Dark Heresy - recenzja
Dodane: 21-10-2009 12:28 ()
{obrazek http://img14.imageshack.us/img14/4191/darkheresyfantasyflight.jpg} Po wielu latach oczekiwania wreszcie pojawiła się oficjalna gra RPG przenosząca nas do świata Warhammera 40k. A właściwie pierwsza część trylogii systemów o uniwersum „mrocznej przyszłości 41. tysiąclecia, gdzie jest tylko wojna”. Na pierwszy ogień poszła organizacja obecna w większości w innych systemach, dbająca o czystość i pobożność wszystkich wokoło. Organizacja posiadająca niemal nieograniczoną władzę. Inkwizycja.
System ten nosi, jakże adekwatną do idei przewodniej, nazwę „Dark Heresy”. Wcielamy się w nim w rolę agentów Inkwizycji. Niemal wszechpotężny sługa Imperatora nie może być we wszystkich miejscach jednocześnie (stąd owo „niemal” przy „boskim” przymiotniku), więc wynajmuje/rekrutuje całą siatkę swoich sług rozsianych po planetach. Sprawdzają oni plotki o kultach, przeprowadzają śledztwa i w razie potrzeby (i możliwości) niszczą sługi zła.
Tym, którzy nie znają świata Warhammera 40k, należy się parę słów o uniwersum. Jest 41. tysiąclecie historii ludzkości. Na Ziemi (zwanej Terrą) mieści się stolica ksenofobicznego Imperium Ludzkości, którą rządzi Boski Imperator (a dokładniej to, co z niego zostało, gdyż w wyniku wojny domowej w 31. millenium odniósł poważne obrażenia), podpięty do tzw. Złotego Tronu. Ludzkość zmaga się z siłami kosmitów stojących na różnych stopniach rozwoju technologicznego i Chaosu (wszak Warhammer zobowiązuje). Technologia jest domeną Kultu Boga Maszyny, a prości ludzie pełnią funkcję „trybików w wielkiej maszynie, zwanej Imperium”.
Podręcznik został wydany w twardej oprawie. Ilustracje stoją na bardzo wysokim poziomie i w pełni oddają specyficzny klimat świata. Zwłaszcza obrazek przedstawiający profesję gwardzisty (guardsmen), który osobiście uznaję wręcz za kwintesencję uniwersum. Należy nadmienić, że „Dark Heresy” zdobył w tym roku nagrodę The Gen Con EN World RPG Award, zwaną potocznie "The ENnie" w kategorii „Najlepsza grafika w podręczniku”.
Idąc za spisem treści, podręcznik zaczyna się standardowym „czym są RPG?”, ale zaraz potem pojawia się rozdział o tworzeniu postaci. Przedstawiono tu zróżnicowanie planet wchodzących w skład Imperium. Można grać zarówno barbarzyńcą z planety, gdzie łuk jest szczytem rozwoju technologicznego, jak i mieszkańcem miasta-roju, który od najmłodszych lat dorastał pośród stali, betonu i elektryki. Wybór profesji jest niby niewielki, jest ich dokładnie 8, ale są one „pojemne”. Za przykład niech posłuży „typ spod ciemnej gwiazdy” (scum) - zaliczają się do niego wszyscy, którzy żyją z łamania prawa. Albo gwardzista, gdzie można grać zarówno żołnierzem Gwardii Imperialnej, jak i zwykłym najemnikiem czy wojownikiem plemiennym.
Na etapie tworzenia, a potem rozwoju postaci, pojawia się największa słabość systemu. Można jej łatwo zaradzić, ale to, co jest napisane w podręczniku woła wręcz o pomstę do Złotego Tronu. Inkwizytor nie bierze do swojej służby „pierwszego lepszego z szeregu”. On szuka jednostek wybitnych. Wyjątkowych. Takich, które faktycznie pomogą mu wypełniać świętą misję. Dlatego nie rozumiem, dlaczego twórcy systemu tak rozpisali całą kwestię wydawania punktów doświadczenia. Postać początkowa to żołnierz po podstawowym przeszkoleniu lub uczony, który ledwo nauczył się pisać. Nie widać w nich nic, co mogłoby zainteresować sadystycznego piromana. Sprawę rozwoju twórcy rozwiązali stosując drzewka rang. Podczas gry nie można zmieniać profesji, ale można awansować w ramach własnej (po wydaniu odpowiedniej ilości doświadczenia, przeskakuje się na kolejny poziom, na którym są dostępne kolejne umiejętności i talenty). Tyle tylko, że skoro postać dostała się na służbę Inkwizycji, to dlaczego awansuje dalej w szeregach własnej organizacji? W kwestii niektórych umiejętności widać jednak, komu służy. Poszerza swoją wiedzę o kultach i demonach, uczy się posługiwać coraz bardziej śmiercionośną bronią. Z drugiej strony czemu takie możliwości rozwoju ma profesja, której przedstawiciel całe życie siedzi w bibliotece, przepisuje zwoje, a szczytem przygód jest fakt, że pióro się złamało? Odnoszę wrażenie, że twórcy mieli 2 koncepcje rozwoju postaci (pierwsza w ramach starej organizacji, druga w ramach Inkwizycji) i nie mogli się zdecydować, którą wybrać. Dlatego są obie. Nie wszystko jednak w tej kwestii jest złe. Ciekawą rzeczą jest ograniczenie wartości statystyk. Każdą z cech można podnieść maksymalnie 4 razy (za każdym razem statystyka rośnie o 5%), z czego każde podwyższenie kosztuje więcej niż poprzednie. Dzięki temu uniknięto wypadków obecnych w zwykłym Warhammerze (łucznik mający 120% szans na trafienie). Jest też mniejsza różnica pomiędzy zaawansowanymi postaciami, a początkującymi, co pozytywnie wpływa na rozgrywkę, gdy drużyna jest mieszana.
Mechanika jest oparta na starej i dobrej k100. Od zwykłego Warhammera różnią ją tylko inne cechy (jest ich mniej, choć w praktyce działają), ale na przykład podział umiejętności/talenty i mechanika pancerza są właściwie identyczne. Modyfikatory rzutów są tylko znacznie wyższe.
Kolejne rozdziały to opis uniwersum oraz stworzonego na potrzeby gry Sektora Calixis. Lektura tej części podręcznika była dla mnie wielką przyjemnością. Wszystko zostało napisane przejrzyście i przystępnie, więc nawet osoby niezaznajomione dotychczas ze światem Warhammera 40k szybko zorientują się „czym to się je”. Książka kończy się gotowym scenariuszem na „pierwszą sesję”.
Podsumowując, „Dark Heresy” nie jest systemem idealnym, ale warto go kupić. Jego wady nie wszystkim muszą dać się we znaki, a nawet jeśli, to szybko można je zminimalizować. Mam nadzieję, że kolejne 2 systemy o Warhammerze 40k będą przynajmniej na takim samym poziomie jak „Dark Heresy”. Może dzięki temu więcej miłośników figurek polubi RPG i na odwrót. A póki co książka wraca na honorowe miejsce w mojej biblioteczce.
Ocena recenzenta: 8/10
Tytuł: „Dark Heresy”
Pomysł i opracowanie: Owen Barnes, Kate Flack i Mike Mason
Wydawnictwo: Fantasy Flight Games
Rok wydania: 2008
Okładka: twarda
Format: A4
Stron: 394
ISBN: 978-1-58994-454-1
Cena: 119 PLN
korekta: Aspazja
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...