Recenzja książki "Smoki ze Zwyczajnej Farmy" Tada Williamsa i Deborah Beale

Autor: Dominika "Elanor" Kurek Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 04-09-2010 14:56 ()


 

Tad Williams to pisarz wszechstronny - ma wszak na swoim koncie słynny cykl fantasy "Pamięć, Smutek i Cierń" oraz nieukończoną jeszcze "Marchię cienia", dziejący się w przyszłości i jednocześnie w rzeczywistości wirtualnej "Inny Świat", a także powieść urban fantasy czy nawet pozycję o... kotach. I chociaż nawet nieszczególnie uważny czytelnik zauważy, że u podstaw wszystkich tych utworów leży podobna natura wywodząca się z bardzo tradycyjnego fantasy, to jednak swoboda autora w poruszaniu się po rozmaitych konwencjach i sztafażach jest imponująca.

Tym razem autor próbuje swoich sił w literaturze przeznaczonej dla młodszych czytelników. W "Smokach ze Zwyczajnej Farmy", napisanych wraz z żoną, Deborah Beale, Williams bierze na warsztat schemat uświęcony tradycją w tego rodzaju beletrystyce. Oto Lucinda i Tyler Jenkinsowie, dzieci z rodziny doświadczonej rozwodem, wychowywane przez kochającą, ale nie w pełni radzącą sobie z obowiązkami matkę, na wakacje wysyłani zostają na farmę swojego odległego wujka, którego nigdy wcześniej nie mieli okazji poznać. Dzieci to mieszczuchy i typowi przedstawiciele młodego pokolenia - Tyler jest niemal uzależniony od swojej konsoli, zaś Lucinda najchętniej przez całe lato gadałaby z koleżankami o telewizyjnych gwiazdorach. Perspektywa pobytu na farmie wydaje im się niczym groźba zesłania do obozu pracy. Oczywiście Zwyczajna Farma jest zupełnie niezwyczajna, hodowane na niej stworzenia nijak się mają do bydła rogatego i drobiu, a i rodzinny interes nie jest wcale taką banalną sprawą.

Mamy więc tu do czynienia z wariantem dobrze znanej historii, zaczynającej się w normalnym, "codziennym" świecie, której bohaterowie szybko jednak zostaną przeniesieni w realia zupełnie fantastyczne - choć nie ma tu mowy o "narnijskiej" wędrówce pomiędzy różnymi uniwersami. Dalej następuje okres eksploracji, doświadczalnego poznawania reguł rządzących otoczeniem - a także uświadamiania sobie problemu, z jakim zmaga się opisana rzeczywistość. I w tym momencie książka odchodzi nieco od schematu. Brak tu zarzucania bohaterów - i czytelnika - niezliczonymi opisami fantastyczności miejsca, w jakim się znaleźli, kolejnych perypetii, których celem jest jedynie pokazanie kolejnego barwnego aspektu świata przedstawionego. Po dość krótkim - choć niezaprzeczalnie charakterystycznym - pokazaniu, że oto bohaterowie wkroczyli w świat sobie nieznany, autorzy sprawnie przechodzą do zawiązania głównego konfliktu fabuły, co przynajmniej w oczach czytelnika dorosłego może uchodzić za wyraźną zaletę. Na szczęście pisarze odeszli tu również od schematu z pojedynczym, jednoznacznie złym antagonistą, za sprawą którego wydarzają się wszystkie nieszczęścia - owszem, pojawi się przeciwnik rodziny, ale spora część kłopotów dzieje się za sprawą innych postaci, niekiedy działających w dobrej wierze. Warto zresztą zwrócić tu uwagę na fakt, że książka ta dopiero otwiera cykl, planowany na pięć tomów, a niektóre zarysowane w niej motywy i postaci mają najwyraźniej odegrać znaczącą rolę dopiero w kolejnych odsłonach.

Dorosłemu czytelnikowi trudno ocenić, na ile taka nie do końca standardowa formuła spodoba się odbiorcy docelowemu, czyli starszemu dziecku czy też nastolatkowi. Jednak chociaż "Smoki ze Zwyczajnej Farmy" nie mają tego polotu i błyskotliwości, które sprawiają, że jesteśmy w stanie z zachwytem czytać literaturę dziecięcą, to jednak wciąż jest to pozycja, przy której i dorosły może z przyjemnością spędzić trochę czasu.

 

 

Tytuł: Smoki ze Zwyczajnej Farmy

Tytuł oryginału: Dragons of Ordinary Farm

Autor: Tad Williams, Deborah Beale

Tłumaczenie: Jarosław Rybski

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 2010

ISBN-13: 978-83-7510-365-6

Wymiary: 132 x 202

Liczba stron: 400

Oprawa: miękka


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...