"Podniebny Orzeł" - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 26-11-2010 16:22 ()


Środkowy Zachód Ameryki Północnej. Szczepy Siuksów zażarcie bronią swej kurczącej się pod naporem białych kolonistów domeny. Stada bizonów – podstawa bytu czerwonoskórych koczowników – są sukcesywnie wybijane, a poprzez bezmiar prerii ekspansywni przybysze usiłują wytyczyć linie kolejową aż do Pacyfiku. Konflikt zatem zdaje się nieunikniony. W samym zaś  jego centrum zjawia się dwóch... samurajów.

Manzō Shiotsu i Hikosaburō Soma, niegdysiejsi poddani hanatu Aizu, opuścili rodzinne strony znużeni pogłębiającymi się perturbacjami do jakich doszło w Japonii u schyłku lat sześćdziesiątych XIX wieku. Droga ku modernizacji kraju do najłatwiejszych nie należała tym bardziej, że zwolenników dzierżącego szogunat rodu Tokugawa wciąż nie brakowało. Stąd też fala uchodźców podobnych wspomnianym samurajom dotarła m.in. na wspominany kontynent. W nadziei odnalezienia spokoju ex-samurajowie osiedli pośród bezkresów Wyoming, obszaru pozornie niezagrożonego ekspansją wciąż odległych Stanów Zjednoczonych. Idylliczna atmosfera rychło nabiera dynamiki tuż po tym, gdy obaj bohaterowie natrafiają na rodzącą Indiankę z plemienia Oglala (jeden z odłamów Siuksów). Niebawem okazuję się, że kobieta zbiegła z pobliskiej faktorii białych osadników, a jej tropem podąża pościg złożony z krewkich zabijaków. Mają jednak pecha, bo zaprawieni w bojach Manzō i Hikosaburō nie zamierzają stać obojętnie wobec ich zamiarów. Przy tej okazji przybysze z Japonii dają popis swych umiejętności wprawiając w osłupienie obserwującego przebieg zdarzenia Szalonego Konia, wodza wspomnianego szczepu. 

A to zaledwie początek ciągu wydarzeń, o których traktuje niniejsza fabuła. Na niemal trzystu stronicach niniejszej opowieści obaj samurajowie wspierają Indian uparcie broniących prawa do ziemi przodków. Z góry skazaną na porażkę walkę rodzimej ludności Środkowego Zachodu ukazano tu z nieskrywaną dla nich sympatią, choć – całe szczęście – wyzbytą tak irytującej poprawności politycznej. Zbliżony etos honorowego wojownika skłania głównych bohaterów do wsparcia sprawy Indian. Ci zaś ochoczo przyjmują ich do swego plemienia doceniając odwagę, szlachetność oraz biegłość na polu walki swych nowych współplemieńców. Manzō i Hikosaburō, czy raczej Podniebny Orzeł i Wietrzny Wilk rychło zyskują status żyjących legend – tak wśród tubylców, jak i coraz tłumniej panoszących się po prerii „niebieskich mundurów”. Biada tym, którzy odważą się rzucić im wyzwanie o czym boleśnie przekonały się liczne „blade twarze” łase na indiańskie terytoria.

Niemal identyczny motyw zetknięcia dwóch odległych, a zarazem na swój sposób pokrewnych kultur podjęli realizatorzy „Ostatniego Samuraja”. Pomimo gwiazdorskiej obsady, ogromu zaangażowanych środków oraz tematu z gatunku tzw. samograjów, efekt końcowy spotkał się z bardzo zróżnicowanym przyjęciem z przewagą umiarkowanie entuzjastycznych. W przypadku „Podniebnego Orła” takich wątpliwości nie ma. Zawarta tu opowieść, skomponowana niczym pełnowymiarowy epos, z jednej strony skłania ku nostalgicznym refleksjom; z drugiej zaś zapewnia mnóstwo wrażeń wielbicielom scen batalistycznych nie pozwalając ani na moment oderwać się od wartkiej, emocjonującej fabuły.  Jak to już miało miejsce przy okazji wcześniejszych opowieści pióra Taniguchiego także i tu rzeczywistość historyczna miesza się z fikcją. Ów amalgamat wypada jednak bez dostrzegalnych „zgrzytów”. Sylwetki obecnych tu osobowości sprawiają wrażenie przekonujących w swej motywacji. Dotyczy to tak Manzō, Hikosaburō, Szalonego Konia, jak i Georga Armstronga Custera określonego tu jakże dosadnym i w pełni adekwatnym określeniem „walniętego wodza niebieskich mundurów”. Za mankament wypada uznać zbyt pobieżnie potraktowano Siedzącego Byka. Istotny udział rzeczonego w wydarzeniach związanych z przejęciem świętych dla Indian Gór Czarnych zasygnalizowano tu jedynie pobieżnie w końcówce opowieści. Usprawiedliwieniem autora jest okoliczność, że koncentruje on uwagę na jednym tylko odłamie Siuksów, wzmiankowanych wyżej Oglala.

Podobnie jak przy okazji poprzednich prac Taniguchiego skala kunsztu i skrupulatności tego autora wprost imponuję. Wiele kadrów tej rozległej narracji można podziwiać po wielokroć. Finezyjna kreska niczym w dziewiętnastowiecznych chromolitografiach znakomicie formuje strukturę świata przedstawionego, począwszy od rewelacyjnie ukazanych plenerów po detale uzbrojenia zarówno Indian, jak i ich amerykańskich adwersarzy.  Zresztą nie brak momentów, w których dostrzegalne jest bazowanie autora na materiale źródłowym z epoki w postaci rycin, czy fotografii. Nie sposób nie zgodzić się z notką wydawcy, według której w ukazywaniu piękna natury Taniguchi nie ma sobie równych. Cztery pierwsze plansze pokryto ponadto nastrojowym, lekko rozmytym kolorem. Niby niewiele, a jednak wystarczająco dużo by wyrobić sobie wyobrażenie o tym jak w całości mógł się ów tytuł prezentować, gdyby autor zdecydował się na pełnowymiarowe użycie akwareli. Choć przypisana tradycyjnej mandze stylistyka czerni i bieli w niczym nie uchybia jakości tej opowieści.

Konsekwentna prezentacja dorobku Jirō Taniguchiego przez wydawnictwo Hanami może tylko cieszyć. Tym bardziej, że zrealizowane przezeń tytuły mają szansę znaleźć uznanie również w oczach tej części czytelników, którzy z reguły komiks japoński nie tyle ignorują, co raczej w natłoku rodzimych, frankofońskich i amerykańskich produkcji nie w pełni świadomie przegapiają (do tej grupy zalicza się również piszący te słowa). A szkoda, bo twórczość tegoż autora bez cienia wątpliwości zasługuje na baczną uwagę każdego wielbiciela wybitnego komiksu.

 

Tytuł: "Podniebny Orzeł"

  • Autor: Jirō Taniguchi
  • Tłumaczenie: Radosław Bolałek  
  • Data publikacji 10.2010 r.
  • Format: 150 x 210 mm
  • Ilość stron: 288
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: kredowy
  • Druk:kolor/czarno-biały
  • Cena: 35 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...