"Wielcy kompozytorzy filmowi" - Wojciech Kilar

Autor: Maciej "Levir" Bandelak Redaktor: Levir

Dodane: 17-04-2010 15:23 ()


 

 

W połowie listopada ubiegłego roku Agora, wydawca m.in. Gazety Wyborczej, rozpoczęła sprzedaż kolekcji zatytułowanej "Wielcy kompozytorzy filmowi". Obecnie jest już dostępna cała kolekcja, której poszczególnym częściom przyjrzymy się bliżej.

 

Korekta: Motyl

 

 

 

"Muzyka filmowa wymaga od kompozytora odpowiedzialności. Kiedy piszę muzykę symfoniczną, jestem jedynym autorem. Kiedy piszę muzykę filmową, to jest to zobowiązanie(...) Pisząc utwór symfoniczny, startuję od zera, jakbym stał w górach pod pionową skałą, na którą muszę się wspiąć bez żadnej pomocy. Kiedy piszę muzykę filmową - mam do dyspozycji łańcuchy, liny i klamry, czyli pomoc we wspinaczce do zamierzonego celu..."

 

W połowie listopada ubiegłego roku Agora, wydawca m.in. Gazety Wyborczej, rozpoczęła sprzedaż kolekcji zatytułowanej "Wielcy kompozytorzy filmowi". Kolekcje tematyczne dodawane do wszelkiej maści gazet robią się coraz popularniejsze. Niejednokrotnie mieliśmy już zestawy filmowe, muzyczne czy dokumentalne. Agora postanowiła uraczyć nas kolekcją szczególnie mi bliską, czyli muzyką filmową. Jest to dobra okazja nie tylko do zrecenzowania poszczególnych wydań, lecz także do zastanowienia się czy takie wydawnictwo ma sens z punktu widzenia odbiorcy (bo z punktu widzenia wydawcy jak najbardziej, w końcu wyciągają od nas, klientów, spore pieniądze). Od momentu ukazania się pierwszego "tomu" co tydzień dostawaliśmy nową płytkę z muzyką innego kompozytora, aż do uzbierania wszystkich dwudziestu - 10 polskich i 10 zagranicznych. 

 

Na pewno będzie można dyskutować o tym, czy taki, a nie inny wybór nazwisk jest dobry. Na pewno każdy z odbiorców kolekcji ponarzeka, iż brakuje mu np. Danny'ego Elfmana, Jamesa Hornera albo jeszcze kogoś innego. Cóż, wszystkim nie dogodzi, każdy ma swoje gusta; dobrego rozwiązania, przy tego typu ograniczonych ilościowo wydawnictwach, nie będzie. Ktoś może zauważyć, że po co kupować taką kolekcję, na płytach której znajdują się wybrane (mniej lub bardziej szczęśliwie) utwory z filmografii kompozytorskiej skoro można łatwo zaopatrzyć się (legalnie bądź nie) w to co się lubi, na dodatek nie wybiórczo, a całościowo. Prawda. Niemniej jednak, kolekcja Agory jest gratką z trzech powodów. 

 

Pierwsze primo, mamy okazję posłuchać muzyki kompozytorów, której zwykle ze świecą szukać. Soundtracki Waldemara Kazaneckiego, Jerzego Matuszkiewicza, Henryka Kuźniaka czy Charliego Chaplina nie są łatwe do zdobycia, o ile w ogóle zostały wydane. Drugie primo, utwory na płytach kolekcji nie są tymi, które słyszymy oryginalnie na soundtrackach (wyjątek stanowi muzyka Wojciecha Kilara, o czym poniżej). Nagrane one zostały przez różne orkiestry, w różnych miejscach i na różnych koncertach. Jest to więc świetna okazja, aby usłyszeć jak one brzmią w wykonaniu "live", bez cyfrowego masteringu i wszelkich komputerowych obróbek, które w toku produkcji soundtracka są nieodzowne. Stanowi to dobry materiał do recenzji. Trzecie primo, książeczki dołączone do wydania zawierają w sobie biografię danego artysty, lecz uzupełnioną o różne wypowiedzi czy anegdotki, czego nie znajdziemy na stronach internetowych - a nawet jeśli, to po przeglądnięciu wielu stron.

 

Pierwszym wydawnictwem z kolekcji wybrano dzieła Wojciecha Kilara, jednego z najbardziej cenionych na całym świecie polskich kompozytorów. Samo wydanie od strony technicznej prezentuje się nieźle, choć daleko mu do ideału. Dostajemy w swoje ręce kolorową książeczkę, w tekturowej oprawie, gdzie na kilkunastu stronach prezentowane są różne informacje i ciekawostki z życia kompozytora. Każde wydanie zaczyna się od motta, bądź złotej myśli danego artysty w temacie muzyki filmowej oraz od... uśmiechniętej Grażyny Torbickiej, która reklamuje wydawnictwo (ach ta reklama, przeniknie wszędzie). 

 

O ile zrecenzowanie kolejnych wydawnictw będzie ciekawsze i bardziej na miejscu, o tyle na dzień dobry Agora serwuje nam pewien recenzencki kłopot. Jak wspomniałem na wstępie, w przypadku Wojciecha Kilara, wszystkie utwory nie są aranżacjami, a oryginałami pochodzącymi z różnych ścieżek dźwiękowych. Jest to więc kompilacja najciekawszych (wg wyboru wydawcy, z czym można oczywiście się spierać) utworów artysty, z nieśmiertelnym „Draculą” na czele, z którego na płycie umieszczono dwa kawałki "The Brides" i "Vampire Hunters". Jest to także jedyny wybór spośród zilustrowanych przez Kilara filmów zagranicznych. Pozostałe 18 utworów wybrano z filmów polskich, rozpoczynając od przepięknego walca z "Trędowatej". To nie jedyny walc na płycie, bowiem wybór padł również na walca z "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy. Przy doborze utworów kierowano się wybitnie upodobaniami w kierunku tańców, bowiem mamy tu możliwość posłuchania jeszcze dwukrotnie tanga z "Salta" Tadeusza Konwickiego, jak również z "Zazdrości i medycyny", a także wieńczącego płytę poloneza z "Pana Tadeusza".

 

 

Jak wspomniałem wyżej, przy tym wydawnictwie można jedynie oceniać trafność wyboru utworów, które trafiły na płytę, co jednak mija się z celem, ponieważ każdy ma własne gusta i swoje wyobrażenie o tym co na CDku powinno się znaleźć.

 

Niniejszą płytę należy traktować jako przedsmak tego, co znajduje się na kolejnych "odcinkach" serii. Tak też potraktować należy tenże artykuł.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...