"Latarnia" - recenzja
Dodane: 15-10-2010 16:37 ()
Istnieją takie historie, które mogłyby się wydarzyć w każdym miejscu i w każdym czasie. Niosące ze sobą jednocześnie ładunek pozytywnych emocji jak i nuty życiowej goryczy, starając się przy tym przekazać uniwersalne wartości. Właśnie do takiej opowieści pretenduje „Latarnia”, której autorem jest hiszpański artysta Paco Roca.
Pierwsze miesiące 1939 roku, wojna domowa w Hiszpanii zmierza ku końcowi. Gdzieś w północnej Katalonii osiemnastoletni republikański żołnierz usiłuje ratować swoje życie uciekając w kierunku francuskiej granicy. Splot nagłych wypadków sprawia, że ranny trafia do zapomnianej przez Boga i ludzi latarni morskiej na skalistym wybrzeżu Morza Śródziemnego. Tam znajduje opiekę starzejącego się latarnika – Telma, który zdaje się nie zauważać szalejącej dookoła wojennej zawieruchy. Dzięki niemu odzyskuje nie tylko siły fizyczne, ale również duchową równowagę po traumatycznych przeżyciach. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że sam pozytywnie wpływa na nieco zdziwaczałego samotnika.
Rozczaruje się ten, kto myśli, że „Latarnia” opowiada o krwawym konflikcie na półwyspie Iberyjskim. Autor nie rozlicza żadnej ze stron konfliktu, nie moralizuje. Niezwykle oszczędnie operuje wszelkimi faktami historycznymi, używa ich tylko w naprawdę niezbędnym minimum. Do tego stopnia, że mniej obeznany z historią XX wieku czytelnik może mieć trudności z odnalezieniem kontekstu historycznego utworu. Oczywiście nikt nie musi wiedzieć, kim byli Franco lub Azana, nie musi też mieć świadomości o okrucieństwach, których dopuszczali się walczący. (Nie musi, choć wypadałoby, aby miał, szczególnie, że wielu historyków uważa wojnę domową w Hiszpanii w latach 1936 – 1939 za preludium II wojny światowej.)
Mam to szczęście, że już nigdy nie dowiem się, jak to jest mieć szesnaście lat i uczestniczyć w konflikcie zbrojnym, którego zupełnie się nie rozumie, a który zdaje się kompletnie Cię nie dotyczyć. Takiego szczęścia nie miał Franciszek Guirado. Razem z Telmem stanowią dwójkę głównych bohaterów zagubionych na szerokich wodach morza zwanego życiem. Obaj, choć w odmienny sposób, stracili cel, do którego niegdyś żeglowali. Młodszy próbuje już tylko utrzymać swoją łódź tak, aby nie wpłynęła do Styksu, starszy dryfuje dzień po dniu, noc po nocy, usiłując dostrzec światło nieczynnej od lat latarni morskiej. Przypadkowe spotkanie na wzburzonych wodach odmienia ich los. Roca stwarza pomiędzy nimi relację, która przypomina więź mistrza i ucznia. Pokazuje proces „otwierania” się na drugiego, zupełnie obcego człowieka. Widać jak starszy odżywa, a młodszy odzyskuje chęć życia. Pozwala im cieszyć się chwilą, marzyć, odnaleźć nowy kurs, do którego mogą płynąć. Jednak w chwili największej sielanki przypomina, że życie nią nie jest. Najpierw robi to łagodnie, a następnie z całą brutalnością czasów, w których żyli.
Hiszpański twórca snuje prostą, ciepłą, w gruncie rzeczy optymistyczną opowieść, przeplataną wspomnieniami dwójki bohaterów i zapomnianymi baśniami. Ważną - dosłownie jak i metaforycznie - rolę pełni w niej tytułowa latarnia. Jest ona niemym świadkiem oraz do pewnego stopnia uczestnikiem przedstawionych zdarzeń. Światło, które daje, pomaga bezpiecznie dotrzeć do przystani, jednak gdy gaśnie tracimy drogę do celu. Wówczas czekamy w ciemności na najmniejszy rozbłysk dający choćby złudną nadzieję. Z czasem modlimy się nawet o jej pożar, bo choć wiemy, że po nim przestanie istnieć, to da nam czas na ostatni powrót.
Paco Roca poza tym, że jest sprawnym scenarzystą, całkiem dobrze radzi sobie z pracą rysownika. Styl zaprezentowany w komiksie wydaje się czasami zbyt uproszczony i oszczędny, ale momentami, szczególnie w kadrach, które obrazują wspomnienia lub opowieści Telma widać spory potencjał tego artysty. Jednak nie ma co się dziwić pewnej prostocie skoro sam autor pisze, że chciał odpocząć po tworzeniu swojego poprzedniego, zbyt pochłaniającego dzieła „i zrobić coś odprężającego”. W tym miejscu pozostaje wyrazić mi tylko nadzieję, że poznam inne komiksy tego zdolnego Hiszpana, bo skoro bardzo dobry komiks wychodzi mu mimochodem to ciekaw jestem jak wyglądają te, nad którymi pracuje w pocie czoła. Warto dodać, że do przedstawionej w „Latarni” historii bardziej wyrafinowane rysunki nie są niezbędne, a trójkolorowe plansze w zupełności wystarczają.
Na koniec warto wspomnieć o dodatkach, jakie znalazły się w polskiej edycji albumu, który ukazał się nakładem Timof Comics. Najbardziej ucieszyły mnie szkice i projekty okładek przedstawiające proces twórczo-koncepcyjny. Dowodzą one, że tworzenie powieści graficznych nie jest wcale tak łatwe jakby się mogło niektórym wydawać. Drugim ciekawym elementem jest wstęp prawdziwego hiszpańskiego latarnika, który buduje klimat przed właściwą lekturą. Jest również autorskie posłowie, które można sobie „odpuścić”. Według mnie obdziera ono cały komiks z pewnej otoczki niezwykłości i niecodzienność, z, którą tak lubimy mieć do czynienia. Do oprawy edytorskiej również nie można mieć zastrzeżeń. Jednym zdaniem: „Latarnia” jest warta swojej ceny!
Tytuł: "Latarnia"
- Scenariusz i rysunki: Paco Roca
- Tłumaczenie: Jakub Jankowski
- Wydawca: Timof Comics
- Oprawa: miękka
- Format: 168X240 mm
- Komiks nr 82
- Stron: 64
- Druk: kolor
- Cena: 35 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...