Recenzja książki "Cena honoru" Marka Kędzierskiego

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Słowik

Dodane: 30-09-2009 14:33 ()


Zasłużony odpoczynek

Mając za sobą kilka recenzji SF postanowiłem odpocząć od fantastyki w ogóle i sięgnąć po książkę, która będzie mniej lub bardziej realistyczna. Dlatego, gdy pojawiła się kolejna tura książek przeznaczonych do recenzji, na bok poszły wszystkie zdradzające choćby drobne powiązanie z fantastyką. Po wstępnej selekcji ostały się dwie: "Pokonać Kostuchę" i "Cena Honoru". To właśnie tej drugiej chciałbym poświęcić swoją recenzję.

 

Pędzimy, pędzimy... choć życie, życie jest nowelą.

 

"Cenę honoru" Marka Kędzierskiego wybrałem między innymi ze względu na objętość. Liczyłem, że zapewni mi ona długą rozrywkę. Cóż, pomyliłem się tylko w jednym. Rozrywka, choć znakomita, nie była długa. Przez 619, wypełnionych po brzegi akcją, stron przemknąłem w tempie iście ekspresowym. Książka bowiem ani na chwilę nie pozwoliła mi się od siebie oderwać. Zostałem absolutnie zaabsorbowany przez historię byłego komandosa Adama Gawlika, wplątanego mimo swojej woli w rozgrywki na najwyższym szczeblu i w walkę o bezpieczeństwo swoich bliskich. 

Mimo tego, że fabuła nie jest zbyt skomplikowana, to przykuwa czytelnika, opowiadając odbiorcy zarówno o pracy najemnika jak i jego zmaganiach z codziennością. Walka z mafiozami przeplata się tutaj z wypadami w odwiedziny do znajomego księdza. Opis tajnej operacji w bliżej nieokreślonym "Terrorystanie" z opieką nad dziećmi znajomych. Uwalnianie zakładników z randką. Niemal cała pierwsza połowa książki jest niczym reality show. Pozwala nam dokładnie przyjrzeć się życiu bohatera i poznać odrobinę jego historii oraz zrozumieć motywy postępowania i zagłębić się w jego psychice. Adam jest bowiem człowiekiem nietuzinkowym...

 

Labirynt odbić

I to do stopnia, w którym sprawia wręcz wrażenie postaci skrajnie niewiarygodnej. Z jednej strony jest jednym z najlepiej opłacanych agentów od czarnej roboty, nie pozbawionym jednak swoistego kodeksu honorowego, z drugiej romantykiem i kochającym ojcem. Jako tajemniczy "Mnich" walczy z bezprawiem i mści krzywdy uczciwych ludzi z okrucieństwem i bezwzględnością, a jednocześnie jest życzliwym i pomocnym człowiekiem, który często opiekuje się dziećmi swoich sąsiadów. Postać Gawlika poznajemy głównie z relacji osób trzecich. 

Poetycko mówiąc, poznajemy odbicia jego osobowości w ludzkich duszach. A, że niektóre z tych dusz są czarne jak węgiel ("Jak pan zadarł z Gawlikiem szefie, to pan już umarł, tylko jeszcze o tym pan nie wie...") a inne czyste niczym śnieg ("Jesteś kochany chłop Adaś! Dzieciaki nie sprawiały problemu?") to już inna sprawa. Takie przedstawienie bohatera pozwala nam ocenić ją z wielu punktów widzenia i doskonale sprawdza się w przypadku tak skomplikowanej postaci, choć autor postępuje niekiedy w iście "hemingwayowski" sposób i, powstrzymując się od komentarza, pozwala nam samym ocenić bohatera jedynie na podstawie jego działań.

 

"I klimatyzacja w standardzie..."

A w zasadzie aklimatyzacja - czytelnik bowiem wsiąka w książkę natychmiast i łyka wszystko, co napisał autor, niczym przysłowiowy młody pelikan. Kędzierskiemu należy oddać, że do opisu zarówno świata jak i sposobu działania bohaterów podszedł nad wyraz profesjonalnie. Niezależnie od tego, czy akcja aktualnie dzieje się w małym wrocławskim kościele, terrorystańskiej pustyni czy na przyjęciu dla vipów u nowobogackich Rosjan, czytelnik natychmiast przesiąka atmosferą miejsca. Pomagają w tym liczne wątki poboczne, które nie tylko urozmaicają świat, ale pozwalają nam głębiej zanurzyć się w wydarzeniach. 

Do moich ulubionych, choć wyjątkowo krótkich, "wtrątek" należy opis snajpera polującego na Talibów. Warto również zaznaczyć, że mimo sporej objętości książki nie spotykamy tu pustosłowia. Język autora jest niemal ascetyczny i do bólu konkretny, a wszystkie wątki są w pewien sposób istotne dla całości i znajdują swoje rozwiązanie w finale. 

Osobne brawa należą się autorowi za przedstawienie bohaterów. Czytając "Cenę honoru" miałem wrażenie, że komandosi to prawdziwi komandosi, a nie jacyś G.I. Joe z plakatu, że gangsterzy to  bezwzględne oprychy, a nie ludzie pokroju słynnego Siary. Chylę czoła przed człowiekiem, który potrafił wykreować tak pełnokrwiste postacie. 

 

Polowanie na czerwoną sumę wszystkich tęczy sześć...*

Rzadko porównuję pisarzy do innych autorów, tym razem jednak nie mogę się oprzeć i muszę dokonać porównania. Marka Kędzierskiego można nazwać śmiało polskim Tomem Clancym. Prowadzi on bowiem akcję, zawiązuje wydarzenia i opisuje świat w równie profesjonalny sposób co amerykański mistrz thrillerów militarno–politycznych. Książki Toma Clancyego są dla wielu, w tym dla mnie, niedoścignionym wzorem w gatunku political fiction. Dlatego tak bardzo cieszy mnie, że polski pisarz jest w stanie dorównać obecnemu guru tego gatunku. Ta książka nie zawiedzie nikogo, kto oczekuje od książki barwnej, szybkiej, a jednocześnie niemal do bólu realistycznej akcji i różnorodnych bohaterów. Jak dla mnie piątka z plusem (w szkolnej skali)

korekta: Levir

Tytuł: Cena honoru

Autor: Marek Kędzierski

Wydawca: Red Horse

Rok wydania: 2009

Ilość stron: 624 s.

Oprawa: miękka

Wymiar: 123x195 mm

ISBN: 9788375730029 

 

Dziękujemy Wydawnictwu Red Horse za udostępnienie książki do recenzji.

_________________________________________________

*nagłówek jest zbitką tytułów książek Toma Clancego: "Suma wszystkich strachów", "Tęcza sześć", "Polowanie na Czerwony Październik"


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...