Bachanalia Fantastyczne - relacja

Autor: Magdalena "Wesoła Magda" Kącka Redaktor: S_p_i_d_e_r

Dodane: 09-10-2010 09:36 ()


{obrazek http://img694.imageshack.us/img694/1443/bf2010plakatgal.jpg} Chociaż Bachanalia Fantastyczne odbyły się po raz czternasty, udałam się na nie po raz pierwszy. Zawsze do Zielonej Góry było mi za daleko, ale teraz już wiem, że będę tam wracać nawet z drugiego końca Polski. Impreza urzekła mnie swoją skromnością, a jednocześnie bogactwem atrakcji.

Bachanalia to niewielki konwent, który chociaż reklamuje się jako ogólnopolski, zwykle przyciąga osoby z dużych miast położonych niedaleko Zielonej Góry – Poznania, Wrocławia oraz innych, mniejszych miejscowości. W tym roku powodem, który zachęcał niezdecydowanych, było Święto Wina odbywające się co roku we wrześniu w Zielonej Górze. Z tego też powodu organizatorzy zaprosili uczestników na konwent dzień wcześniej, w czwartek. W ten sposób miłośnicy wina mogli nacieszyć się atrakcjami oferowanymi przez miasto, a nie stracić punktów programu.

Punkty programu rozpoczęły się dopiero w piątek o godzinie 12, zatem osoby, które przybyły w czwartek miały dużo czasu, aby odespać czwartkową integrację w klubie ,,Cztery Róże dla Lucienne”. Po rejestracji i zakwaterowaniu uczestnik otrzymywał informator, przypinkę, trochę ulotek i standardową plakietkę. Mógł także wybrać salę, w której chciał się zakwaterować. Konwentowicze mieli do wyboru noclegi indywidualne za 25 zł lub noclegi w salach zbiorowych za 6 zł. Zwykle jestem przeciwniczką płacenia za nocleg, bo wejściówka powinna już zawierać jego cenę, ale za taki nocleg zapłaciłabym na każdym innym konwencie. Sale zbiorowe były w rzeczywistości 4-osobowymi pokojami w akademiku, z szafami, biurkami i łóżkami. Jeśli w sali znajdowała się np. grupa znajomych, mogli oni dostać klucz i przekazywać go sobie tak, że sala była zamknięta, a w nocy nikt nie mógł wejść. Taka forma zdecydowanie pozytywnie wpływa na ocenę konwentu. Uczestnicy nie muszą rano wstawać razem w wielkiej i głośnej sali gimnastycznej, nie ma charakterystycznego porannego smrodku, a uczestnicy i prelegenci przychodzą na punkty programu wypoczęci. Sale ,,zbiorowe” mogły spokojnie zmieścić kilkanaście osób na podłodze, ale nie było takiej potrzeby.

Punkty programu odbywały się na Uniwersytecie Zielonogórskim, oddalonym o kilka minut piechotą od akademika. Do dyspozycji uczestników oddano 3 aule, salę konsolową, salę M:tG, salę do eRPeGów, games room, green room, przestrzeń dla battle'owców oraz ewentualne sale rezerwowe, gdyby komuś coś było potrzebne. Chociaż uczestników było mało, to każdy mógł znaleźć coś dla siebie – były punkty programu dla mangowców, turnieje gier, dużo konkursów, oraz nawet... ściana wspinaczkowa. W konkursach wygrać można było walutę konwentową – Bachele. Przelicznik był podobny jak na innych konwentach, czyli 1 Bachela to 1 zł, ale w konkursach drużynowych Bachelii na osobę wychodziło tak naprawdę niewiele (120 Bacheli na każdy konkurs). Dopiero po wygranej w 2 czy 3 konkursach można było odebrać nowe pozycje książkowe czy grę planszową. Program był dosyć zróżnicowany. Nie zabrakło prelekcji, które pojawiają się na każdym konwencie (np. prelekcje o gejszach czy truciznach), ale były też punkty, których nigdy wcześniej nie spotkałam, np. konkurs musicalowy czy z wiedzy o sadze Zmierzch (który swoją drogą przyciągnął bardzo wiele osób).

Niestety, nawet najlepszy program nie przyciągnie wielu uczestników, jeśli w ogóle na konwent nie przyjadą. Często prelekcje świeciły pustkami, a niedzielne pokazywanki o 10 rano (!) rozpoczęły się po ponad 40 minutach, bo nie było chętnych. Imprezę odwiedziło ok. 260 uczestników, czego i tak nie można było odczuć, bo na terenie konwentu było ich zwykle może 100. Ciekawym pomysłem było rozdawanie konwentowej gazetki, nowej każdego dnia, w której pojawiały się informacje na temat konwentu, różne fandomowe żarty, a także ogłoszenia, które mógł nadać każdy.

Bachanalia znane są z tego, że panuje tam ciche przyzwolenie na picie alkoholu. Szkoła konwentowa zamykana była niestety o godzinie 22 (wymogi uczelni), przez co w nocy nie można było grać w gry planszowe, a wszyscy uczestnicy przenosili się do knajpy ,,u Ojca”. Abstynenci też jednak nie mogli się nudzić. W piątek odbyło się oficjalne rozpoczęcie i projekcja filmiku prezentującego kilka ostatnich lat z życia fandomu, a później wytrwalsi uczestnicy mogli obejrzeć tradycyjne tańce grupy Portugalczyków, która imprezowała w swoim gronie. W sobotę odbył się konkurs na grillmana i oficjalne zakończenie konwentu. Dla tych, którzy lubią wino (czyli dla większości uczestników) przygotowaną niewielką degustację wina białego i czerwonego.

Chociaż organizatorów było prawie tylu, co uczestników i było widać ich na korytarzach, nie zadbali oni o wszystkie szczegóły. W akademiku dopiero w sobotę pojawił się papier toaletowy, było tam generalnie brudno, mokro i śmierdziało. Jest to wprawdzie cena, jaką płacą uczestnicy za luźną atmosferę, ale wystarczyło przysłać jedną osobę z obsługi, która przynajmniej pozbierałaby butelki z toalet. W interesie organizatorów powinno być też sprawdzanie plakietek wśród uczestników. Pełna akredytacja na konwent kosztowała 35 zł, jednak nie wiem, czy gdybym była z Zielonej Góry i spała we własnym domu,, zapłaciłabym tą cenę. Każdy mógł wejść na teren konwentu, wygrać konkurs, odebrać nagrody, skorzystać z otwartego dla wszystkich games roomu itd. Większość osób, która nocowała w salach zbiorowych i tak musiała wykupić wejściówki, ale przecież znaczną część uczestników stanowili Zielonogórzanie. Ten niewielki brak organizacji był w zasadzie jedyną wadą, jaką można organizatorom zarzucić.

Ci, którzy nie mieli okazji wybrać się w tym roku na Bachanalia, powinni z całą pewnością zrobić to za rok. Komfortowe noclegi, świetnie wyposażone sale prelekcyjne Zielonogórskiego Uniwersytetu, piękne miasto, które podczas Bachanaliów zamienia się w targ z domowymi wypiekami i różnymi rodzajami wina, luźna i niezwykle sympatyczna atmosfera konwentu sprawiają, że Bachanalia są konwentem na który chce się wracać. Jeśli nie ma akurat żadnego ciekawego punktu, to można przejść się na Stare Miasto, a wieczorem wyjść na piwo do konwentowej knajpy lub po prostu zasnąć w cichym pokoju. Bachanalia to nie tylko konwent sprzyjający integracji, ale może być też okazją do taniego wypadu do Zielonej Góry, którą naprawdę warto poznać. Byłam na Bachanaliach po raz pierwszy i spodobało mi się. Jeśli za rok organizatorzy znów połączą Winobranie z konwentem, na pewno przyjadę.

korekta: Spider

 

 

Zapraszamy również do obejrzenia fotorelacji z Bachanaliów, którą wykonała autorka powyższego tekstu.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...