„Art of Murder: Sztuka Zbrodni” i „Klątwa Lalkarza”, czyli agentka FBI, wyprawa archeologiczna oraz rewolucja francuska

Autor: Katarzyna "Katya" Ulman Redaktor: Ivan aka Immortal

Dodane: 07-09-2009 15:50 ()


Korekta: Motyl

 

Seria „Art of Murder" jest kolejnym przykładem dobrze zrealizowanej gry przygodowej, która przyciąga gracza nie tylko ciekawymi zagadkami, ale również dość interesującą fabułą oraz świetnie wykonaną stroną techniczną. Mimo paru wad oferuje ona kilkanaście godzin dobrej rozrywki, nie tylko dla wyjadaczy tego rodzaju gier, ale i dla osób dopiero rozpoczynających swoją przygodę w świecie przygodówek typu point and click. Do tego, podobnie jak w kilku innych grach tego rodzaju, jak choćby „Syberia", „Tajne Akta: Tunguska", „Still Life", w głównej roli występuje przedstawicielka płci pięknej. Obok Kate Walker, Niny Kalenkowej i Victorii McPherson w szranki z zagadkami, tajemnicami oraz przygodą staje Nicole Bonnet.

 

Główną bohaterką omawianych gier - „Art of Murder: Sztuka Zbrodni" i „Art of Murder: Klątwa Lalkarza" - jest młoda agentka FBI, która ma talent do pakowania się w kłopoty oraz do rozwiązywania dość dziwnych zagadek kryminalnych. Raz wpada na trop seryjnego mordercy zainspirowanego obrzędami Inków, co oznacza mniej więcej, że swym ofiarom wyrywa on serce z piersi, a śmiertelny cios zadaje rytualnym nożem dawnych południowoamerykańskich mieszkańców. Innym razem musi oczyścić z zarzutów o morderstwo Amerykanina z francuskimi korzeniami i stanąć twarzą w twarz z szaleńcem, który na miejscu zbrodni zostawia ręcznie wykonane, drewniane lalki w strojach nawiązujących do rewolucji francuskiej. W tym wszystkim stara się jej pomagać dwójka przyjaciół z nowojorskiego oddziału FBI. To Ruth, zawsze dobrze poinformowana sekretarka, która co jakiś czas podsuwa Nicole ważne wskazówki i wnosi do gry niezastąpione elementy humorystyczne oraz Nick Romsky, tajemniczy partner Bonnet pojawiający się w najmniej spodziewanych momentach, żeby wybawić bohaterkę z opresji. Jednak w większości sytuacji agentka musi poradzić sobie sama, więc przed graczem stoi mnóstwo zadań, trudniejszych i prostszych, których wykonanie doprowadzi w końcu do rozwiązania śledztwa.

 

Art of Murder: Sztuka zbrodni albo... Uwaga! Żółtodziób!

 

W pierwszej odsłonie serii Bonnet podejmuje się prowadzenia śledztwa świeżo po ukończeniu akademii w Quantico, co oznacza, że jest kompletnie zielona, jeżeli chodzi o np. zbieranie dowodów z miejsca zbrodni, czy analizę dowodów. Doprowadza to do kilku pomyłek,  ale jednocześnie Nicole rozwija się jako postać i zyskuje nowe umiejętności. Jednak w związku z paroma sytuacjami wydaje się, że scenarzyści trochę przesadzili w przedstawieniu nieporadności początkującej agentki. Zdarza się, że jeżeli Nicole nie wie, dlaczego powinna użyć lub podnieść określony przedmiot (np. zabrać z magazynu rękawiczki, luminol, czy foliowe koszulki na dowody) zdziwi się i powie, że na razie tego nie potrzebuje lub, że wykonanie jakiejś czynności to głupi pomysł. W efekcie agentka FBI jest w stanie zabrać z miejsca zbrodni dowód rzeczowy nie zakładając rękawiczek, a później zdziwić się, że znaleziono na nim jej odciski palców.

Podczas gry takich sytuacji będzie kilka i niekiedy są one trochę irytujące, bo nawet jeśli gracz wie już jak rozwiązać zagadkę i jakie przedmioty będą mu do tego potrzebne, to Nicole może się zbuntować i nie zabrać bądź użyć określonej rzeczy. Trzeba wtedy wrócić i obejrzeć dokładnie lokację lub jeszcze raz porozmawiać z którąś z postaci. Czasami Nicole nie wyjdzie z biura lub z innego miejsca dopóki nie wykona wszystkich zadań, co ogranicza trochę grywalność, bo nie ma możliwości rozwiązania zadań w innej kolejności. Jeżeli gracz utknie w pewnym miejscu, to dopóki nie wpadnie na rozwiązanie zagadki, to nigdzie dalej się nie ruszy.

 

Jeżeli chodzi o stopień trudności zagadek to jest on różnorodny. Zdarzają się bardzo proste zadania na zasadzie zadzwoń/znajdź/przepytaj/użyj, ale zdarzają się i te trudniejsze, w których naprawdę ciężko jest wpaść na rozwiązanie, jak np. zadanie z wazami, zdobycie numeru telefonu jednego z bandziorów czy naprawienie telefonu, mimo  posiadania wszystkich przedmiotów, które w jego naprawie będą przydatne. Jednak zadań prostszych jest o wiele więcej, co niekoniecznie musi być zaletą. Jest parę zadań losowych (co oznacza granie metodą prób i błędów) spośród których jedno budzi skojarzenia z początkową sceną z filmu Poszukiwacze zaginionej arki. W grze nie ma elementów zręcznościowych, istnieje za to możliwość śmierci bohaterki. Jednak nie należy się bać, ponieważ w momencie, gdy Nicole grozi niebezpieczeństwo gra zapisuje się automatycznie, więc nie ma groźby przechodzenia planszy od początku, jeżeli zapomni się kliknąć „zapisz". Kolejnym ułatwieniem jest opcja lupy, czyli podpowiedzi. Jednak po kliknięciu lupy nie pojawi się rozwiązanie, a zostaną zaznaczone przedmioty, na które gracz powinien zwrócić uwagę. W drugiej części serii opcja ta może wprowadzić grającego w błąd, ponieważ oprócz ważnych przedmiotów zaznaczane są elementy wystroju, z którymi nie da się nic zrobić. Bez problemu można wtedy spędzić dwie godziny kombinując, dlaczego nic nie działa i po co u diaska wstawiono tu tę skrzynkę z bezpiecznikami. Dla początkujących graczy z pewnością ułatwienia te okażą się przydatne, jednak dla trochę bardziej zaawansowanych będą one niepotrzebne, a poziom niektórych zagadek zbyt prosty.

 

Bezsprzeczną zaletą gry jest jej fabuła, atmosfera oraz sylwetki bohaterów. Już na początku ciekawość gracza jest pobudzana przez nowe dowody, zwroty akcji, mieszanie tropów czy stopniowe odkrywanie historii wyprawy archeologicznej do amazońskiej dżungli sprzed dwudziestu lat. Napięcie oraz zainteresowanie wzrasta z każdą rozwiązaną zagadką mimo faktu, że już pod sam koniec partii gracz bez trudu odgadnie kto stoi za wszystkimi zbrodniami. Zakończenie traci trochę na atrakcyjności (żadnych fajerwerków lub niespodziewanego zwrotu akcji nie należy się w tym miejscu spodziewać), jednak logicznie wpisuje się w całość i jest satysfakcjonujące.

 

Art of Murder: Klątwa Lalkarza, czyli krok naprzód

 

Pierwsza plansza, jaką gracz musi przejść w drugiej odsłonie przygód Nicole Bonnet, jest rajem fanów serialowego CSI (Crime Scene Investigation). Należy nie tylko skompletować wszystkie dowody z miejsca zbrodni i skojarzyć fakty, ale przede wszystkim pokombinować, jak te dowody zebrać, nie mając przy sobie nic, oprócz aparatu fotograficznego. Do tego Nicole nie jest już żółtodziobem - w tej części cyklu spotykamy zaradną, odważną, rozsądną,  pomysłową złotą rączkę. Analizuje poszlaki, zbiera dowody, naprawia samochód, włamuje się do rezydencji bandziora oraz rozwiązuje zagadki przerzucając dodatkowo przez ramię swoich oponentów.

 

„Klątwę lalkarza" dzielą od swojej poprzedniczki dwa lata, więc można zaobserwować parę różnic oraz zmian, które definitywnie wyszły grze na dobre. Dotyczy to zarówno strony technicznej, jak i samej rozgrywki. Grafika oraz cudowne cut scenki stoją na bardzo wysokim poziomie (aż miło na nie popatrzeć raz, drugi i trzeci), a muzyka towarzysząca poczynaniom głównej bohaterki jest lepsza i bardziej różnorodna niż ta ze „Sztuki Zbrodni".

 

Jeżeli chodzi o inne zalety, to początkujących z pewnością ucieszy fakt, że w drugiej części wprowadzono jeszcze parę udogodnień. Wszystkie wydarzenia oraz dialogi Nicole zapisuje w podręcznym notatniku. Opcja lupy nadal jest dostępna, a do dyspozycji gracza oddano również GPS z zaznaczonymi miejscami, do których Nicole może się udać. Niestety, zwykle w określonym momencie nie możemy wykonać wyboru, dokąd chcielibyśmy pojechać, lecz zmierzamy do z góry ustalonego miasta/państwa. Zagadki są różne - proste i trochę bardziej skomplikowane, oraz takie, nad którymi trzeba się sporo namęczyć. Spośród tych ostatnich w pamięć zapada układanka, po rozwiązaniu której otwierają się drzwiczki sejfu, a którą naprawdę ciężko ułożyć w prawidłowy sposób. Innym ciekawym miejscem jest antykwariat, gdzie Nicole może zaopatrzyć się w najlepsze książki polskich i zagranicznych autorów. Na półkach znajdują się utwory Dostojewskiego, Czechowa, Don Kichote i ku mojej  wielkiej radości, Mgły Avalonu Marion Zimmer-Bradley. Podczas przygody pomagają nam Ruth oraz Nick, ponownie odgrywający rolę wybawcy, ale mimo wszystko dobrze go widzieć.

 

Z nowych bohaterów warto wymienić francuskiego komisarza, przeszkadzającego Nicole w śledztwie. Patrzy jej na ręce i nie chce wysłuchać racji bohaterki. Jest w tym trochę usprawiedliwiony, ponieważ Nicole wkracza na jego teren, w związku z czym powstaje mały konflikt pomiędzy agentem a stróżem prawa. Niestety, te dobre punkty tracą szybko na atrakcyjności z powodu niespodziewanego odwrotu od śledztwa i powrocie do gry opartej na czysto awanturniczym schemacie - napraw dziurawą oponę od samochodu, czy roweru (silna aluzja do np. „Tunguski"), idź tu i tam.

 

Minusem jest spadek jakości fabuły. Jeżeli zawiązanie akcji skupiało uwagę i sprawiało, że chce się grać dalej, to środek i końcówka historii są, ujmując delikatnie, rozczarowujące. Wiele aspektów zapoczątkowanych w Paryżu, gubi się gdzieś po drodze (Nicole nie korzysta z dowodów, które zebrała; nie wszystkie tajemnice związane z lalkarzem są wyjaśnione), a rozwiązanie śledztwa i motywy zbrodniarza są jedynie bardzo delikatnie zarysowane. Pozostawia to uczucie niedosytu oraz zmarnowanego potencjału, bo potencjał gry jest naprawdę bardzo duży.

 

Przyszłość, czyli Cards of Destiny

 

Niedługo na rynku powinna pojawić się trzecia część cyklu o tytule „Cards of Destiny", oraz kontynuacja przygodówki „Chronicles of Mystery: Rytuał Skorpiona", która również była stworzona przez programistów z City Interactive. Jej akcja dzieje się w tym samym uniwersum, co „Art of Murder". Główne bohaterki spotykają się nawet w „Rytuale Skorpiona" i ucinają sobie miłą pogawędkę.  Pozostaje mieć nadzieję, że twórcy wykorzystają potencjał leżący w obu tytułach i w kolejnych odsłonach trochę zaszaleją, przełamując schematy, co udało im się w paru przypadkach zrobić.

 

Przydałoby się również więcej elementów a la CSI, trudniejszych zagadek, rozwoju bohaterów i relacji pomiędzy nimi (ciekawym pomysłem mogłaby się okazać współpraca Nicole z Sylvie, bohaterką Rytuału skorpiona) i równomiernego poprowadzenia fabuły, bez wpadek i ogólnego spadku formy. Ja z chęcią poczekam na kolejne części, bo mimo wymienionych wad, grało mi się w obie gry całkiem przyjemnie.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...