"Pokonać Kostuchę" - recenzja
Dodane: 17-01-2010 16:32 ()
Na dobre i na złe
Nie przepadam za serialami o tematyce okołolekarskiej i widząc w telewizji takie tytuły jak: „Ostry dyżur” czy „Chirurdzy” odruchowo szukam pilota. Kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po „Pokonać Kostuchę” byłem delikatnie mówiąc, sceptyczny. I co wynikło z lektury? Czytajcie dalej…
Ostry Dyżur Parano
Fabuła debiutanckiej ksiązki Josha Bazella nie pozostawia czytelnikowi wiele czasu na złapanie oddechu. Akcja startuje z przysłowiowym wykopem i utrzymuję intensywne tempo aż do ostatnich stron. Fabuła powieści biegnie dwutorowo. Z jednej strony obserwujemy typowy, choć chyba nie jest to najlepsze określenie, dzień z życia głównego bohatera. W trakcie rozlicznych utarczek ze złośliwymi i kłopotliwymi pacjentami oraz personelem placówki, w której pracuje, poznajemy jego poglądy na świat. Druga oś czasowa ma charakter retrospektywny i opowiada o przeszłości bohatera oraz motywach, stojących za podejmowanymi przez niego działaniami. Nie zdradzając za wiele i podsumowując historię Petera Browna, mogę napisać, że jest on byłym członkiem mafii, który w wyniku opisanych w książce zdarzeń zdecydował się zdradzić dawnych kompanów i zeznawać przeciwko nim. Objęty programem ochrony świadków usiłował porzucić przeszłość, jednak jak to często bywa w tego typu historiach, ta postanowiła upomnieć się o niego. Opisywane wydarzenia wzbudziły we mnie w trakcie lektury całą gamę uczuć. Pochłaniając napisaną w wyjątkowo dowcipnym stylu powieść, nie mogłem ani na chwilę powstrzymać się od śmiechu, niekiedy maniakalnego, innym razem będącego jedynie tłumionym chichotem. Akcja została obficie okraszona rozmaitymi anegdotami i żartami sytuacyjnymi związanymi zarówno z mafią, jak i zawodem lekarza, ze znakomicie opisaną sceną operacji na czele. Autor postarał się, aby czytelnik nie nudził się ani przez chwilę.
Doktor House spotyka Michaela Corleone
Jest to między innymi zasługą głównego bohatera. Peter Brown, czy raczej Pietro Brnwa, jest polsko-żydowskim emigrantem; jak już wspomniałem to były mafijny hitman, obecnie lekarz. Postać, której barwny i awanturniczy życiorys doskonale wpisuję się w mocno odrealnioną i nieco schizofreniczną konwencję powieści. Piotruś nie przebiera w słowach i środkach dążąc do celu, ale mimo to potrafi być również człowiekiem zaskakująco wrażliwym. Na otaczającą go rzeczywistość szpitala Manhattan General patrzy w sposób na poły cyniczny, a na poły ironiczny. Nie stroni od złośliwych komentarzy na temat wszystkiego, co go otacza, zaczynając od przedstawicieli handlowych koncernów farmaceutycznych, a na systemie ochrony świadków i kolegach po fachu skończywszy. Pacjentów, w zależności od poziomu własnego zadowolenie i nastroju, traktuję lepiej lub gorzej, ale zawsze stara się im pomóc, nawet jeśli oznacza to, że przy okazji sam będzie musiał wpakować się nie lada kłopoty. Kiedy nie jest już w stanie poradzić sobie z rzeczywistością nie stroni od różnego rodzaju dopalaczy. Stara się czerpać z życia pełnymi garściami nie zapominając jednocześnie o swoich obowiązkach. Bezwzględny dla wrogów, oddany przyjaciołom i ludziom, którymi się opiekuje w niespotykany sposób, łączy w sobie cechy znanych filmowych gangsterów, takich jak Tony Montana czy Michael Corleone, z mocno pythonowskim poczuciem humoru i wiedzą oraz ciętym językiem Gregory’ego House’a. No i życzliwością, jakiej nie powstydziłby się doktor Lubicz. Postać ta ma tylko jedną, niewielką wadę. Czytając o jego poczynaniach można odnieść wrażenie, że jest niezniszczalnym supermanem o wręcz nadludzkiej inteligencji i umiejętnościach. Mimo to nie wpłynęła ona na mój odbiór książki, ponieważ taka kreacja doskonale wpisuję się we wspomnianą już, odrealnioną i szaloną konwencję, w której króluję absurd i przesada.
Rekonwalescencja…
…po przeczytaniu „Pokonać Kostuchę” opiera się głównie na leczeniu nadwyrężonej przepony. Nieustannie drażniona przez napady spazmatycznego śmiechu jeszcze długo przypominać wam będzie o niesamowitej książce. Historia Petera Browna, pomimo nieco rozczarowującego zakończenia, jedynie szczątkowo nakreślonych postaci pobocznych, urzeka i pochłania do końca. Autor co chwila zaskakuje czytelnika niesamowitymi i zwariowanymi pomysłami. Pomimo wymienionych wad powieść czyta się znakomicie. Główny bohater i atmosfera otaczającego go świata to klasa sama w sobie, która z nawiązką wynagrodzi wam drobne niedociągnięcia. Z czystym sumieniem polecam ten tytuł wszystkim miłośnikom szalonego i wisielczego humoru, a także wartkiej akcji. Z zainteresowaniem będę śledził rozwój kariery Josha Bazella i z pewnością sięgnę po jego kolejną powieść. I pamiętajcie dzieci, nie bierzcie narkotyków, przeczytajcie „Pokonać Kostuchę”. Jazda gwarantowana.
Tytuł: "Pokonać kostuchę"
Autor: Josh Bazell
Tłumaczenie: Jarosław Rybski
Wydawnictwo: Rebis
Data publikacji: 08.2009
Liczba stron: 336
Format: 135x215 mm
Oprawa: miękka
Cena: 29,90 zł.
Dziękujemy wydawnictwu Rebis za udostępnienie książki do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...