Alfabet Granta Morrisona

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Raven

Dodane: 07-11-2009 09:40 ()


Trudno znaleźć drugą taką postać w kręgach komiksowych elit, która wzbudzałaby kontrowersje wśród czytelników. Wielbiciele jego wirtuozerii już dawno okrzyknęli go „Bogiem wszystkich komiksów”.  Natomiast anty-fani wypominają mu bełkotliwość oraz „talent” do tworzenia niedorzecznych dyrdymałów pod wpływem narkotyków. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że na przestrzeni ponad dwudziestoletniej kariery Grant Morrison sporządził autorski system znaków, metafor oraz ich znaczeń. Poniższy alfabet podejmuje próbę przybliżenia przedziwnego świata szkockiego scenarzysty poprzez rozłożenie go na części pierwsze.

 

A jak Animal Man – Komiks, dzięki któremu Szkot trafił na dobre do amerykańskiego mainstreamu, dostając na wstępie carte blanche na rozpracowywanie trzecioligowych superbohaterów. Na pierwszy rzut oka mamy pretensjonalnie komiczny dramat o safandułowatym herosie umiejącym pozyskiwać moce zwierząt, walczącym o ich prawa i próbującym jednocześnie utrzymać swoją rodzinę. Z biegiem wydarzeń komiks, z pozycji pokroju „Strażników”, przemienia się w iście postmodernistyczne dzieło odważnie wkraczające w metafizykę.  Morrison, w odróżnieniu od Moore’a, nie tylko rozliczył się z mitem superbohatera, ale również jako pierwszy przedstawił komiks, w którym fikcja jest samoświadoma.  Na kartach 26 zeszytów mamy do czynienia z niepowtarzalnym łamaniem komiksowych konwenansów oraz osobistą spowiedzią Morrisona na temat relacji artysta-dzieło, sztuka-odbiorca, realność-fikcja oraz istoty i możliwości komiksu jako medium.  Przez wielu tytuł ten uważany jest za najlepszy w całej karierze autora, gdyż świetnie równoważy meta fikcyjne zapędy, z poruszającą i trzymająca w napięciu historią, o stracie i sile wiary w sens wytyczonego celu i działania. W 1992 komiks ten dostał dwa wyróżnienia – Squiddy Award dla najlepiej rozwijającej się serii oraz Eisnera dla najlepszego rysownika okładek - Briana Bollanda.

 

B jak Batman – Obok Supermana, Mroczny Rycerz jest postacią, do której Morrison wraca najczęściej. Za każdym razem jednakże przyjmuje inna perspektywę. W „Arkham Asylum” analizuje etos obrońcy Gotham, przyjmując postawę Carla Gustava Junga. Przedstawił w przejmujący sposób jego tragizm, ale również siłę charakteru i hart ducha. W „Gothicu” obserwujemy Bruce’a Wayne’a jako detektywa posiadającego arsenał niezwykłych gadżetów, często stykającego się z szaleńcami dziwnie powiązanymi z jego przeszłością. W „JLA” jest przebiegłym i wyrachowanym superbohaterem dowodzącym wszechpotężnymi herosami, na których w razie problemów ma odpowiedni haczyk. W 2006 roku autor wrócił do głównej serii o Batmanie. Tym razem postanowił poprowadzić żonglerkę, w której nawiązuje do fantastycznych historii z lat 50., gdzie Mroczny Rycerz walczył z kosmitami, brał udział w eksperymentach, i miał własną, międzynarodową ligę Batmanów. Jednocześnie przedstawił go jako nietzscheańskiego samca alfę plus stojącego zawsze o krok dalej od swoich wrogów i przygotowanego na każdą ewentualność, nawet jeżeli miałoby to go doprowadzić na skraj niepoczytalności. Wraz z wydarzeniami mającymi miejsce w „Final Crisis” Morrison „uśmiercił” Bruce’a Wayne’a podczas potyczki z Darkseidem. Po jakimś czasie maskę nietoperza przejął Nightwing, Dick Grayson, który wraz z Damianem Waynem (synem Bruce’a i Talii Al Ghul; więcej o nim znajdziecie w komiksie „Batman i Syn”, wydanym w Polsce przez wydawnictwo Egmont) jako Robinem kontynuują krucjatę swego mentora w Gotham.

 

C jak Crisis – Morrison był jedną z nielicznych osób, która nie bała się krytykować „Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach” Marva Wolfmana i Georga Péreza oraz konsekwencji wynikających z generalnego wyczyszczenia kalendarium i baz postaci Uniwersum DC. Scenarzysta nigdy nie ukrywał, że woli komiksowe światy w postaci, która pozwala na wyzwolenie wyobraźni, a nie jej ograniczanie. Konsekwentnie wprowadził to w życie poprzez „Final Crisis”, wydarzenie zamykające tetralogię Kryzysów publikowanych przez ostatnie 25 lat. O ile poprzednie Kryzysy miały na celu uleczenie świata superbohaterów poprzez likwidowanie błędów i niejasności w kontinuum wydarzeń, to „Final Crisis” nadało kształt Uniwersum DC takim, jakim być powinno. Historia inwazji Darkseida na Ziemię chcącego przejąć kontrolę nad ludźmi poprzez swoje równanie Anty-życia oraz odsieczy Supermana spowodowała na nowo powrót Multiversum, tym razem w postaci 52 ziem będących odzwierciedleniem głównej Ziemi i ich bohaterów w zupełnie innych realiach i czasie. Ten niezwykle złożony i skomplikowany crossover, będący pochwałą nieskrępowanej siły wyobraźni oraz Supermana jako uniwersalnego superbohatera, spotkał się z mieszanymi reakcjami. Co prawda był przez pewien czas numerem jeden listy komiksowych bestsellerów New York Times’a, ale nie wszyscy fani przyjęli z entuzjazmem powrót multiversum oraz przepychu mnóstwa pomysłów i koncepcji w komiksie, które powodowały momentami niesamowity chaos, a czasami wręcz nieczytelność. Dodatkowo czytelnicy krytykowali „Final Crisis” za niejednolitą szatę graficzną, gdyż główna miniseria była rysowana przez 4 artystów oraz pokaźną brygadę inkerów i kolorystów.

 

D jak Doom Patrol – Bractwo Dada? Candlemaster chcący zniszczyć szaleństwo i magię na świecie? Kobieta z 64 jaźniami, a każda z nich posiada inną supermoc? Płótno mogące wchłonąć Paryż? Nożycoludzie mogący dosłownie wycinać ludzi z rzeczywistości? To nie jest żaden nonsens. To tylko niektóre wątki „Patrolu Zagłady”, komiksu znanego z tego, że albo się go kocha albo nienawidzi. Morrison zaanonsował w nim grupę wyjątkowo wymyślnych superbohaterów od kataklizmów, do których zwyczajni superbohaterowie nie mają predyspozycji. W tej psychodelicznej mozaice, w której kultura masowa miesza się z dadaizmem i surrealizmem w najgłębszym sensie tego słowa, nie można być pewnym niczego. Odważni czytelnicy w oparach paranoi i nonsensu odnajdą rozrzewniający manifest Morrisona, wedle którego indywidualiści z innym od przewodniego światopoglądu nie mają szans na sukces w tym świecie i są zazwyczaj wykluczani z społeczeństwa z etykietą „dziwak”. „Doom Patrol” to awangardowy horror, w którym pomiędzy wierszami rozprawia się o różnych rodzajach miłości, strachu, dojrzewaniu i koniunkturalizmie. To jeden z tych nielicznych komiksów, który nie pozostawia czytelnika obojętnym, i który miał szczęście do przepięknych okładek Simona Bisleya.

 

E jak Eklektyzm – W twórczości Morrisona odczuwa się jego niesamowity talent do łączenia cech elementów z różnych epok i stylów w jedną, spójną całość. Najlepiej to widać w jego ambitnym projekcie „Seven Soldiers of Victory”. Całą maxi serię można porównać do mikstury, w której zmieszane zostają klimaty średniowiecza, fantasy, wiktorianizmu, pulpy, nowoczesności, magii, horroru i miejskiego dramatu psychologicznego.

 

F jak Flex Mentallo – Komiks ten nazywany jest często „Świętym Graalem”. Spowodowane jest to tym, że DC Comics nigdy od momentu jego pierwotnej, zeszytowej publikacji nie wypuściło w obieg wydania zbiorczego ani innych reedycji i na obecną chwile bardzo, BARDZO trudno znaleźć pełen komplet tej 4-częściowej mini serii. Niejako kontynuatorka wątków z „Doom Patrol”, „Flex Mentallo” zabiera nas do krainy ludzkiej podświadomości, „Tam-Gdzie-Tworzą-Się-Idee”, zamieszkiwanej przez superbohaterów. Zostajemy wepchnięci w paranoidalną rzeczywistość, czasami śmiesznych, przesadzonych, a momentami przerażających. Jest to komiks przełomowy z pięciu względów. Po pierwsze, łamie zasady języka komiksu do tego stopnia, że po lekturze dla czytelnika nie ma już specjalnej różnicy między fantazją a rzeczywistością.  Po drugie, w tym chaosie pomysłów zawarli ciekawą krytykę komiksu amerykańskiego i jego XX-wiecznych dziejów (znajdziemy w tej miniserii mnóstwo odwołań do wszystkich epok komiksu superbohaterskiego, włącznie z tą odbrązawiającą). Po trzecie, duet twórców świetnie przedstawił komiksy zarówno jako odzwierciedlenie naszych młodocianych pragnień i ideałów, jak i dorosłych potrzeb. Po czwarte, jest to przekonywująca oda skierowana w stronę superherosów, pokazuje dlaczego ich mitologia tak bardzo oddziałuje na naszą imaginację i zmysły. Po piąte (i najważniejsze), twórcom udało się przemienić czytelnika w część procesu tworzenia świata Flex Mentallo. Gdy czytamy tę miniserię mamy wrażenie, jakbyśmy asystowali Morrisonowi i Quitely’emu w kreacji fikcji i realiów jej wymiaru, nawet jeśli została ona dawno stworzona. Mało któremu postmodernistycznemu dziełu udała się ta sztuka. Stworzyli oszalały komiks, powstały jakby w stanie maligny, który nie tyle się czyta, co przeżywa, pozostawiając trwały ślad w pamięci.

 

G jak Glasgow – Miejsce narodzin Granta Morrisona w 1960 roku. Tam dorastał w protestanckiej rodzinie, a w czasach szkolnych i college’u zakochał się w angielskiej literaturze romantycznej, awangardzie filmowej, satyrycznych sztukach teatralnych, psychoanalizie i twórczości Jorge’a Louisa Borgesa (argentyński teoretyk i wydawca literatury fantastycznej). Te inspiracje skłoniły go do refleksji na temat transcendencji, związku łączącego umysł z ciałem i magii. Sprawiły również, że zaczął postrzegać rzeczywistość jako absurd, w którym wszystko jest przerażająco śmieszne i tak naprawdę nieistotne. Swój światopogląd postanowił powielać w komiksach, rozpoczynając od stripu „Gideon Stargave” dla zinu „Near Myths”, który jest jednym z pierwszych przykładów brytyjskiej alternatywy komiksowej. Po publikacji tego komiksu Szkot zaczął dostawać kolejne propozycje na tworzenie historii obrazkowych. Zaczął więc pisać niecodzienne historyjki dla lokalnych gazet o słabych i ślamazarnych herosach, którzy źle sie czują w roli obrońców uciśnionych („Kapitan Clyde” dla „The Govan Press”) oraz komiksy z gatunku science-fiction. Ponadto dzielił swój czas twórczy na grę w muzycznej kapeli „The Mixers”. Wczesne prace Morrisona zwróciły uwagę ludzi z 2000AD, którzy po paru wstępnych komiksach pozwolili mu stworzyć  „Zenitha”. którym Szkot rozpocznie swoją wędrówkę na same szczyty przemysłu komiksowego.

 

H jak Hypersigil – Ezoteryka odcisnęła swego czasu duże piętno na twórczości i osobowości Morrisona. W czasie prac nad „Invisibles” scenarzysta nie ukrywał wpływu twórczością Alesteira Crowleya oraz magią chaosu, której adepci twierdzą, że mogą magicznie wpływać na rzeczywistość za pomocą zmienionych stanów świadomości i zmiany swojego paradygmatu na czas rytuału magicznego. Specjalnie dla „Niewidzialnych” stworzył pojęcie hypersigilu, będącej pochodną sigilu, fundamentalnego elementu magii chaosu. Sigil jest symbolem podobnym w pewnej mierze do nordyckich run, który może wpływać na naszą podświadomość tak samo, jak nieświadome fakty zawarte w niej samej. Może on przyjmować różne formy we współczesnej kulturze, przez co jest często wykorzystywany w teoriach spiskowych jako narzędzie manipulacyjne największych korporacji konsumenckich i gospodarczych. Hypersigile zaś są artystycznymi wytworami kultury (książki, komiksy, filmy, muzyka, obrazy), których twórcom zależy na ich popularności oraz na tym, ażeby stanowiły punkt odniesienia dla innych twórców. Krótko mówiąc, jest to wytwór fikcji jednocześnie mający zastosowanie magiczne.

 

I jak Invisibles – Opus magnum Morrisona i kolejny komiks tego autora, który wymaga indywidualnego ustosunkowania. Nierówny jakościowo komiks o grupie anarchistycznych buntowników prowadzących cichą wojnę z siłami ukrycie manipulującymi naszym światem. Seria wyraża osobiste przekonanie Morrisona, jakoby wszystkie istoty żyjące na Ziemi stanowiły jeden organizm egzystujący poza czasem, a konflikty wojenne i interpersonalne są jedynie narastającym bólem wynikającym z podróży, na której końcu świat wejdzie w „superkontekst”, tzn. będzie świadom swojej jedności i organicyzmu. Morrison i jego szwadron rysowników (wśród nich takie sławy jak Chris Weston, Phil Jimenez, Jill Thompson, Michael Lark i Ashley Wood) stworzyli kontrowersyjny komiks akcji z innowacyjnymi refleksjami filozoficznymi, który napiera na czytelnika zróżnicowanymi stylami narracji i artyzmu. Zmuszają tym samym odbiorcę do większego wysiłku podczas lektury w celu odkrycia głębszego sensu tego komiksu. Jest to seria, która żąda od każdego odważnego czytelnika skupienia, uwagi, cierpliwości i oddania się jej ekstrawaganckiemu czarowi.

 

J jak JLA – Przed interwencją Szkota, Liga Sprawiedliwości była zbiorowiskiem dwu- i trzecioligowych bohaterów. Ich czysto sensacyjne perypetie przeplatają się z aspektami charakterystycznymi dla oper mydlanych, tworząc coś na wzór superbohaterskiej komedii. Sytuacja się zmieniła wraz z reaktywacją serii pod kierownictwem Granta Morrisona. Autor postanowił sformować grupę od zera, tworząc tym samym zespół najpotężniejszych ziemskich superbohaterów – Supermana (kręgosłup moralny), Batmana (główny dowodzący), Wonder Woman, Flasha, Zieloną Latarnię, Aquamana i Martiana Manhuntera. Wraz z następnymi historiami grupa się rozszerzała, ale nie zmienia to faktu że jej trzon odgrywał w niej najważniejszą rolę. Z mało ciekawej grupy herosów Morrison stworzył ugrupowanie podobne do panteonu greckich bogów z Olimpu, obserwujących ludzkość i ratujących ją w razie wielkiego zagrożenia.  Te decyzje sprawiły, że „JLA” jest dziś nieprzerwanie jednym z najlepiej sprzedających się komiksów DC Comics, dostarczając swym fanom czystej, nieskrępowanej rozrywki w monumentalnych rozmiarach.

 

K jak Kill Your Boyfriend – Komediofarsa komiksowa podana z szczyptą wyjątkowo uszczypliwego, czarnego humoru.  W niej to pilna uczennica spotyka niepokornego anarchistę. Buntownik zmienia światopogląd prymuski na tyle, że oboje postanawiają odrzucić powszechnie uznane wartości i wyruszyć w dewastacyjną podróż po całej Anglii, siejąc zamęt, spustoszenie i terror, gdziekolwiek się znajdą. „Kill Your Boyfirend” jest wisielczym komiksem, w którym Szkot dzieli się swoją krytyką systemu edukacji, szyderczym spojrzeniem na ekshibicjonistycznych pseudoartystów chcących zmieniać świat i powątpieniem wobec istnienia jakiegokolwiek stałości na świecie.

L jak Legendy (i ich istota) – motyw mitu pojawia się dość często w twórczości Morrisona. W swoich historiach stara się odkryć podłoże ich egzystencji oraz sposób, w jaki osoby predestynowane do bycia legendą lub przedmioty stają się mityczne. Według niego legendy reaktywują się dobitnie w czasach marnych umysłowo, w których zamierają ideały, refleksja i wartości dawnej (martwej) epoki, kiedy jednocześnie nowa era nie wytworzyła jeszcze nowej hierarchii aksjologicznej. W takich okresach mit okazuje się być lekiem dla ludzi poszukujących wiary i oparcia. Natomiast jednostki, w których dokonała się przemiana do stania się legendą, stają się czymś więcej aniżeli skórą i kośćmi. Są instytucją i reprezentantem norm, które wyznacza często kostium i maska. Mało tego, mity mają siłę chwytania swoich reprezentantów i popychania ich przeznaczenia w miejsca i sytuacje, których wcześniej sobie nie wyobrażali albo nie chcieli siebie w nich widzieć.

 

M jak Misterium – W małym, fikcyjnym miasteczku angielskim dochodzi do zabójstwa. Ktoś z zimną krwią zabija aktora grającego Boga w miejskim przedstawieniu. Oskarżenia padają na członka trupy aktorskiej grającego Szatana. Pewien detektyw wraz z dociekliwą i ambitną dziennikarką starają się odkryć prawdę. Ale czym jest prawda? Jak do niej dojść? I jakie okropności skrywa przeszłość tajemniczego detektywa? „Mystery Play” to inteligentny komiks o pozorach, ich mylącym charakterze i istocie chrześcijańskiej ofiary i objawienia. Takiej historii nie powstydziłby się nawet David Lynch. Niecały rok temu Manzoku wydało „Mystery Play” w Polsce jako „Misterium”.

 

N jak Narkotyki – Gdzieś w połowie stażu nad „Doom Patrol” Morrison zaczął zażywać narkotyki, częściowo w celach eksperymentalno-inspiracyjnych. Efektem używkowych doznań jest odczuwalny w jakiejś mierze we wszystkich jego komiksach z lat 90., ale jeśliby mu wierzyć to odstawił narkotyki po zakończeniu miniserii „The Filth”, która wywołała u niego cos w rodzaju katharsis. Częściowo było to spowodowane tym, że w późniejszych komiksach mniej go już interesuje fantasmagoria a bardziej ulepszanie scenariusza. Narkotyki są często używanym argumentem przez przeciwników Szkota, wymieniając je jako główny powód niezrozumiałości jego komiksów. Cytując Timothy’ego Callahana, amerykańskiego nauczyciela i znawcę twórczości Morrisona, „jest to wyłącznie krytycyzm osób niepotrafiących lub niechcących konfrontować się z jego dorobkiem z prawdziwego zdarzenia. Spójrzmy na sprawę z tej perspektywy. Gdybyśmy odkryli, że Szekspir zażywał opium podczas pisania „Hamleta”, to czy ten fakt zmieniłby odbiór tej uniwersalnej historii? Kwestia narkotyków wydaje się być martwym punktem dyskusji. Nie pomaga w żaden sposób wyjaśnić pożytecznego znaczenia jego komiksów”.

 

Q jak Quitely – Wraz z Morrisonem tworzą duet najbłyskotliwszych twórców współczesnego komiksu amerykańskiego. Quitely dysponuje niesamowitym talentem i wyobraźnią, pozwalającą przenieść na planszę  nawet najbardziej pokręcone pomysły. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Potrafi narysować niezwykle dokładnie batalie superbohaterów nad zaludnioną metropolią, przerażające sceny Armagedonu, momenty wejścia w szaleńczy trans, nieopisywalne wymiary ludzkiej świadomości i psychiki. Operuje wszelkimi możliwymi technikami i stylami, potrafiąc onieśmielić nawet najbardziej wysublimowanego konesera komiksu. Zresztą już sam dorobek nagród mówi sam za siebie: cztery nagrody Eisnera i jedną Harveya.

 

O jak Ontologia i R jak Rekurencja (w krzywym zwierciadle), czyli świat widziany oczami Morrisona – Szkot w swoich komiksach intuicyjnie wprowadza wzór nadający szkielet całej historii, a w którym odbija się jego sposób patrzenia na świat. Jest on bardzo podobny do właściwości geometrii fraktalnej. Najprościej rzecz ujmując, fraktal jest zbiorem obiektów, którego części są podobne do całości zjawiska, uniwersum. Natomiast w zwielokrotnionym zbliżeniu ukazują się subtelne detale, które powtarzają swoją postać w nieskończoność, niczym w spirali. Najłatwiej fraktal można zauważyć w „Arkham Asylum”. W nim to Szalony Kapelusznik mówi Mrocznemu Rycerzowi, że wchodząc do szpitala psychiatrycznego tak naprawdę wszedł w otchłań własnego umysłu, gdzie każdy antagonista z Galerii Łotrów jest jego groteskowym odbiciem. „Azyl Arkham” w rzeczywistości egzaminuje Batmana od podszewki, zaczynając od ogółu (sama postać cielesna mściciela ukazana na kadrach), po szczegół (Azyl Arkham jako metafora jego umysłu) i na detalach kończąc (jego wrogowie, przeszłość szpitala, postać Jeremiasza Arkhama etc.). Taka jest metodologia funkcjonowania umysłu Morrisona

 

P jak Postmodernizm – teoretycy literaccy i naukowcy po dziś dzień nie są zgodni co do jednolitej definicji postmoderny. Jeśli jednak określimy ją w obrębach literatury jako nadanie samoświadomości fikcji, i pamiętając jednocześnie o wszystkich aspektach zawartych w eseju „Śmierć autora” Rolanda Barthesa, to Morrison jest mistrzem tej konwencji. W „Animal Manie” i „Flex Mentallo” łamie reguły tradycji komiksowej oraz stosunku do odbiorcy, co często skutkuje zmianą nastawienia do kultury masowej i jej możliwości. Autor jako jeden z nielicznych w przemyśle komiksowym, ma warsztat i umiejętności do przemianowania komiksu głównego nurtu w pełnoprawną formę sztuki, niszczącą ich przewidywalną naturę i finansowe aspekty oraz otwierającą na nowe możliwości komunikacji na linii widz/wytwór kultury. Niestety, ostatnimi czasy możemy zauważyć w twórczości Szkota popadnięcie w konwencjonalizm i odrzuceniem odważniejszego eksperymentowania obrazkowym medium, które skrótowo można nazwać zwykłym „odcinaniem kuponów”.

 

S jak Superman – W 1986 roku John Byrne został zatrudniony do reaktywowania mitu Człowieka ze Stali. Postawił wtedy na uwypuklenie ludzkiej strony tego archetypicznego herosa, dzięki czemu przez około 20 lat został przedstawiany jako niezwykle silny i wytrzymały superbohater z psychiką i hierarchią wartości wieśniaka z Kansas. Częściowe apogeum tej wizji nastało wraz z publikacją „All-Star Supermana”. W nim to Morrison wrócił do korzeni postaci Shustera i Siegela, pokazując, co w niej tak naprawdę jest takiego „super”. Wyszła z tego poruszająca i wysmakowana graficznie historia o ostatnich dniach życia istoty będącej dla ludzi symbolem perfekcji. Superman Morrisona jest uosobieniem wszelkiego dobra, cechującym się nienaruszonym pozytywizmem, autorytetem etycznym, błyskotliwą inteligencją, dobrodusznością, wiarą w człowieka pomimo jego ułomności oraz wszechpotężnymi mocami czyniącymi go niemal boskim bytem. To wciąż jednak obcy z innej planety, niepotrafiący (pomimo chęci) nawiązać głębszych relacji międzyludzkich, ale gdy trzeba jest przykładem i wzorem do naśladowania dla tych, którzy nie potrafią walczyć o swoje prawa. Rezultatem takiego przedstawienia Supermana przyprawionego starymi klimatami z komiksów z lat 60. z ekstrawaganckimi elementami science-fiction są trzy nagrody Eisnera, dwa Harveya oraz dwie Eagle. Przez wielu „All-Star Superman” jest uważany za uniwersalny i ponadczasowy komiks o przybyszu z Kryptona.

 

T jak Teatr – Morrison jest nie tylko znany w hermetycznym półświatku komiksowym. Odniósł również znaczne sukcesy na deskach teatru. Na przełomie lat 80. i 90. dwie jego sztuki odgrywała trupa Oxygen House podczas największego festiwalu sztuki „The Fringe” w Edynburgu. Pierwszą z nich jest „Red King Rising”, przedstawiająca częściowo fikcyjne relacje pomiędzy Lewisem Carollem a Alice Liddell, pierwowzorem Alicji z „Alicji w Krainie Czarów”. Druga to „Depravity”, opowiadająca o życiu Alesteira Crowleya, synkretycznego mistyka i okultysty żyjącego na przełomie wieku XIX i XX w Wielkiej Brytanii. Obie sztuki zyskały podziw krytyków, co poskutkowało nagrodami Fringe First Award, The Independent Theatre Award w roku 1989 i Evening Standard Award dla Nowego Dramatu. Obecnie brana jest poważnie pod uwagę filmowa ekranizacja „Red King Rising”.

 

U jak Ubik – Morrison jest czasami nazywany przez swoich sympatyków komiksowym odpowiednikiem Philipa K. Dicka. Bardzo wiele z nim go zresztą łączy. Obaj są platonikami wierzącymi w istnienie wielkiego absolutu definiującego istotę wszystkich rzeczy. Obaj mają reputacje trudnych i ambitnych pisarzy postmodernistycznych, lubiących mieszać w fabule, eksperymentować w narracji i zacierać granice między realnością a fantazją. Obaj brali również narkotyki, ale nie akceptowali „pronarkotycznego stanowiska” (Cytując samego Dicka: „Piszę o narkotykach i o braniu narkotyków, ale to nie znaczy, że jestem ich zwolennikiem. Inni ludzie piszą o przestępczości i przestępcach, ale nie czyni to z nich zwolenników przestępczości”). Obaj wreszcie w swoich dziełach nie boją się zadawać ciężkich i niejednoznacznych pytań o kondycje ludzką i świat.

 

V jak Vimanarama – Komiks ten jest wynikiem studiów Morrisona nad kulturą wschodu po atakach z 11 września, szczególnie islamu i mitologii indyjskiej. Tytuł, reklamowany jako „współczesna wersja „Baśni z tysiąca i jednej nocy”” podana w formie metafizycznej komedii romantycznej rodem z Bollywood”, przedstawia rodzinę azjatów w Wielkiej Brytanii, których dziecko przypadkowo otwiera starożytną ścieżkę prowadzącą do centrum Ziemi. Doprowadza to do wyzwolenia demonów i potworów stanowiących śmiertelne niebezpieczeństwo dla ludzkości. Powstrzymać ich może jedynie Ultra-Hadeen, grupa starożytnych, acz nieostrożnych superbohaterów. Ali, ojciec feralnego dziecka, musi sobie radzić z coraz to bardziej poważnymi i kuriozalnymi kłótniami rodzinnymi, często wywołanymi przez nieodpowiedzialnych herosów. Komiks w zabawny i przejaskrawiony sposób przedstawia kontrast wynikający z zestawienia apokaliptycznych makro-problemów z rodzinnymi mikro-konfliktami. Dzięki temu wyszła oryginalna rzecz wprowadzająca na dobre azjatyckie klimaty w amerykańskim mainstreamie komiksowym, sugestywna w swej surowości i prostocie. Ciekawie odczytuje się tę miniserię patrząc przez pryzmat wydarzeń po 11 września, gdy z dnia na dzień narastały paranoiczne obawy wobec islamu i jego relacji z kulturą zachodu. Dodatkowym plusem są dające niesamowitą frajdę wzrokową ilustracje Philipa Bonda, który na kartach „Vimanaramy” składa niejako hołd kanciastemu stylowi Jacka Kirby’ego, współtwórcy „Hulka” i „X-Men”.

 

W jak WE3 – Wstrząsający i prowokujący do myślenia komiks o ludzkim bestialstwie, które doprowadziło do zrobienia z zwierząt zabójczej broni wykorzystywanej przez wojsko i służy specjalne. Historia poruszająca w przekonywujący i nietypowy sposób temat prawa zwierząt i zmieniająca sposób patrzenia na nie. Głównie zdobyła sławę za sprawą pomysłowych i zniewalających rysunków Quitely'ego, które dzięki możliwościom grafiki komputerowej rozwinęły potencjał języka komiksu. Obecnie trwają prace przygotowawcze nad animowaną adaptacja tego komiksu. W prace zaangażowany jest John Stevenson, reżyser „Kung-Fu Pandy”. Ponadto jest to jeden z nielicznych komiksów Morrisona, który dzięki Taurus Media został opublikowany w Polsce.

 

X jak X-Men – Na początku nowego millenium Morrison odświeżył mitologię mutantów Marvela, którzy coraz to bardziej pogrążali się w sztampowych pomysłach i zbyt skomplikowanym kontinuum. Szalony Szkot postanowił rozpocząć swoją x-epopeje od mocnego uderzenia, jakim niewątpliwie była zagłada Genoshy, państwa nadprzyrodzonych mutantów. (jak na ironiczny przypadek dwa miesiące po opublikowaniu tego zeszytu Al-Kaida zaatakuje wieże WTC). Po tym wstrząsającym trzęsieniu ziemi następowało zaś stopniowe narastanie napięcia – dowiadujemy się o tajemniczej złej siostrze bliźniaczce Xaviera, potajemnym romansie Cyclopsa z Emmą Frost, Weapon Plus, wielkim powrocie Magneto i Xornie, który z wejścia zdobył niesamowitą popularność wśród fanowskiej braci. Podczas swojego stażu Morrison zredefiniował znaczenie i przesłanie komiksów o „X-Men”, ukazując chociażby mroczniejszą i mniej przyjemną stronę mutacji, nie zawsze dającej przydatne moce. Zaaranżował również poważną zmianę status quo oraz wstępne fazy ewolucji charakteru u co poniektórych z popularniejszych mutantów, co przysporzyło mu zwolenników, jak i zaciekłych wrogów. Pomimo tego, że jego historie były krytykowane za ogólnie niezbyt udane rysunki (obok wspaniałych rysunków Quitely'ego, Jimeneza i Silvestriego pojawiały się koszmarki Igora Kordeya, Toma Derenicka i rzemieślniczego jeszcze wtedy Ethana Van Scivera), to jego 42-zeszytowa opowieść okazała się komercyjnym sukcesem, który doprowadził do chwilowego renesansu serii ze znakiem X. Chwilowego, gdyż po odejściu Morrisona redaktorzy i scenarzyści zerwali z jego pomysłem na mutantów, odrzucili modę skórzanych, stylowych uniformów i powrócili do kolorowego, mitologicznego superbohaterstwa, nasiąkniętego brazylijskimi zagrywkami i potwornie skomplikowaną warstwą historyczną.

 

Y jak Yeowell – Obok Camerona Stewarta i Franka Quitley’ego kolejny rysownik, który potrafi przenieść wizje Morrisona tak, jak on je widzi w swojej wyobraźni. Wraz z nim Yeowell narysował dwa ważne dla siebie komiksy: „Sebastian O” i „The New Adventures of Adolf Hitler”. Pierwsza z nich to steampunkowa historia w krajobrazie wiktoriańskiej Anglii rozwiniętą za sprawą zaawansowanej technologii, opowiadająca o ostentacyjnym zabójcy piszącym od czasu do czasu transgresyjne książki. Drugi zaś, jak parę innych komiksów Morrisona wydanych w Wielkiej Brytanii, wywołał oburzenie i skandal w opinii publicznej, dając angielskim brukowcom gorący temat na ładny okres czasu. Komiks opowiada o pobycie młodego Hitlera w Londynie u swojej dalszej rodziny. Duet twórców przedstawił go jako paranoicznego dziwaka przeżywającego psychozy, m.in. widuje regularnie w swojej toalecie Johnna Lennona grającego na gitarze „Working Class Hero”. W obu przypadkach kreska Yeowella charakteryzowała się oszczędnością, delikatnością i wiarygodnym ukazywaniem ekspresji twarzy.

 

Z jak Zenith – Pierwszy ważny komiks Granta Morrisona, publikowany w pierwszej połowie lat 80. przez 2000AD na rynku brytyjskim. Tytułowy Zenith jest synem członków „Cloud Nine”, grupy superbohaterów stworzonej przez brytyjską armię, która potem postanowiła się zbuntować przeciwko wojsku i zintegrować się z hippisami. Sam Zenith, zamiast używać swych mocy w służbie dobra, postanowił wykorzystać je do swej promocji jako piosenkarza pop. I ta droga kariery idzie mu w miarę dobrze do czasu, gdy musi stanąć oko w oko przeciwko bogowi rodem z prozy Lovercrafta… Myśląc o „Zenith” zapomnijcie lepiej o amerykańskim odpowiedniku superbohaterstwa. Jeżeli już, to było to spojrzenie na amerykańskiego superbohatera z sarkastyczno-anarchistycznego punktu widzenia. Główny bohater jest całkowitym przeciwieństwem przeciętnego herosa – jest powierzchownym draniem, zepsutym, egoistycznym i tchórzliwym. W świecie przedstawionym zaś można było robić wszystko to, co zabraniali i zabraniają nadal redaktorzy amerykańskich molochów komiksowych. Morrison stworzył tutaj podwaliny stylu, który oglądamy w jego twórczości po dziś dzień – mamy tutaj i obłąkane pomysły, problemy filozoficzne, epickie batalie pełne zniszczenia oraz głównego bohatera, który wyrzuca lateks do kosza i zakłada skórzaną kurtkę. Udało mu się tym samym stworzyć drugi największy mit brytyjskiego komiksu (obok Sędziego Dredda), ociekający błyskotliwością formy, inteligentnym humorem oraz cynizmem typowym dla Brytyjczyków.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...