Recenzja książki "Magia kąsa" Ilony Andrews

Autor: Dominika "Elanor" Kurek Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 16-03-2010 11:56 ()


 

Tytuł: Magia kąsa

Tytuł oryginału: Magic Bites

Autor: Ilona Andrews

Tłumaczenie: Anna Czapla

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data wydania: luty 2010 r.

ISBN-13: 978-83-7574-186-5

Wymiary: 125 x 205

Liczba stron: 448

Oprawa: miękka

Seria: Obca Krew

Cena: 34,90 zł

 

 

Od pierwszych rozdziałów powieści "Magia kąsa" Ilony Andrews nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to typowy produkt Fabryki Słów. Jako że w utworze rosyjsko-amerykańskiego małżeństwa kryjącego się pod tym pseudonimem trudno doszukiwać się inspiracji innymi publikowanymi w polskim wydawnictwie książkami, nie sposób zaprzeczyć, że pozycja ta została doskonale wybrana, ponieważ idealnie wpasowuje się w trend promowany przez tę oficynę. To lektura lekka, przeciętna językowo, interesująca i nie wymagająca wysilenia zbyt wielu szarych komórek.

Założenia świata powieści, choć może nie rewolucyjne, są pełne potencjału. Atlanta z niedalekiej przyszłości, dotknięta magiczną katastrofą, stanowi coś w rodzaju połączenia klimatu postapokaliptycznego z urban fantasy, a nawet fragmentami znanej dobrze miłośnikom gier RPG atmosfery „Świata Mroku”. Czy raczej stanowiłaby, gdyby autorzy poświęcili choć trochę więcej miejsca na jej opisanie. Poza luźno rozsianymi wzmiankami i rzuceniem kilku raczej nieznanych polskiemu odbiorcy nazw miejscowych, o świecie dowiadujemy się bardzo niewiele. Owszem, wielu czytelników ceni styl przedstawiania świata za pomocą wzmianek i aluzji, z każdą rozwianą tajemnicą stawiający trzy kolejne pytania. Jednak autorzy tej powieści przekroczyli tu granicę praktyczności - zamiast kusić czytelnika tajemnicą, by ze zniecierpliwieniem przewracał każdą kolejną stronę, stworzyli świat na tyle niedookreślony, że odbiorcy nie pozostaje nic innego, jak porzucić nadzieję na barwne tło i skupić się na śledzeniu losów głównej bohaterki. Jednocześnie zaś wkładane są w jej usta lub myśli zupełnie nienaturalne objaśnienia pewnych mechanizmów świata - magii czy charakteru spotykanych nienaturalnych stworzeń - które niebezpiecznie zbliżają się do maniery nazywanej niekiedy z angielska info dump, czyli przekazywania czytelnikowi niezbędnych informacji o konstrukcji świata w za pomocą zarzucania go faktami w narracji.

 Skoro wspomniano już o głównej bohaterce, warto napisać o niej kilka słów. Kate Daniels pracuje jako wolny strzelec w bliżej nieokreślonej roli najemniczki walczącej z nadprzyrodzonymi zjawiskami i nienaturalnymi istotami. To typowa twardzielka - sprawnie macha mieczem, zna się na wszelakich niebezpieczeństwach świata, a jej niewyparzony język zdaje się przyciągać do niej połowę godnych zainteresowania facetów z okolicy - dosłownie damski wiedźmin przyszłości. Autorzy nie usiłują przesadnie rozbudowywać warstwy psychologicznej bohaterki - za jej motywację wystarcza fakt, iż próbuje rozwiązać zagadkę morderstwa swojego przyjaciela i mentora - natomiast umieszczają w niej garść tajemnic, z których rozwiązaniem poczekamy do następnego tomu książki.

Dlaczego więc, mimo tej niewątpliwej schematyczności i niedopracowania świata, czas spędzony na lekturze powieści nie jest zmarnowany? Ponieważ - jakkolwiek niepoważnie by to nie brzmiało - fabuła jest intrygująca. Owszem, brak w niej rewolucyjnych pomysłów i zwalających z nóg zwrotów akcji. Natomiast prowadzone przez główną bohaterkę śledztwo, które wiedzie ją przez światek najpotężniejszych nadnaturalnych istot Atlanty przyszłości, toczy się w nieoczywisty sposób i niemal do końca nie jesteśmy do końca pewni, czy mordercą jest przysłowiowy kamerdyner, czy jednak ktoś inny. W dobie pozornie kryminalnych historii, które nieraz okazują się zaledwie okazją do postmodernistycznej zabawy światem, powieść taka jak "Magia kąsa" okazuje się być, paradoksalnie, ożywcza.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...