"Lasy Opalu" - recenzja

Autor: Ludwik Redaktor: Motyl

Dodane: 01-04-2010 21:09 ()


     „Lasy Opalu” to francuska seria komiksowa autorstwa Christophe'a Arlestona (twórcy świata Troy) oraz rysownika Philipe'a Pelleta, powstająca od 2000 roku, na którą składa się obecnie już sześć części. Pierwszy tom cyklu ukazał się w „Fantasy Komiks” - nowej antologii opublikowanej nakładem wydawnictwa Egmont. Poza tą historią można w niej znaleźć jeszcze dwa pełnowymiarowe albumy oraz krótkie humorystyczne stripy.

Krainy Opalu to świat lasów. Piękne i groźne puszcze, pełne gigantycznych drzew oraz najróżniejszych istot, rosną od mroźnej północy po upalne południe. Nieprzebrane knieje pokrywają obszar pięciu królestw, w których ludzie żyją w harmonii i symbiozie z otaczającą ich przyrodą (pod czujną „opieką” kapłanów Światła, sprawujących pieczę nad kamieniami mocy). Budują u stóp potężnych pni okazałe, acz gustowne domostwa, łączące się w osady i miasteczka. Takie jak na przykład Drummor, w północnej części Ordanu, w którym zaczyna się opowieść.

Głównym bohaterem historii jest Drako, syn słynnego szkłodzieja (choć równie dobrze mógłby być to słynny kowal). Drako to typowy materiał na bohatera sagi fantasy, taki ze starych proroctw, którego karierę można streścić w dwóch słowach - „od zera do bohatera”. Oczywiście jak każdy początkujący heros posiada ku temu odpowiednie przymioty ciała, ducha i umysłu. Jest więc młody, przystojny, odważny, porywczy, beztroski, lekkomyślny (lub po prostu głupi), chwilami mało rozgarnięty, jak również brak mu obycia oraz przydatnych umiejętności, bo sztukę wydmuchiwania szkła taką nie nazwiemy. Do tego zestawu należy jeszcze dodać (co w tym wypadku należy uznać za wadę) indoktrynację religijną, z której jednak dość szybo zostanie „wyleczony”.

„Lasy Opalu” to niemal do bólu kanoniczne fantasy, jakiego jestem fanem, przez co ta cecha nie stanowi dla mnie wady, a może nawet uznaję ją za zaletę. Arleston dość zręcznie, jak i nieco przewrotnie żongluje „oklepanymi” schematami oraz motywami typowymi dla tego sformalizowanego gatunku, a także tak fantazyjnie miksuje elementy jego formuły, iż tworzy zupełnie nową jakość. Składa się na nią swobodnie wplatany, zupełnie nie wymuszony, ale co najważniejsze całkiem przyzwoity humor. Tak więc w komiksie mamy „tych złych”, dysponujących mocą wielokrotnie przewyższającą „tych dobrych”. Znajdziemy w nim także nieco pokrętne substraty goblinów oraz hobbitów (choć może w tym momencie nadużywam tego określenia). Na niebie zauważymy włochate bestie, między drzewami chitynowe kreatury, a z podziemi wyłonią się obleczone w żelazo demony. W końcu mamy piękne kobiety i mądrych starców oraz rozsądny powód do zemsty, stanowiący jeden z elementów motywacyjnych bohaterów. Nawet nie warto wspominać o tak fundamentalnych elementach fantasy jak wtórność świata i dużego znaczenia w nim przyrody, oparciu części reguł logiki na magii, wielkiej tajemnicy czy ważnej roli odbywanej podróży.

W tym momencie należy zauważyć, iż osoby nie lubujące się szczególnie w tym gatunku mogą się poczuć zawiedzione albumem. Będą widziały w nim tylko kalki innych dzieł, a nie nowo wykreowaną krainę. Jednak taka właśnie jest specyfika fantasy, bo we wszystkich historiach  opowiadanych w jej ramach chodzi mniej lub więcej o to samo. Osobną kwestią jaką teoretycznie można zarzucić scenarzyście to autoplagiat. Istnieją bowiem pewne analogie pomiędzy „Lasami Opalu” a „Lanfeustem z Troy”, przejawiają się one szczególnie w pewnym podobieństwie bohaterów obydwu serii. Osobiście uważam jednak, że wzmiankowane tytuły mają własną tożsamość z odmiennym klimatem budowany w równym stopniu przez fabułę i jej wszystkie elementy oraz grafiki świetnych artystów.

Za stronę graficzną „Bransolety Coharsa” odpowiadają rysownik Philippe Pellet oraz kolorysta Christian Goussale. Obaj zachwycili i zauroczyli mnie już od pierwszej planszy, pięknymi leśnymi krajobrazami oraz efektowną architekturą drewnianych chat, a także żywymi kolorami. Szczególnie dobre wrażenie robią pełne detali kadry Pelleta. Jego dokładna, realistyczna kreska buduje klimat opowieści, może nawet w większym stopniu niż scenariusz. Niestety w warstwie graficznej można znaleźć szczyptę dziegciu. Są nią kolory, które nie zawsze idealnie pasują do szkiców rysownika. Na większości stron prezentują się bardzo dobrze lub wręcz świetnie, gdy jednak Goussale zabiera się za wypełnianie kolorami kadrów przedstawiających ogień, mój zmysł estetyczny zaczyna się buntować. Jednak jest to drobiazg, którym w odniesieniu do całości komiksu, nie warto się przejmować. Szczerze mówiąc chętnie obejrzałbym ten album w pierwotnym formacie, ale i tak się cieszę, że został wydany w Polsce.

„Lasy Opalu” polecam przede wszystkim fanom fantasy, a Ci, którzy nie lubią tego gatunku niech omijają „Fantasy Komiks” szerokim łukiem. Natomiast reszta, jeśli ma ochotę na lekkie, odprężające, mainstermowe, francuskie czytadło, przy którym nie trzeba zbytnio wytężać mózgu, może sięgnąć bez obaw po tę antologię i dać się wciągnąć na kilka chwil w mroczne lasy Opalu, uprawiając krótkotrwały eskapizm. Co do „Fantasy Komiks” to warto nabyć ten periodyk, gdyż to naprawdę opłacalna inwestycja w kilka momentów komiksowej przyjemności i choć uważam „Lasy Opalu” za najlepszą jej cześć, pozostałe serie nie są w znaczący sposób gorsze.

 

Fantasy Komiks - tom 1

  • "Lasy Opalu": „Bransoleta Coharsa”
  • Scenariusz: Christophe Arleston
  • Rysunki: Philipe Pellet
  • Kolor: Christian Goussale
  • Wydawca: Egmont
  • Ilość stron: 48 (160 FK)
  • Format: 170x260 mm
  • Częstotliwość: Miesięcznik
  • Data publikacji: 18.03.10 r.
  • Cena: 19,99 zł.

Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...