"Przygody Gala Asteriksa" - recenzja
Dodane: 08-04-2010 22:46 ()
Kiedy blisko dwadzieścia lat temu ukazał się w Polsce pierwszy album serii „Asteriks”, nie przypuszczałem, że dane mi będzie przeczytać cały cykl. Nauczony doświadczeniem z Orbitą, która rozpoczęła publikację wielu interesujących tytułów, ale ich nie dokończyła, byłem raczej sceptycznie nastawiony.
Kolejne tomiki przygód sympatycznych Galów pojawiały się w miarę regularnie, z większym lub mniejszym poślizgiem. Niektóre z nich to już białe kruki, ciężko jest dostać poszczególne pozycje. Nie dziwi więc fakt reedycji wybranych tomów, zwłaszcza że obok „Thorgala”, perypetie Asteriksa i Obeliksa cieszą się w nadwiślańskim kraju niesłabnącą popularnością.
Dla każdego, kto nie miał jeszcze styczności z niezłomnymi Galami (czy jest ktoś taki?) pierwszy tom serii to okazja do przekroczenia bram fantastycznego świata wykreowanego przez Rene Goscinny’ego i Alberta Uderzo, a także poznania zwyczajów mieszkańców malowniczej osady w Bretanii, która jako jedyna oparła się potędze Cezara. Z pozoru nudne wiejskie życie urozmaicone jest różnymi dyscyplinami sportu, które świadczą o tężyźnie fizycznej drobnego, galijskiego narodu. Częste kłótnie o świeżą rybę kończą się zapasami w stylu wolnym, a co niektórzy preferują nawet rzut przeciwnikiem w dal. Nie wolno zapomnieć o „dzikobraniu”, czyli tradycyjnej wyprawie po zwierzynę, stanowiąca niedościgniony przysmak tamtejszego jadłospisu. Dzik na tysiąc sposobów - po prostu delicje i niebo w gębie. Nie umywają się przy nim ani nektar, ani ambrozja. W ramach rekreacji, po dość sowitym posiłku, można się zrelaksować spacerując po lesie. Jeżeli los okaże się łaskawy można po drodze spotkać zbłąkanego Rzymianina. Przydatna lekcja boksu ożywczo wpływa na stan ducha i ciała, a czasami zdarzy się nawet rzut oszczepem.
Nie sposób nie wspomnieć o solidarnym oporze mieszkańców wioski przeciwko kolejnym szlagierom piosenki ludowej w wykonaniu bożyszcza miejscowej młodzieży, Kakofoniksa. Może w Lutecji jego aksamitny głos, przypominający rozpaczliwe drapanie kocimi pazurami o metalowe podłoże, byłby doceniony, ale w wiosce powoduje, że kury przestają znosić jaja, a kwiatki w ogródku Dobrominy więdną zanim na dobre zakwitną. Biedny bard zazwyczaj kończy nierówną rywalizację z rozentuzjazmowanym tłumem z podbitym okiem i spętany więzami szczerej oraz dozgonnej przyjaźni.
Głównych postaci komiksu chyba nie trzeba przedstawiać. Gwiazdy filmów fabularnych i animowanych: Asteriks - mały spryciarz oraz Obeliks - zbrojne ramię wioski. Aby wielbiciele czworonogów nie poczuli się urażeni, dodam, że jest jeszcze Idefiks – śnieżnobiały pies zaczepno-obronny, maskotka i ulubieniec wszystkich. Ogromny wkład w sukcesy wojenne niepozornych mieszkańców wnosi druid Panoramiks, posiadający umiejętność parzenia magicznego napoju. Ów smakowity wywar dodaje nadludzkich sił i wlewa dużo pewności w waleczne serca Galów. Rzymianie ze sporą regularnością poznają na własnej skórze zalety spożywania tegoż specyfiku, toteż knują przeciwko sędziwemu mędrcowi.
„Przygody Gala Asteriksa” traktują o porwaniu Panoramiksa i próbie jego odbicia. Nie zabraknie dzików, Rzymian, poważnych i abstrakcyjnych rozmów o poziomkach (w pierwotnym wydaniu o malinach) oraz humoru w najlepszym wydaniu. W porównaniu do pierwszej publikacji kolory plansz posiadają właściwe barwy, a imiona bohaterów pisane są jednolicie (zamiast dwojako Asteriks i Panoramix, poprawiono też nazwę Gallów na Galów).
Z sentymentem po raz kolejny sięgnąłem po tę pozycję. Mimo że w niniejszym tomie kreska Uderzo jeszcze ewoluuje, to album bawi tak samo dobrze, jak przeczytany za pierwszym razem. Polecam, naprawdę warto.
Korekta: Ania Stańczyk
Tytuł: "Przygody Gala Asteriksa"
- Scenariusz: Rene Goscinny
- Rysunki: Albert Uderzo
- Tłumaczenie: Andrzej Frybes
- Wydawca: Egmont Polska
- Data publikacji: 03.2010
- Wydanie: IV
- Liczba stron: 48
- Format: A4
- Okładka: miękka, kolorowa
- Papier: offsetowy
- Druk: kolorowy
- Cena: 19,90 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...