"Balsamista" tom 6 - recenzja
Dodane: 06-08-2010 16:05 ()
Wraz z szóstą odsłoną „Balsamisty” ponownie wkraczamy w mroczny świat Mamiyi. Czy autorce udało się zgrabnie domknąć interesującą historię? Tom piąty, początkowo zapowiadany jako ostatni, przeciągnął niezamknięte wątki na kolejny, w którym też nie widać ich finału.
Konstrukcja fabuły przypomina poprzednie albumy serii. Mamiya otrzymuje kolejne trudne zlecenia, a jego wysiłki wzbudzają zachwyt klientów. Ponadto przybliżane są historie osób, które niebawem opuszczą ziemski padół. W niniejszej odsłonie autorkę nieco za bardzo poniosła fantazja. Dotychczas balsamista musiał dokonywać rekonstrukcji zmiażdżonych części ciała, trudnych ubytków… Tym razem, przywrócił niemal do życia ciało kobiety rozczłonkowane na jedenaście fragmentów oraz, na życzenie rodziny, usunął efekty operacji plastycznych denatki, która za życia była pięknością. Z poprzednich epizodów wiemy, że Mamiya posiadł iskrę bożą - jest niezwykle utalentowany w swoim zawodzie, ale raczej mało atrakcyjne wydaje się podsuwanie mu coraz bardziej skomplikowanych przypadków do rekonstrukcji. Mitsukazu Mihara sprawia, że komiks będący rozważaniem na temat sensu życia i śmierci staje się niepoważny i nierealistyczny, co odsuwa nas od przeżyć bohaterów. A są one w dalszym ciągu ważne dla fabuły komiksu.
Mamiya wyznaje wreszcie Azuce miłość. Dziewczyna nie spodziewając się takiego obrotu sprawy ucieka w związki, które zapewniają jej stabilizację oraz bezpieczeństwo. Balsamista nie rozumie tego co czuje. Obawia się szczerego, prawdziwego uczucia i wikła się w kolejne, przelotne romanse, nienawidząc siebie coraz bardziej za to, jaki jest. Byłoby lepiej, gdyby stosunki Mamiyi z jego przyjaciółką posunęły się krok do przodu. Myślę, że taki zabieg urozmaiciłby w większym stopniu opowieść. Niestety, autorka daje nam niewiele nowych wątków i każe oczekiwać na następny tom, który – jak można przewidzieć – raczej ich nie rozwiąże.
Najnowszy „Balsamista” jawi się jako najsłabszy z dotychczasowych tomów, gdyż nie wnosi nic nowego do fabuły. Wątek miłosny, który zmierzał do rozwiązania jest przeciągany i komplikowany. Również autorka nie ujawnia nowych szczegółów z życia balsamisty, bowiem koncentruje się bardziej na jego „pacjentach”. Konkludując, Mitsukazu Mihara nie posunęła się do przodu z prezentowaną opowieścią. Wystarczy porównać okładki komiksów. Chociaż na każdej z nich widnieje główny bohater, to można było dostrzec, że się różnią (jak np. w przypadku tomu trzeciego i czwartego). Tym razem znowu jest bez wyrazu.
Gdyby zakończyć cykl na tomie piątym, czyli tak jak pierwotnie planowano, komiks mógłby być naprawdę dobrą i godną polecenia serią. Ukazanie problemów z jakimi zmagają się na co dzień balsamiści, a także prywatnego życia Mamiyi było świetnym i ciekawym pomysłem. Niestety, przedłużanie historii sprawia, że do komiksu wkrada się nuda, a zniecierpliwiony czytelnik może zadać pytanie – kiedy w końcu stanie się coś, co zmieni Mamiyę? A może Mamiya nigdy się nie zmieni i zawsze będzie szukał ciepła w przelotnych romansach? Autorka powinna dać czytelnikowi wyraźne sygnały, że fabuła skręci w którąś stronę, inaczej „Balsamista” stanie się kolejnym, typowym tasiemcem.
Korekta: Raven
Tytuł: "Balsamista" tom 6
Autor: Mitsukazu Mihara
Wydawca: Hanami
Format: 150 x 210 mm
Data publikacji: maj 2010
Ilość storn: 192
Oprawa: miękka
Papier: offset
Cena: 25 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...