"Incognegro" - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 09-07-2010 19:48 ()


“Incognegro” to kolejny komiks po “Deogratiasie” poruszający w ramach serii „XX Wiek/Wiek XXI” kwestię zbrodni motywowanych nietolerancją. Johnson wraz z Pleecem odsłaniają przed czytelnikiem kulisy segregacji Czarnych, nasilającej się na Południu Stanów Zjednoczonych Ameryki podczas okresu rekonstrukcji po Wojnie Secesyjnej oraz na przełomie przedostatnich wieków. Temat interesujący i do tego rzadko poruszany w kulturze masowej, ale w omawianej historii podjęty z małym polotem.

Główną osią fabularną noweli graficznej są śledztwa Zane’a Pinchbacka, pracującego w „New Holland Herald”. Nowojorski dziennikarz jest Afroamerykaninem posiadającym jasną karnację skóry, dzięki której zyskuje carte blanche wśród białych amerykanów. Zane wykorzystuje to do piętnowania linczów organizowanych przez Ku-Klux-Klan na łamach swoich artykułów. Obserwujemy poczynania Zane’a od chwili zakończenia ostatniej sprawy, której finał był mało fortunny. Nieprzyjemne doświadczenia oraz chęć odniesienia sukcesu w zawodzie pisarza kierują go do złożenia rezygnacji na biurku redaktora naczelnego pisma. Szef składa mu wtedy propozycję nie do odrzucenia – przyjęcie ostatniego tematu w zamian za posadę redaktora naczelnego oraz autorską kolumnę. Zane przyjmuje ofertę, ale z innych pobudek. Okazuje się, że tematem kolejnego tekstu ma być jego rodzony brat, oskarżony o zabójstwo białej dziewczyny. Redaktor wspólnie z zarozumiałym przyjacielem wyjeżdżają w okolice Missisipi, by powstrzymać samosąd na bracie i rozwiązać niezwykle zawiłą zagadkę kryminalną.

Mat Johnson jest pisarzem - propagatorem kultury afrykańskiej oraz historii Murzynów. Robi to w sposób skrupulatny i rzetelny, a „Incognegro” nie jest bynajmniej odstępstwem od normy. Czytając komiks odczuwalny jest wkład pracy badawczej, podjętej przez scenarzystę, aby jak najdokładniej odwzorować obraz społeczny folkloru Południa USA. Poznajemy dzięki temu podłoże tamtejszej nienawiści rasowej, mającej swe korzenie od niewolniczych praktyk z XVII wieku. Przedstawiając poszczególne akty wrogości Johnson podkreśla wartość języka jako narzędzia mającego moc tworzenia rzeczywistości. Jest ono tak właściwie działaniem kreującym relacje dominacji między ludźmi, co m.in. pomogło aktywistom organizacji rasistowskich w nadaniu linczom statusu rozrywki w lokalnych wioskach.

Ponadczasowa mądrość zawarta w przesłaniu komiksu jest niestety dobrze zakryta w zagmatwanej, niespecjalnie porywczej fabule. Wydaje się, jakby scenarzysta chciał usmażyć kilka pieczeni na jednym ogniu. Stworzył w końcu historię mającą ambicję być jednocześnie przemyślanym kryminałem i obrazem minionej epoki zarazem, odzwierciedlającym esencję rasistowskich tendencji w kulturze amerykańskiej oraz ukazującym niemożność jednoznacznego zdefiniowania własnej tożsamości. Cel zacny i do tego zrealizowany, ale ma się wrażenie, że potencjał zamierzonego planu nie został w pełni wykorzystany. Brakuje pewnego poczucia równowagi, szczególnie w warstwie narracyjnej, bywającej przegadaną i momentami męczącą. Do tego chwilami irytująca jest postać głównego bohatera, którego portret psychologiczny został opracowany niekonsekwentnie. Raz widzimy go jako sprytnego dziennikarza, komunikatywnego i błyskotliwego. Za drugim razem widzimy go zaś jako naiwniaka, dającego się łatwo podejść i wpaść w niemałe tarapaty. 

Warren Pleece, znany u nas z „Lucyfera” Mike’a Careya, sprawił się tutaj co najwyżej poprawnie. Nie można mu zarzucić braku umiejętności warsztatowych, ale też nie nadał historii poczucia napięcia i intensywności, których gdzieniegdzie brakuje. Jest to przede wszystkim wina zrezygnowania z jakiejkolwiek palety kolorystycznej i oznak szarości. Komiks jest czarno-biały w dosłownym tego słowa znaczeniu i o ile w tej konkretnej historii taki wybór jest uzasadniony (podkreśla zapyziały światopogląd radykałów z Południa, dzielących rzeczy wyłącznie na lepsze lub gorsze, dobre lub złe), to nie sprawdza się zawsze w poszczególnych scenach, zubożając je i niwelując ich oddziaływanie.

Reasumując, „Incognegro” to lektura obowiązkowa dla osób fascynujących się historią USA, chcących pogłębić świadomość kulturową. Jest to ponadto wartościowa lektura przestrzegająca, z jaką łatwością można zmanipulować ludzki umysł, by siać wrogość wobec innych. I chociaż jako historia szybko ulatuje z pamięci to dobrze, że takie pozycje ukazują się na księgarskich półkach. Szczególnie teraz, gdy w Ameryce narastają protesty nacjonalistycznego ruchu Tea Party, a Polska jest niepotrzebnie dzielona przez media, znamienitości nauki i kultury na nowoczesną oraz konserwatywną.

 

Tytuł: "Incognegro"

  • Scenariusz: Mat Johnson
  • Rysunki: Warren Pleece
  • Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 21.06.2010 r.
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: kredowy
  • Druk: czarno-biały
  • Objętość: 136 stron
  • Format: 190 x 260 mm
  • Cena: 39,90 zł

 

    


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...