"Wrota do piekieł" - recenzja

Autor: Maciej Kuczyński Redaktor: Motyl

Dodane: 02-01-2010 09:47 ()


Sam Raimi porzuca na chwile opowieści o tkającym pajęczą sieć superbohaterze i wykonuje ruch w stronę rzeszy fanów jego dawnych produkcji - powraca do kina grozy.  

Po krótkim wstępie, gdzie chłopiec, który dopuścił się kradzieży biżuterii należącej do cyganki, zostaje przeklęty i żywcem wciągnięty w piekielną otchłań, poznajemy naszą główną bohaterkę Christine Brown (Alison Lohman). Pracuje ona w pocie czoła w banku w dziale kredytów, mając nadzieję na szybki awans i lepsze zarobki. Pewnego dnia przychodzi do niej stara cyganka, Sylvia Ganush (Lorna Raver), z prośbą o przesunięcie terminu spłaty kredytu. Christine, myśląca jedynie o swojej karierze, nie zgadza się wykonać operacji niekorzystnej dla swoich chlebodawców i odmawia klientce. Zdesperowana i upokorzona cyganka rzuca na nią diabelską klątwę. Dziewczyna ma tylko trzy dni na odczynienie uroku, w przeciwnym wypadku jej dusza zostanie wciągnięta do piekielnych czeluści.

Wszyscy fani horrorów Sama Raimiego dobrze wiedzą, za co go kochają. Styl grozy Sama nie jest i nigdy nie był stylem śmiertelnie poważnym. "Martwe Zło" oraz jego kontynuacje potrafiły być filmami równie strasznymi, co i zabawnymi, w których zdolny reżyser umiejętnie bawił się mieszaniem konwencji komedii i horroru, podszytego grubą nicią kiczu. Obraz posiada naprawdę niezły klimat przysparzający chwile napięcia i niepewności. Zaraz obok idzie szereg scen, w których widz jest w stanie niejednokrotnie wybuchnąć śmiechem. Taka przeplatanka różnych emocji i wrażeń sprawdza się naprawdę znośnie, dostarczając nam dzisiaj wręcz zapomnianej formy opowiadania z dreszczykiem, za którą tak tęskniliśmy.

Dobór aktorów również pozostawia dobre wrażenie. Alison Lohman, znana szerszej publiczności z takich filmów jak: "Biały Oleander", "Gdzie leży prawda", "Beowulf", w bardzo przekonujący sposób wcieliła się w rolę Christine Brown. Raimi dobrze nią pokierował. Sama postać została przez reżysera wymyślona w taki sposób, iż właściwie widz chce, aby pracownica banku skończyła w ogniu piekielnym i dopinguje złym mocom. Jej poczytania irytują, bohaterka nie może sobie zjednać fanów ani swoją osobowością, ani tym bardziej zachowaniem. Ale jest to typowy zabieg w dziełach Raimiego, u którego fatalistyczny rozwój fabuły w horrorze stoi na pierwszym miejscu, zostawiając daleko w tyle chęć identyfikacji z głównym protagonistą. Na uwagę zasługuje także bez dwóch zdań Lorna Raver w roli władającej klątwami pani Ganush. Poczuła klimat, mówiąc kolokwialnie, i swoim niewielkim skądinąd występem sprawia, że oglądający z niecierpliwością czeka na kolejne spotkanie z jej postacią.

Sam Raimi z pewnością dopieścił swoich fanów, którzy w dalszym ciągu czekają na powrót Asha. "Wrota do piekieł" nie zawiodą tych, którym przyjemność sprawia oglądanie horroru nie całkiem na serio, oraz którym łezka kręci się w oku na widok stylu kręcenia i momentami tandetnych efektów specjalnych z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. To właśnie głównie do nich skierowany jest ten obraz. Entuzjaści horrorów azjatyckich, a także współczesnych, naszpikowanych efektami specjalnymi filmów, o śmiertelnie poważnych postaciach z pogranicza świata żywych i umarłych, odbiorą go jedynie jako przaśną parodię kina grozy. 

 

 

Tytuł: "Wrota do piekeł"

Reżyseria: Sam Raimi      

Scenariusz: Sam Raimi, Ivan Raimi      

Obsada:

  • Alison Lohman
  • Justin Long
  • Lorna Raver
  • Dileep Rao
  • David Paymer
  • Adriana Barraza
  • Reggie Lee

Muzyka: Christopher Young     

Zdjęcia: Peter Deming     

Montaż: Bob Murawski      

Kostiumy: Isis Mussenden     

Czas trwania: 99 minut   


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...