"Stanie się czas" - Poula Andersona - recenzja

Autor: Paweł "Falsafa" Kowaluk Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 09-10-2010 21:52 ()


 

Dobry pisarz jest jak haker, bo potrafi za pomocą odpowiednich słów przykuć czytelnika do książki, sprawić, że zapomni o całym świecie, i zmienić go na zawsze. Dobra książka pozostaje z nami. Po latach potrafimy przypomnieć sobie bohatera, wyimaginowane miejsce lub zdarzenie, i zaśmiać się albo zapłakać. To prawdziwa sztuka uwieść nieznajomą osobę słowami, ale dobry pisarz to potrafi.

Książka, którą recenzuję, jest niestety pod względem językowym bardzo słaba, wręcz drażniąco nieudolna, a pod względem fabularnym prosta i jałowa. Nie będę jej raczej wspominał, chyba że przypomną mi się jakieś szczególnie koślawe wyrażenia albo niezręczne chwyty narracyjne.

Ale zacznijmy jeszcze raz, od początku. Mówimy o powieści science-fiction, której bohaterem jest mutant przenoszący się w czasie. „Mutant” brzmi monstrualnie, ale nasz bohater nie jest zdeformowanym potworem. Wygląda całkiem normalnie, a może nawet jest przystojny. Nie przypomina raczej Wolverina, bo stroni od walki. Jest jednak nazywany mutantem, bo jego nietypowa kompozycja fizyczna pozwala mu wędrować w przyszłość i przeszłość jakby szedł na spacer. Też bym tak chciał!

Jack (zwanym też Johnem) wkracza w nowy świat niedostępny dla nas, zwykłych zjadaczy chleba powszedniego. Może odwiedzić starożytne cywilizacje i nieskażone przez człowieka dziewicze tereny prehistorii albo też udać się w odległą przyszłość. Z obu możliwości korzysta. Może też zgromadzić nieograniczone środki finansowe i nie musi się obawiać fizycznych zagrożeń, gdyż może po prostu zniknąć.

Gdybym miał jego moce, nie wiem, co bym zrobił, ale na pewno byłoby to coś epickiego. Jack (John) też wyrusza w epicką wyprawę, której przebieg wpłynie na historię świata. Nie tę dokonaną, ale tę, która ma dopiero nadejść (z naszego punktu widzenia).

Pewnie pomyślisz, drogi Czytelniku, że stąd wziął się tytuł „Stanie się czas”. A potem zastanowisz się głośno: „Ale co to właściwie znaczy?” Ktoś siedzący obok uciszy się wymownie, przykładając chudy palec do pomarszczonych ust, a Ty przeprosisz i wrócisz do lektury.

Śpieszę z wyjaśnieniem: „Stanie się czas” to dziwaczna fraza, która nie występuje w książce i nie ma nic wspólnego z jej treścią. Tytuł oryginału brzmi „There Will Be Time”, co można przetłumaczyć dosłownie „będzie czas”, albo może „będziemy mieli czas” czy „nadejdzie taki czas”. Jeżeli chcemy porwać się na poetycką interpretację, to nazwijmy tę powieść „Podróżnik w czasie”, „Pielgrzym czasu”, albo nawet „Jestem legendą”. Cokolwiek, byle nie „Stanie się czas”, proszę.

No dobrze, nie chcę być niesprawiedliwy, więc powiem, że może odnajdziesz w tej powieści coś dla siebie, drogi Czytelniku, jeśli tylko spojrzysz ponad marnym tytułem, kiepską fabułą i fatalnym językiem. Poul Anderson napisał „Stanie się czas” w 1973 roku i książka traktuje (albo raczej wspomina) o sprawach aktualnych w tamtym okresie. Pisze o totalitaryzmie oraz o naiwnych lewicujących amerykańskich intelektualistach, nie dostrzegających pułapek fanatyzmu.

Muszę jeszcze dodać, że spodobały mi się dwa zabiegi narracyjne. Pierwszy to sposób, w jaki poznajemy losy podróżnika w czasie: są one opowiedziane przez osobę trzecią, kompletnie niezaangażowaną w toczące się wydarzenia. Dzięki temu możemy z daleka oglądać wieloletnie zmagania bohatera, nie do końca rozumiejąc jego psychikę, co pochwalam, bo trudno byłoby nam zrozumieć psychikę kogoś, kto ma tak wielką moc. Gdybyśmy przykleili się do tego „supermana” jak przysłowiowa mucha ze ściany, moglibyśmy z czasem odkryć, że jest nudny i płaski.

Drugą rzeczą jest opis obcych. Bardzo zdawkowy i zwięzły, bo ich też oglądamy w dystansu, i to podwójnego. Jack (John) widzi ich z daleka, a potem opowiada narratorowi, który opowiada nam. Bardzo ładna technika, warto przeczytać powieść chociażby dla niej.

W ostatecznym rozrachunku „Stanie się czas” wypada w moich oczach słabo. Jestem tylko człowiekiem, i do tego takim, który nie potrafi podróżować w czasie, możliwe więc, że przemawia przeze mnie zawiść. Niemniej jednak, drogi Czytelniku, podejdź do książki z otwartym umysłem i oceń sam. Zachęcam.

 

Tytuł: Stanie się czas (there will be time)

Autor: Poul Anderson

Tłumaczenie: Tadeusz Markowski

Wydawca: Prószyński Media

Miejsce wydania: Warszawa

Data wydania: 24 .06.2010 r.

Liczba stron: 232

ISBN-13: 978-83-7648-421-1

Oprawa: miękka

Wymiary: 110 x 175 mm


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...