"Eden: It's an Endless World!" - recenzja

Autor: Michał „de99ial” Romaniuk Redaktor: Motyl

Dodane: 24-12-2009 13:43 ()


Kiedy w 2002 roku kupiłem pierwszy epizod mangi EDEN, Egmont planował wydanie sześciu tomów. Byłem wtedy na drugim roku studiów i taka ilość woluminów zachęciła mnie do zainteresowania się tym tytułem. Potem, zanim się obejrzałem, sześć tomów minęło, a ja nie miałem dosyć i z niecierpliwością czekałem na kolejne.

Teraz, pod koniec 2009, ukazał się ostatni, zamykający serię, osiemnasty tom. I wiecie co? Warto było czekać tych kilka lat na tę sagę. Gdybym wtedy wiedział, że EDEN będzie składał się z osiemnastu tomów pewnie bym zrezygnował z zakupu. Ale gdybym wiedział jaką historię te tomiki opowiedzą – nie wahałbym się tak jak wahałem się wtedy, w 2002 roku. Bo osiemnaście tomów EDENA to osiemnaście kawałków genialnej historii, składających się na jeden z najlepszych cykli komiksowych wszech czasów. Tak, to przejaw geniuszu w czystej postaci.

Fabuła rozpoczyna się w przyszłości mniej więcej 100 lat do przodu od teraz, na przełomie wieków XXI i XXII, kiedy to zostaje odkryty dziwaczny wirus – nazwany potem closure virus – powodujący stwardnienie skóry aż do chwili jej przemiany w kamień. Potem następuje obumarcie i wygnicie wewnętrznych organów, które wylewają się wszelkimi naturalnymi otworami, aby na koniec zostawić po człowieku pustą skorupę. Wirus roznosi się drogą kropelkową i jest zaraźliwy jak grypa. Pięknie, nie?

Świat szaleje. Naukowcy nie dają rady, nie można opracować szczepionki ani lekarstwa, badania nie przynoszą rezultatów. Pojawiają się więc genialne myśli, godne nazistów, o stworzeniu zamkniętych środowisk z wybranymi ludźmi. Ci wybrańcy, żyjąc w całkowicie odseparowanych od świata zewnętrznego warunkach, mają zapewnić w przyszłości potrzebny materiał do ewentualnego ponownego zaludnienia planety. W takim środowisku poznajemy Ennoię Ballarda i Hannę Mayall, dwie z kilku głównych postaci, wokół których będą toczyć się najróżniejsze wydarzenia. Ośrodek, w którym przyszło im żyć, w wyniku działań jednego z pracowników (uważa on, że zaraza jest boską próbą wyczyszczenia planety i rozpoczęcia wszystkiego na nowo, więc kim jest człowiek, aby się temu przeciwstawić?) zostaje zainfekowany. Okazuje się, że zarówno Ennoah jak i Hanna mają wrodzą odporność na closure virus – czyżby tym samym mieli stać się nowymi Adamem i Ewą? Równolegle z tymi wydarzeniami w ONZ dochodzi do przewrotu politycznego, w wyniku którego organizacja – zwana Propatrią – dochodzi do władzy. Cel jej założycieli jest iście wzniosły – zjednoczyć ludzkość pod jednym sztandarem. Szkoda tylko, że uznali, iż cel uświęca środki.

Tak oto rozpoczyna się jedna z najwspanialszych historii z jakimi do tej pory się zetknąłem. Fabuła jest wielowątkowa, przesycona politycznymi intrygami, gangsterskimi (Ennoah Ballard, wkrótce po wyżej opisanych wydarzeniach, założy jeden z najbardziej wpływowych karteli narkotykowych) porachunkami, filozoficznymi rozmyślaniami nad sensem istnienia i rolą człowieka. Podejmuje także inne trudne tematy – wyzysk człowieka, wyzysk krajów trzeciego świata przez światowe koncerny i mocarstwa ekonomiczno–militarne, granica ingerencji genetycznych modyfikacji i eksperymentów, terroryzm i wiele, wiele innych. Tytuł co krok zaskakuje i sprawia, że zaczyna się o wielu rzeczach myśleć.

Postaci biorące udział w opisywanych wydarzeniach nie są czarno–białe. To całe spektrum szarości. Nie ma tam ludzi świętych i bez skazy. Każdy ma coś na sumieniu, ale jednocześnie każdy jest przedstawiony w taki sposób, że da się go lubić – no, może poza członkami gangu pedofili – porywaczy. Główni bohaterowie, oraz ci z nieco dalszego planu, są bardzo realistycznie przedstawieni, mają szczegółowo oddane charaktery, które Hiroki Endo – autor mangi – w umiejętny sposób prezentuje czytelnikowi. Serwuje ich historie po kawałku, w formie retrospekcji oraz wydarzeń, w których te osoby biorą udział. Ten element został dopracowany niemal perfekcyjnie.

EDEN to świetna opowieść o ludziach, postawionych w obliczu trudnych wydarzeń i sytuacji, w których muszą sobie poradzić i bardzo często podejmować istotne decyzje. Jedne mają wpływ tylko na ich życie oraz bliskich, inne odciskają piętno na całym świecie. Rozwój wydarzeń śledzi się z zapartym tchem, i z tomu na tom chce się więcej.

Akcja osadzona jest głównie na terenach Ameryki Południowej, czasami przenoszona jest na obszary Chin czy innych krajów. Autor nie boi się mocnych słów, nie unika niewygodnych społecznie tematów, a rysunkiem świetnie wpasowuje się w podejmowaną przez siebie konwencję. Z jednej strony mamy szczegóły techniczne, wiele opisów odnoszących się do współczesnej nauki, a z drugiej kunsztowne rysunki rozcinanych ostrzami czy rozrywanych kulami ciał. Hiroki Endo pokazuje wprost co wielkokalibrowa broń może zrobić z człowiekiem, jak działa mina przeciwpiechotna czy jak działają szrapnele. Naturalizm w najdrobniejszych szczegółach – ale ten naturalizm świetnie uzupełnia poważną historię, którą jest EDEN. To manga dla dojrzałego odbiorcy, podejmująca szeroką tematykę, nie unikająca sfer istotnych dla człowieka – jak śmierć czy seks. Aż dziw, że EDEN nie wzbudził szumu medialnego, bo – pamięta ktoś jeszcze? – „goła pupa Bulmy” przy tej mandze to jak mrówka przy słoniu. Autor obiera pewien kurs i konsekwentnie nim podąża do samego końca.

Nie będę zdradzał szczegółów fabuły, bo skoro jej do tej pory nie streściłem po co opisywać zakończenie? Ale powiem jedno – koniec jest taki sam jak reszta historii i stanowi świetne jej zamknięcie. Genialnie podsumowuje wszystkie niemal wątki wcześniej przedstawione. I wywołuje kolejną falę myśli, ponieważ wiele rozważań czy pytań, stawianych wcześniej, w kontekście zakończenia nabiera nowego znaczenia.

Szkoda mi tylko jednej rzeczy – Egmont w niektórych miejscach nieco pokpił sprawę. Pomylone dymki (z kontekstu wynika ewidentnie, że dane kwestie dialogowe powinny być ułożone odwrotnie), literówki, czasami kulejąca stylistyka. W jednym miejscu pokręcono sprawę dat (rok urodzenia jednej z postaci podano jako 1989, a akcja rozwija się w mniej więcej 2115 – postać owa wygląda na maksymalnie lat 28, a nie 126 i nie jest cyborgiem), w innym niektóre strony mają przesyconą czerń – ale te błędy i usterki właściwie nie przeszkadzają w odbiorze tytułu.

Miałem napisać recenzję osiemnastego tomu – wyszedł mi tekst o całej serii. W sumie jaki sens jest pisać o ostatnim tomie? Każdy, kto poznał EDEN, ma go w swojej kolekcji – im nie trzeba go polecać. Jeżeli zaś znajdujesz się pośród tych, co o EDENIE nie słyszeli lub kojarzą tytuł, ale bez znajomości treści – idź i kup. Wszystkie tomy od razu, bo uwierz mi – jak zaczniesz od pierwszego nie oderwiesz się i skończysz na osiemnastym. To wyjątkowa opowieść, dla każdego dojrzałego czytelnika. To jedna z tych pozycji, do których się wraca, i o których będzie się mówić nawet za kilkadziesiąt lat. EDEN to wybitna seria i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Warto. I to jeszcze jak!

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...