazów poradził sobie „Lorax”?
Czy wyobrażacie sobie świat bez zielonych drzew i krzewów? Postapokaliptyczne produkcje często karmią nas wizjami wyjałowionej ziemi, gdzie piach i kurz są jedynymi towarzyszami ocalałych. Jednak trudno wyobrazić sobie nasze otoczenie całkowicie pozbawione zieleni. Witajcie w Chciakowie, miejscu gdzie mieszkańcy z uśmiechem na twarzy codziennie przemierzają ulice, patrząc na plastikowe drzewa, kupując świeże powietrze oraz krystalicznie czystą wodę w butelkach. Prawdziwa idylla. W tym stechnicyzowanym, ale też sterylnym świecie żyje dwunastoletni Ted. Przeszłość zna tylko z opowiadań swojej babci. Sytuacja w Chciakowie nie uległaby zmianie, gdyby nie marzenie Audrey, koleżanki Teda, która zapragnęła zobaczyć prawdziwe drzewa. Jak głoszą legendy, ostatnią osobą posiadającą wiedzę na temat strzelistych drzew jest Once-ler, odludek żyjący daleko poza granicami metropolii. Nie zważając na czyhające niebezpieczeństwa, Ted postanawia go odszukać.
W przeciwieństwie do „Horton słyszy Ktosia”, gdzie fabuła przerzucała nas do fantastycznego, równoległego świata, „Lorax” dotyka spraw bardziej przyziemnych. Proekologiczna wymowa animacji narzuca się już od pierwszych minut. Chciakowo jawi się jako miasto odgrodzone od reszty, w pełni zmechanizowane, a co najgorsze, produkujące tysiące odpadów. Ludzie wiodą szczęśliwy żywot, ale jakie to życie, skoro wszystko otaczające ich wokół jest sztuczne i nieprawdziwe. Nie ma zwierząt, śpiewu ptaków, szumu wody. W zamian wszędzie rozlokowane są kamery pazernego potentata, który zbił majątek na sprzedaży powietrza w butelkach. „Lorax” piętnuje konsumeryzm, będąc również przestrogą przed niepohamowaną zachłannością, która wcześnie czy później doprowadzi do całkowitej degradacji flory i fauny.
Przekaz produkcji jest klarowny, ale podany w zbyt nachalnej i łopatologicznej formie. Historia nie wciąga, staje się tylko pretekstem do intensywnego alarmowania, że nie dbamy o środowisko naturalne i sami zmierzamy do nieodwracalnego zanieczyszczenia naszej planety. Najkorzystniej, w tej bajce z przyciężkawym morałem, wypada opowieść Once-lera, po części odpowiedzialnego za pesymistyczną wizję przyszłości. W latach swojej młodości spotkał on mitycznego Loraxa – strażnika lasu. Na łonie natury przeżył fantastyczną przygodę, wśród wesołych, wszystkożernych misiołaków oraz innych zwierząt. Niestety, przypominający pomarańczowego pluszaka Lorax, odgrywa tu jedynie drugorzędną rolę.
Nie ulega wątpliwości, że najmocniejszą stroną obrazu jest animacja. Wizualizacja barwnych, fantazyjnych drzew sprawia wrażenie jakby były to istoty żywe. Nie gorzej wypadają mieszkańcy lasu, radośnie psocąc, a także uprzykrzając życie intruzom starającym się zdewastować resztki dziewiczej głuszy. Siła ludzkiej głupoty i krótkowzroczność nie mają sobie równych. Zieleń banknotu wiedzie prym nad naturalnym pięknem.
„Lorax” nie jest dziełem złym, ale też daleko mu do wybitnych przedstawicieli tego gatunku. Nadaje się w sam raz na rodzinną wyprawę do kina, o ile wasze pociechy są zagorzałymi ekologami. W innym przypadku nadmiar peanów na temat ochrony środowiska niejednemu może obrzydzić walkę o przyrodę.
5/10
Tytuł: "Lorax"
Reżyseria: Chris Renaud
Scenariusz: Cinco Paul, Ken Daurio
Na podstawie twórczości Dr Seussa
Obsada:
- Danny DeVito
- Ed Helms
- Zac Efron
- Taylor Swift
- Betty White
- Rob Riggle
- Jenny Slate
Muzyka: John Powell
Montaż: Ken Schretzmann, Steven Liu, Claire Dodgson
Scenografia: Yarrow Cheney
Czas trwania: 93 minuty
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...