Wywiad ze Stefanem Dardą

Autor: Krzysztof Księski Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 15-07-2010 10:53 ()


 

Debiutowałeś późno, bo w wieku 36 lat. Czym zajmowałeś się wcześniej? Jak doszło do tego, że postanowiłeś zadebiutować „Domem na wyrębach”? Jakie były Twoje początki twórcze?

 

Myślę, że nie przesadzę, odpowiadając, że wszystko zaczęło się jeszcze w czasach szkoły podstawowej. Miałem to szczęście, że spotkałem na swojej drodze człowieka, który całkowicie odmienił moje życie (jemu właśnie zadedykowałem moją drugą książkę – „Słoneczną Dolinę”). Okazało się, że warto sięgać dalej i wyżej. Najpierw były wyprawy turystyczne na Roztocze i w najróżniejsze polskie góry. Później z plecakiem ruszyłem dalej, w góry ukraińskie i słowackie. W czasie studiów rozpoczęła się fantastyczna przygoda z „Orkiestrą św. Mikołaja”, fascynacja naszą rodzimą kulturą ludową i miejscami często nieznanymi dla innych. Po ukończeniu studiów utknąłem w miejscu i zaczęło mi czegoś brakować, więc wziąłem się za pisanie, które dawało szansę na zmianę tego nieco zbyt „statycznego” życia. Opublikowałem w Internecie swoje wiersze, które zostały przyjęte nadspodziewanie dobrze, a później postanowiłem zmierzyć się z prozą. Wymyśliłem sobie, że napiszę mniej więcej trzydziestostronicowe opowiadanie „Wyręby”. Opowiadanie przerodziło się w powieść i tak właśnie doszło do mojego debiutu.

 

„Dom na wyrębach” został przyjęty bardzo dobrze. Spodziewałeś się tego? Jak sądzisz, skąd to powodzenie?

 

Już sam powieściowy debiut był dla mnie przyjemnym zaskoczeniem. Obserwuję uważnie polski rynek fantastyki i wiem, jak trudno wydać książkę beż wcześniejszego „przygotowania gruntu” poprzez publikacje w czasopismach. „Dom na wyrębach” w bardzo krótkim czasie doczekał się dodruku, a później drugiego wydania i kolejnego dodruku. Myślę, że czytelnicy docenili swojskie klimaty zawarte w książce, umiejscowienie akcji w niezwykłych pejzażach wschodniej Polski i nawiązanie do  rodzimych wierzeń ludowych. Niezmiernie mnie to cieszy.

 

Czy jesteś zawodowym pisarzem, czy też to tylko Twoja dodatkowa działalność? Czym zajmujesz się na co dzień?

 

Pracuję w jednym z przemyskich urzędów. Myślę, że dla każdego, kto publikuje, wielkim marzeniem jest poświęcenie się tylko i wyłącznie pisaniu. Sądzę jednak, że na to w moim przypadku jest jeszcze za wcześnie. Może kiedyś…

 

Fach pisarza łączy się ze spotkaniami z fanami. Czy pamiętasz swoje pierwsze takie spotkanie? Bardzo się wtedy denerwowałeś?

 

Oczywiście, tego nie da się zapomnieć. „Dom na wyrębach” miał premierę na krakowskich Targach Książki, których byłem gościem. Trudno tu mówić o „spotkaniu z fanami” – wszak byłem tylko debiutantem, niemniej jednak ogromnie się denerwowałem i ręka bardzo drżała, gdy wpisywałem moje pierwsze dedykacje. Szczerze mówiąc, byłem wtedy kłębkiem nerwów.

 

Zdarza się, że czytelnicy podsuwają Ci pomysły, z których korzystasz?

 

Zdarza się, że na spotkaniach autorskich lub poprzez pocztę mailową dostaję takie pomysły. Dotychczas realizuję swoje wcześniejsze pomysły, lecz w przyszłości z pewnością skorzystam z tych niezwykłych rad. To wielki wyraz zaufania i postaram się nie zawieść oczekiwań moich czytelników.

 

Jakie książki, filmy wpłynęły na Ciebie najbardziej?

 

Jeśli chodzi o ksiązki, to z pewnością byłyby to: „Dolina Issy” Miłosza, „Grek Zorba” Kazantzakisa, „Wilk stepowy” Hessego, „Sto lat samotności” Marqeza i „Liryki” Iwaszkiewicza. Jeśli chodzi o filmy, to trudno byłoby mi wskazać jakieś konkretne tytuły.

 

Piszesz literaturę grozy, jednak sporo w niej również wątków psychologicznych, obyczajowych, także kryminalnych. Z czego to wynika? Czy planujesz w przyszłości przenieść akcenty albo całkowicie zmienić tematykę swojej prozy?

 

Trudno mi coś powiedzieć na temat tego, czym w moim pisaniu będę zajmował się w przyszłości. Na razie mam jasno określone cele: „Starzyzna” – druga część „Czarnego Wygonu”, zbiór opowiadań (roboczy tytuł: „Mroczne historie i inne opowiadania”), a potem powieść nawiązująca pewnymi wątkami do „Domu na wyrębach”. Chciałbym też napisać książkę (przynajmniej jedną), umiejscowioną na Podkarpaciu. Co będzie potem? Sam nie wiem,. ale faktycznie, fascynują mnie wątki psychologiczno-obyczajowe. Jednak jeśli nawet wejdę w ten klimat, nie sądzę, bym zrezygnował z mrocznych klimatów.

 

Akcja Twoich powieści umiejscowiona jest na Lubelszczyźnie, w samym Lublinie, na Roztoczu. Czy to efekt Twojego przywiązania do regionu, czy też coś innego? Na co możemy liczyć w kolejnych Twoich utworach?

 

Określam się mianem mieszkańca południowo-wschodniej Polski. Jestem bardzo związany z tymi okolicami i moje plany literackie sytuują się właśnie w tym regionie. Jednak nie dam sobie uciąć głowy, że tylko tutaj będę umiejscawiał swoje opowieści.

 

W jaki sposób przebiega Twoja praca nad tekstem? Ile dziennie pracujesz? Podobno Heinlein pisał dany tekst tylko raz, nic nie poprawiał i zanosił go do wydawcy. Z kolei Asimov poprawiał tekst tylko raz. A Ty jak postępujesz? Ile razy siadasz do tego samego kawałka tekstu?

 

Generalnie rzecz ujmując, piszę tylko raz, czasem (tuż przed napisaniem kolejnej partii tekstu) poprawiam tylko drobiazgi. Nie wiem, czy to najlepsze rozwiązanie, lecz tak właśnie pracuje mi się najlepiej. Zanim zasiądę do pisania, muszę dokładnie wiedzieć, co chcę przelać na monitor komputera. Nie pracuję w ten sposób, że piszę określoną ilość znaków każdego dnia.

 

Co doradziłbyś osobom, które chciałyby zadebiutować?

 

Warto mieć zaufane osoby, które bez ogródek powiedzą, co jest nie tak w tekście. To bardzo ważne. Rady zaprzyjaźnionych osób są niezwykle ważne. Można tez skorzystać z Internetu. Tam na pewno nie spotkamy „klakierów”. Sam bardzo sobie cenię uwagi, które odnosiły się do moich pierwszych prób literackich. Myślę, że w znaczącym stopniu ułatwiły one mój debiut.

 

Życzę powodzenia w dalszej pracy twórczej. Dziękuję za rozmowę.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...