Guardians of the Forest - recenzja
Dodane: 01-01-2010 03:43 ()
{obrazek http://img191.imageshack.us/img191/6963/m124043560100281004blgu.jpg}
Książkę tą zakupiłem już dość dawno temu, ale długo musiała czekać na swoją kolej. Będąc zajętym czytaniem innych pozycji, pożyczyłem ją mojemu koledze. Po paru dniach oddał mi ją twierdząc, że to „nudny heroic” i nie przebrnął nawet przez pierwsze 50 stron. Po takich słowach powieść ta spadła gdzieś na sam dół mojej listy. Było to zanim przeczytałem książkę „Sigmar: Młotodzierżca” autorstwa Grahama McNeilla, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Któregoś pięknego dnia przeglądając półkę w poszukiwaniu kolejnej lektury, wzrok mój padł na grzbiet książki, na której widniało „Graham McNeill”. Tym oto prostym sposobem, na liście lektur do przeczytania, książka ta od razu znalazła się na pierwszym miejscu.
Na odwrocie tej pozycji znajdujemy to, od czego większość z nas zaczyna zapoznawanie się z książką, czyli opisaną w kilkunastu zdaniach fabułę. Jednak uważam, iż osoba, która odpowiadała za ten krótki fragment nie zrobiła tego odpowiednio, gdyż niesamowicie uprościła całość, a przez to słabo zachęciła do zgłębienia zawartości. Do tego okładka przedstawiająca fragment lasu i dwa elfy. No cóż, jej autor wie jak zawęzić grono potencjalnych nabywców. Naprawdę można było się bardziej postarać i lepiej dobrać okładkę do książki. Wracając jednak do krótkiego opisu z tylnej okładki. Informuje nas o tym, że akcja będzie działa się w elfickim lesie Athel Loren, do którego trafia bretoński rycerz Leofric Carrard, by tam, razem z elfami, stawić czoła nadchodzącemu zagrożeniu w postaci istot Chaosu. Klęska ma splugawić las i odbić się na samej Bretonii. Jaka klęska? Zapowiada się raczej klasyczne zwycięstwo połączonych sił dobra przeciwko złu (oczywiście przypłacone niepowetowanymi stratami). Takie wrażenie miałem za każdym razem, gdy czytałem ten krótki tekst. Podniosłem się na duchu patrząc powtórnie na nazwisko autora, po czym zabrałem się za lekturę.
Przez książkę przebrnąłem bardzo szybko. Nie spodziewałem się, że mnie tak mocno wciągnie. Zastanawiam się o jakich elementach fabularnych wspomnieć by zachęcić do niej, ale nie mogę znaleźć odpowiednich, bo czuję, że mogę odebrać nieco zabawy osobom, które sięgną po tę pozycję. To co opisuje krótka notka na odwrocie książki za żadne skarby nie oddaje bogactwa tego, co znajdujemy wewnątrz. Wątek tam opisany mimo, że co jakiś czas się pojawia fragmentarycznie, zajmuje tak naprawdę niewielką część książki i stanowi jej podsumowanie. Całą pozostałą przestrzeń autor wypełnia opisami i różnymi motywami związanymi zarówno z elfami oraz istotami zamieszkującymi Athel Loren, jak i historią Leofrica. Jeżeli idzie o leśny lud to poznajemy ich hierarchię, zwyczaje oraz konflikty. Wszystko to ładnie dopełnia mapka lasu znajdująca się na pierwszych stronicach książki. W przypadku bretońskiego rycerza mamy odwołanie do jego udziału w Burzy Chaosu i zmianami w jego psychice, które zaszły na skutek tego wydarzenia. Występuje też parę wątków, które do ostatnich stron pozostały dla mnie zagadką, a dopiero po zakończeniu lektury i pewnych przemyśleniach na temat całości nagle doznałem olśnienia i pewne rzeczy nabrały sensu. To mi się podoba. Kiedy po zakończeniu lektury nie odkładam odruchowo książki na półkę, a jeszcze raz na nią spoglądam i zaczynam się zastanawiać zarówno nad fabułą, jak i postaciami, a właśnie coś takiego wywołało u mnie zakończenie tej powieści. Tak dobrego rozwiązania fabularnego dawno nie czytałem.
Nie przypominam sobie książki, która jednak nie miałaby jakichś wad. Także i ta pozycja nie uniknęła pewnych, „ale”, choć nie są to na pewno rzeczy poważne. Trochę drażnił mnie początek. McNeill bardzo powoli rozwijał akcję i niektóre elementy strasznie mi się wydłużały, jednak trapiło mnie to tylko przez jakieś pierwsze sto stron, później już było z górki. Inną kwestią są opisy. Jedni je lubią bardziej soczyste innych z kolei zadowalają te skąpe. Autor zdecydowanie stosuje te pierwsze i pewnie by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie fakt, że książka jest po angielsku, a przez to wielu słów w opisach zawartych, po prostu nie rozumiałem. Na szczęście ta drobna niedogodność tyczy się tylko opisów.
Te, w powyższym akapicie wymienione, elementy nie zmieniają jednak ogólnego odbioru książki. Graham McNeill stworzył kolejną niesamowitą powieść, która fenomenalnie oddaje klimat Warhammera. Najlepszym podsumowaniem fabuły oraz klimatu wytworzonego przez autora, będzie myśl bretońskiego rycerza, głównego bohatera powieści:
„They fought because Chaos had to be opposed wherever it was found.”*
- Leofric Carrard
* “Walczyli, ponieważ Chaosowi należało się przeciwstawić gdziekolwiek został napotkany.” – tł. Krzak
Tytuł: "Guardians of the Forest”
Autor: Graham McNeill
Wydawnictwo: Black Library
Data wydania: 2005
Liczba stron: 418
Oprawa: miękka
Recenzent: Daniel "Krzak" Krzaczkowski
Korekta: Agnieszka Kida
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...