Kings Bounty: Legenda - recenzja

Autor: Michał Sieńko Redaktor: Ivan aka Immortal

Dodane: 31-08-2009 13:11 ()


„King's Bounty: Legenda", to podróbka jednej z ciekawszych serii dostępnych na rynku - gry „Heroes of Might and Magic". Rzeczywiście, KB:L w wielu elementach może wydać się podobne do HoM&M, ale tak jak książki nie ocenia się po okładce, tak i gry nie ocenia się po 5 minutach grania. Poza tym koniecznie trzeba pamiętać, że to „King's Bounty" stało się pierwowzorem dla „Heroesów", a nie odwrotnie.

            Produkcja rosyjskiego studia Katauri w wielu miejscach może zaskoczyć. Pierwszym elementem, który rzuca się w oczy są użyte przez twórców barwy. Gra utrzymana jest w baśniowej konwencji, dzięki czemu występujące w KB:L kolory są ciepłe i pastelowe. Objawia się to przede wszystkim w wielkiej liczbie różnorodnych lokacji - główne mapy, podziemia, krypty, wnętrza budynków, statki, miejsca bitew i wiele innych, są nadzwyczaj kolorowe i oryginalne, a część z nich urozmaicona została unikatowymi i charakterystycznymi dla siebie „przeszkadzajkami". Czasem bywa to wyrwana deska, gdy starcie odbywa się na łodzi, innym razem diuna, gdy walka toczona jest na plaży. Wielka różnorodność miejsc, które nasz bohater może odwiedzić, to zdecydowany plus.

            Podczas odkrywania kolejnych dróg i rozstajów czekają na nas  wspaniałe przygody i wielkie niebezpieczeństwa.  Twórcy gry przygotowali znaczną ilość questów, które czekają na królewskiego poszukiwacza skarbów, gdyż graczom przyjdzie wcielić się właśnie w taką rolę. Schemat zadań jest banalny - w większości przypadków należy przejść z punktu A do B,  a w międzyczasie kogoś zabić czy przynieść pożądany przez zleceniodawcę przedmiot. Podobne wzory rozwiązań fabularnych występują wszędzie, więc nie należy traktować tego jako minus gry. Wśród blisko 100 pobocznych wątków znajdują się oczywiście także perełki, ale o nich nie wspomnę, aby nie psuć zabawy z potencjalnej rozgrywki.

Fabuła gry jest bardzo rozbudowana, a jej główny trzon stanowi praca w służbie króla - trzeba wykonywać zadania powierzone przez monarchę. Żądania władcy są bardzo różne - na początku przyjdzie bohaterowi zostać „listonoszem", ale z biegiem czasu stanie się dyplomatą, a także pierwszym obrońcą królestwa w walce ze złem. Wątek główny jest mocno rozbudowany, przez co w wielu miejscach splata się z zadaniami pobocznymi, przez co gracz odnosi wrażenie, że cały świat tętni własnym życiem, a nasz bohater jest tylko jednym z wielu trybów tej ogromnej maszyny.

            Dużym plusem produkcji jest fakt, że nasz bohater porusza się w czasie rzeczywistym. Umożliwia to bardziej dynamiczną rozgrywkę, co ogromnie sprzyja podczas wypełniania wszelkiej maści zleceń, gdyż w wielu przypadkach odległości, jakie trzeba pokonać, są naprawdę znaczne, a przez to czasochłonne.

            Ciekawym rozwiązaniem jest sprawa poboru żołnierzy. W produkcji Katauri nie mamy stałej, z góry ustalonej liczby rekrutów. W tym świecie poborowych brakuje, przez co kompletowanie armii może stanowić na początku pewien kłopot. Choć z drugiej strony takie rozwiązanie kładzie nacisk na urozmaicony styl walki. Szybko trzeba nauczyć się, gdzie i w jakich ilościach można zaciągnąć żołnierzy/potwory, a także którą bestię czy najemnika należy mieć w swych szeregach. W tym miejscu koniecznie należy  dodać, że twórcy proponują graczom wiele różnych stworów, które możemy rekrutować. Część z nich jest znana z kanonu „fantastycznych istot", ale wiele z napotkanych bestii widziałem pierwszy raz. Ich animacje, bardzo szczegółowe i misterne w wykonaniu, przyciągają oko, ale po dłuższej rozgrywce w końcu zaczęły nudzić. Co za dużo, to nie zdrowo.

            Ciekawym rozwiązaniem, jakie znajdziemy w KB:L, są ożywione przedmioty. Ich personifikacja często polega na tym, że posiadają one własną, indywidualną historię, pewne cechy charakteru (obrażanie się, bunt), a także prywatne cele. Odpowiednie pokierowanie dialogami czasem umożliwia opanowanie danego przedmiotu, co pozwala na wykorzystywanie jego cech i umiejętności. Koronnym przykładem jest „Szkatułka Szału", w której zamknięte zostały cztery „bestie", mogące wesprzeć nas w boju. Jeśli dyplomatyczne zabiegi spalą na panewce, wtedy nie pozostaje nic innego, jak walka z duchami broniącymi przedmiotu.

            KB:L to interesująca gra cRPG. Scenarzyści postanowili wykorzystać powszechnie znany i stosowany model „od zera do bohatera", dzięki czemu od początku do końca kierujemy rozwojem naszej postaci. Pierwszą, podstawową sprawą jest wybór między trzema dostępnymi profesjami - Paladynem, Magiem i Rycerzem. Decyzja ta determinuje fakt, jak ewoluuje nasz bohater, jakie umiejętności wybiera, a także w które cechy należy inwestować bardziej niż w inne. Ma to ogromny wpływ na rozgrywkę, przede wszystkim na potyczki militarne, gdyż wielkość rycerza skupia się na dowodzeniu armią, sile i taktyce, a potęga czarodzieja wynika z nieprzeciętnych przymiotów umysłu, a także magicznego wyszkolenia, o które będzie musiał zadbać gracz. Paladyn zaś jest swoistym mostem łączącym w sobie element czarodzieja i rycerza.

            „King's Bounty: Legenda", to gra którą warto polecić. Choć w wielu miejscach wydaje się być podobna do „Herosów", nie należy przypisywać tego jako minus, albo plus. Obie te gry oparte są na zbliżonych motywach, ale różni je wykonanie - nie chodzi bynajmniej  o jakość, gdyż obie produkcje stoją na wysokim poziomie, ale o szczegóły i założenia, jakie stawiali ich twórcy. KB:L ma porwać gracza na długie godziny, w czym pomaga ilość wątków pobocznych (główny nie jest nazbyt ciekawy), baśniowa grafika, oraz interesujący świat, w którym krasnoludy są najlepszymi inżynierami i konstruktorami, budują statki powietrzne czy podwodną kolej, a chłopi walczą z chwastami, monarchowie żenią się ze starymi babami, a książęta szukają swych małżonek wśród żab!

            Oryginalnym, dotąd niespotykanym przeze mnie motywem, jest możliwość związania węzłem małżeńskim naszego bohatera z jedną z „niewiast", które stanął na drodze podczas wypełniania różnych questów. Oprócz tego, nasz bohater może również doczekać się dzieci, o ile wcześniej zdecyduje się poślubić jedną z potencjalnych żon. Choć na pierwszy rzut oka, wydaje się to dziwne, nie można odmówić oryginalności pomysłu. Dodatkowo ożenek jest również bardzo praktycznym działaniem, gdyż druga połówka bohatera, a następnie ich dzieci, przynoszą korzyść w postaci bonusów do statystyk i becikowego od króla.

            Na zakończenie wspomnę jeszcze o wydaniu. Cenega stanęła na wysokości zadania i zaprezentowała graczom interesującą grę zawiniętą w śliczną kokardkę. Polska edycja gry została zaopatrzona w mini poradnik, który na pewno pomoże początkującym graczom, a także płytę  DVD z muzyką z gry. Ścieżka dźwiękowa zdecydowanie stanowi ogromny plus, gdyż świetnie uzupełnia obraz, jaki rozciąga się przed oczami gracza. Klimatyczne, czasem mroczne a czasem lekkie kawałki wypełniają swoją rolę wyśmienicie - są wyjątkowo dobrym tłem.

            Zdecydowanie warto zagrać w „King's Bounty: Legenda". Gra stanowi ciekawe połączeniu gry taktycznej z cRPG, do tego bardzo ładne animacje i misterne wykonanie, świat przepełniony magią, różnorodność misji i najemników/potworów, powinny zapewnić wiele godzin dobrej zabawy.

 

Moja ocena: 8/10

 

Dziękujemy firmie Cenega za udostępnienie gry do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...