"Galeria dla dorosłych" - recenzja

Autor: Argante Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 23-07-2010 00:59 ()


 

Na wstępie trzeba powiedzieć, że to dziwna książka - i wielkie w niej materii pomieszanie. „Galeria dla dorosłych” to drugi już, po „Galerii Złamanych Piór”, zbiór felietonów Feliksa Kresa wydany przez Fabrykę Słów. O ile jednak tom pierwszy był jednolity, a felietony w nim zawarte dotyczyły trudnej sztuki pisania i przeznaczone były dla pisarzy in spe, o tyle w drugim felietony zmieniają konwencję, a czytelnik docelowy także nieco się zmienia. Pierwsza - krótsza - część książki to dalszy ciąg „Galerii Złamanych Piór”. Są to felietony ze wskazówkami dla piszących i pragnących debiutu wydawniczego, uzupełnione komentarzami do konkretnych nadesłanych tekstów. W części drugiej komentarzy już nie ma, bo formuła felietonów zmienia się na bardziej ogólną: czytelnicy nadsyłają już tylko listy, a autor pisze o fantastyce i pisarstwie ogólnie, sporo miejsca poświęcając wyrażeniu swoich poglądów na sprawy bardziej, mniej i dużo mniej z tymi tematami związane. Książkę kończy żart literacki - regulamin nagrody Złotego Kota - i opowiadanie „Senea”, polecane przez Kresa w jednym z felietonów jako przykład udanej próby przedstawienia nowej rasy w prozie fantasy.

Dlaczego „Galeria dla dorosłych” jest dziwna? Przede wszystkim dlatego, że panuje w niej prawdziwy chaos tematyczny: Kres pisze w zasadzie o wszystkim, od konstrukcji postaci literackich po współczesny polski feminizm; oczywiście sprzyja temu luźna konwencja felietonu jako gatunku literackiego, ale sam autor przyznaje, że musi pilnować stosowania się do zasady tematyczności, bo powinien pisać o fantastyce, a pisze o czym innym. Im bardziej książka ma się ku końcowi, tym trudniej mu trzymać się tego postanowienia, toteż czytelnik dowiaduje się, co pisarz sądzi o języku poprawnym politycznie, o prawie do posiadania broni, o parytetach w polityce, obrazie uczuć religijnych w sztuce i dostępności pornografii w kioskach. Poglądy autora, które można ogólnie określić jako liberalne, wypełniają sporą część książki, choć tematyka literacka powraca w miarę regularnie (zresztą nadmierna ogólność nie jest przypadłością wyłącznie Kresa, ale charakteryzuje lwią część felietonów w prasie poświęconej fantastyce, więc czytelnik, który wie, co otwiera, raczej nie będzie tą cechą „Galerii...” zaskoczony). Element światopoglądowy, wpleciony obficie w cykl, zainteresuje pewnie przede wszystkim miłośników autora, którzy sięgną po książkę zainteresowani nie tyle fantastyką jako taką, co samym Kresem.

Jeśli zaś chodzi o fantastykę, teksty zawarte w książce powinny zainteresować nie tylko czytelników „Galerii Złamanych Piór” czy tych, którzy lubią patrzeć, jak bliźni są gnębieni nielitościwymi komentarzami autora rubryki - tym bardziej, że w drugim tomie komentarze Kresa stały się jakby łagodniejsze i bardziej stonowane, w dużej mierze ustępując miejsca wskazówkom. Mimo uporczywych próśb odbiorców, aby dział był kontynuowany, a teksty nadal mogły napływać, coraz mniej jest omówień pojedynczych przypadków, a coraz więcej porad i refleksji ogólnych, porównań i odniesień historycznych (np. puszczenie oka do weteranów fantastyki przy nawiązaniu w „Młodych i starych” do editoriali Adama Hollanka w pierwszych numerach „Fantastyki”). Autor nadal radzi pisać lub nie pisać, mówi o błędach i tłumaczy, jak się ich wystrzegać, ale też wypowiada się ogólnie na temat literatury, a niektóre z tych wypowiedzi przyciągają uwagę.

Przede wszystkim - autor mówi bez ogródek, że uważa się za twórcę literatury popularnej, rozrywkowej, i w zakresie takiej tylko może udzielać ewentualnych porad. Literatura taka, jak mówi, ma się dobrze czytać, zawierać ciekawą fabułę i postacie wzbudzające zainteresowanie - nie ma natomiast ambicji sięgających Nobla. To szczere podejście do tematu jest dość oryginalne na tle naszej lokalnej wersji odwiecznego sporu o Wartość Fantastyki i jak się ona ma do Wartości Literackiej w ogóle. Kres przyznaje, że fantastyka w znacznej części jest literaturą rozrywkową, że on sam taką właśnie literaturę pisze i na takiej się zna, że, wreszcie, nie jest to dla fantastyki szczególny powód do chwały czy, przeciwnie, ujma: taka jest kolej rzeczy, że literatura rozrywkowa jest i będzie, bo ma swoje miejsce w kulturalnym ekosystemie i fakt ten należy uznać, a nie oceniać. (Aczkolwiek pojawiają się w „Galerii...” i elementy apologii, kiedy tradycyjnie wzmiankowany jest Vonnegut i Lem, ale także Kafka i Swift). Jeśli dobrze odczytuję punkt widzenia autora, przesłanie jest na wskroś praktyczne i realistyczne: ludzie oczekują walk, przygód, romansów i rozterek, więc trzeba im je dać.

W którym punkcie Kres podnosi poprzeczkę przyszłym pisarzom? Na etapie konstrukcji - tam, gdzie świat przedstawiony w przyszłej powieści czy noweli jest jeszcze in statu nascendi i grozi mu wypełnienie klasycznymi (czyli tolkienowskimi) elfami, krasnoludami i smokami, z których każdy, jak w partii szachów albo „Gwiezdnych Wojnach”, jednoznacznie opowie się po jasnej lub ciemnej stronie mocy. Autor felietonów wzywa, by uciec od klasycznych wzorców, stworzyć inne rasy czy kultury, dodać szczyptę realizmu, tak żeby powstała historia była opowieścią nową, a nie powielającą starożytne i szacowne szablony wywodzące się jeszcze z „Weird Tales” (choć Kres wini tu raczej Tolkiena, którego nie lubi, bo ciężko mu się czytało „Władcę Pierścieni”). Chwali także spójność świata - choć ubolewa nad brakiem zainteresowania większości czytelników tym aspektem powieści - i niejednoznaczność moralną bohaterów. Wszystko to łączy się z jego zapowiedzią pisania o fantastyce takiej, jaką czyta, i takiej, jaką pisze, a stopień zaawansowania poruszanych problemów przestaje dziwić, gdy z komentarzy na początku książki dowiemy się, że autorzy tekstów nadsyłanych Kresowi mieli kłujące w oczy problemy głównie na poziomie językowym.

Przy lekturze trudno nie zadać sobie pytania: po co i dla kogo powstała „Galeria dla dorosłych”, traktująca o stylistyce, polityce, bohaterach literackich, feministkach, pisarzach, czytelnikach, smokach, elfach i czeskich artystach niepoprawnych politycznie? Sądząc po liczbie nadesłanych autorowi tekstów, wydaje się, że takie właśnie wskazówki, napisane lekko i przetykane dygresjami, są potrzebne, bo istnieje duża grupa ludzi, która na nie czeka, nie ustając w stylistycznym szlifowaniu swoich tekstów - o elfach albo bez elfów.

Warto sięgnąć po „Galerię...”, jeśli ktoś lubi Kresa, jego styl i poczucie humoru - innymi słowy, można polecić ją fanom. Innym potencjalnym czytelnikom chciałabym jeszcze powiedzieć, że tytuł nie ma się nijak do treści, tzn. jeśli ktoś sięgnie po książkę dla „dorosłych” treści, zdecydowanie się zawiedzie: to jest książka prawie o wszystkim, ale jednak nie o tym, i trudno powiedzieć, dlaczego została tak zatytułowana (choć za plus tytułu można uznać, że posłużył za inspirację autorom ciekawej okładki, wyróżniającej się na tle innych projektów wydawnictwa). Jeśli miałabym określić wiekowo grupę odbiorczą „Galerii...”, byłaby to raczej wczesna młodzież. Ale może się mylę. Ostatecznie - jestem wiekową, przesiąkniętą Tolkienem, przywykłą do elfów staruszką.

 

 

Tytuł: Galeria dla dorosłych

Autor: Feliks W. Kres

Wydawca: Fabryka Słów

Data wydania: 16.07.2010 r.

Liczba stron: 456

ISBN-13: 978-83-7574-142-1

Oprawa: miękka

Wymiary: 125 x 195 mm

Cena: 33,00 zł


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...