Kartusz Bohatera - recenzja druga

Autor: Jordi Redaktor: Sienio

Dodane: 31-08-2009 16:03 ()


Wiele osób uważa, że karta postaci zawarta w Księdze Zasad to najmniej dopracowany aspekt II edycji Warhammera. Wydawca wychodząc naprzeciw tym stwierdzeniom stworzył Kartusz Bohatera.

Fabularny „Młotek” w swoim nowym image'u od jakiegoś czasu balansuje na skraju bardzo niebezpiecznej przepaści. Wszystkim bowiem dobrze znane są systemy RPG, które poprzez niezliczoną ilość dodatków (a połowę z nich zbędnych) zdobyły sobie miano „komercyjnych”. Bojąc się, że Kartusz może być jednym z takich, podczas sprawdzania tego nietypowego suplementu postanowiłem odłożyć optymizm na bok.

Pierwsze, co rzuca się w oczy po spojrzeniu na tę broszurę, to wbrew pozorom nie grafika, a format. Autorzy postanowili bowiem odejść od standardowego rozmiaru A4 na rzecz A5. Przed zamówieniem Kartusza nawet nie przyszło mi do głowy, by spojrzeć na dane przedstawione w Internecie przez Copernicusa, więc muszę przyznać, że po otworzeniu paczki byłem bardzo zaskoczony. Nie mogę powiedzieć, że format nie ma dla mnie znaczenia. Odkąd gram w papierowe erpegi, karty postaci zawsze były wielkości A4. Sięgnąłem więc po maleństwo, mające być duszą mojego krasnoludzkiego wojownika, a zamiast wizji zapisywania tam jego heroicznych czynów, przypomniały mi się czasy podstawówki i szesnasto-kartkowe zeszyty…

Wychodząc szybko z tej nieprzyjemnej zadumy stwierdziłem, że jednak nie wypada tak krytykować książki po rozmiarze i zabrałem się do wertowania zawartości, a raczej spróbowałem to zrobić, bo dopiero wtedy zwróciłem uwagę na szczegóły pierwszej strony. Jest na niej bowiem, oprócz nazwy suplementu i loga systemu, miejsce na imię bohatera oraz gracza, nasze motto, a nawet herb. Wszystko było by jak najbardziej pozytywne, gdyby nie fakt, że po dotknięciu okładki i poznaniu jej faktury wyobraziłem sobie, jak fajnie będzie pisać na tym grubym, polakierowanym papierze. Nie powiem, żeby ucieszyła mnie wizja napisania tam czegoś wykorzystując marker czy długopis, przy czym trzeba zaznaczyć, że w tym drugim wypadku chyba nie obyło by się bez „rycia”…

Czy tylko mi klasyczne erpegi kojarzą się z ołówkami i gumkami? Tutaj o graficie możecie zapomnieć, więc wychodzi na to, że herb trzeba by nakleić, chyba że ktoś ma nadzwyczajny talent plastyczny i da radę namazać (tudzież „wyryć”) bez poprawek. Od razu wpadło mi też do głowy hasło: „Śmierć Markerom!”. Oprawa graficzna tej „skorupy” jest nawet ładna i wszystko było by w porządku, ale przy takim wykonaniu ręce opadają. Swoją drogą, to wielkie miejsce na imię bohatera i gracza jakoś cały czas kojarzy mi się z podpisywaniem szkolnych zeszytów. Bojąc się, że coś jeszcze nie spodoba mi się na tej, jakże przeogromnej okładce, przeszedłem do zawartości Kartusza.

Na początku zamieszczono poradnik wypełniania pola przeznaczonego na herb. Zapomniano jednak dodać, jakich trzeba do tego użyć materiałów. Niestety nie spodobał mi się ten mini przewodnik, gdyż podobnie jak w „fenomenalnym” Niezbędniku Gracza tworzenie tarczy heraldycznej odpowiada jedynie bohaterom pochodzącym z Imperium. Dodam jeszcze, że przecież tylko część postaci graczy pochodzi ze stanu szlacheckiego, więc dla wielu okaże się to miejsce zupełnie nieprzydatne. Kolejny minus to fakt, że informacje te podane zostały w formie tabelki, a więc śmiało można sobie wylosować herb. Oznacza to zatem, że grając arystokratą z Reiklandu można po rzucie kością trafić na godło pochodzące z Wissenlandu. Przydatność tego pomysłu oceniam na tak niską, że aż nie ma na to skali, bo jeśli już nawet wylosujemy sobie symbol naszego rodu i będzie nam pasował, to zrobimy to tylko raz i zawartość całej strony stanie się w jednej chwili zbędna.

Czytając kolejną stronicę wcale nie byłem miło zaskoczony, gdyż ujrzałem miejsce na „imię bohatera”. Chwila konsternacji i powrót do wcześniej kartki, by przekonać się, czy tego już nie było, spowodowały że zacząłem się zastanawiać, czy to błąd, czy też tak szybko twórcom Kartusza zabrakło pomysłów i zaczęli się powtarzać… Następne rubryki, już bardziej standardowo, powielały te z karty postaci. Tak doszedłem do tej przeznaczonej na wygląd BG, gdzie miejsca na uzupełnienie wizerunku było wystarczająco, ale na osobowość już kilka linijek za mało. Dalej znów pole do popisu dla plastyków, czyli pergamin, na którym można przedstawić podobiznę naszej postaci. Szczerze? Wolałbym więcej przestrzeni na opis fizyczny i charakter. Kolejne dwie stronice przeznaczono na historię naszego herosa, więc powiedzmy, że w skróconej formie można zaprezentować dzieje naszej postaci. Dalej tabelka na towarzyszy i znów miałem mieszane uczucia. Pomysł sam w sobie fajny, szczególnie dla osób często zmieniających drużyny lub dla bardzo licznych grup, ale powodu dlaczego umieszczono tam rubrykę: „Twoje prywatne zdanie” pod każdym z towarzyszy, pozostanie dla mnie tajemnicą. Zawsze bowiem marzyłem o tym, by napisać o kimś z drużyny – „nienawidzę ćwoka!” tylko po to, by on sam mógł to przeczytać przeglądając moją kartę postaci…

Możecie sobie wyobrazić, jak zareagowałem widząc, że na ukończone profesje poświęcono dwa razy więcej miejsca, niż na osobowość bohatera. Co więcej, można je sobie zaplanować aż do 6 wprzód, co zapewne wspiera tak bardzo szanowany przez graczy element zbieżności losu z rozwojem naszych bohaterów. Po kolejnych, jakże ambitnie i pomysłowo wykorzystanych stronach, przeszedłem do miejsc przeznaczonych na obłęd i choroby, które mając „sloty” na 4 wojenne blizny pozostawiły jedynie 2 na opis mutacji.

Ni stąd, ni zowąd kolejna strona przedstawia czytelnikowi schemat rozwoju naszej postaci (lepiej późno niż wcale). Tutaj bez żadnych innowacji, jednak wszyscy fani „ludzika” od punktów pancerza i lokacji trafienia będą zawiedzeni, gdyż z niego zrezygnowano. Za dobry pomysł uważam tabelę uszkodzeń pancerza (jest to pierwsza pożyteczna cecha Kartusza, jaką zauważyłem, a jesteśmy raptem na 13 stronie i trzeba zaznaczyć, że odnosi się do zasady opcjonalnej). Dalej wypisano wszystkie umiejętności, przy czym nie zostawiono nawet jednej linijki na ewentualne nowe mogące się przecież ukazać w późniejszych suplementach. Do tego Kartusz nie przewiduje poznania 3 rodzajów rzemiosła, języków czy wiedzy (przy czym należy przypomnieć, iż zakłada zaplanowanie profesji dających możliwość rozwoju ich większej ilości). Na kolejnych kartach można zapisać zdolności, wyposażenie oraz majątek. Dalej mamy miejsce na czterech chowańców, podwładnych czy wierzchowców, lecz niestety nie zapiszemy o nich zbyt wiele, gdyż autorzy dodatku przeznaczyli raptem ¼ strony na ich opisy.

Dla fanatyków statystyk wprowadzono możliwość zapisania ilości zabitych bestii i wpisania ich rodzajów (przy czym nie może być ich więcej niż 16). W kolejnej części otrzymaliśmy możliwość zaznaczenia, które przekleństwa Tzeentcha spadły na głowy naszych postaci, a zaraz za nimi tajemne piętna. Księga czarów posiada miejsce na 24 zaklęcia, przy czym tak jak w wypadku podstawowej karty zaklęć, należy zapomnieć o możliwości przedstawienia pełnego ich opisu. Dalej jest pole przeznaczone na zapisanie znanych rytuałów, ale obawiam się, że mogło by go nie starczyć na opisanie w całości nawet jednego.

Nie zabrakło również mojej ulubionej tabelki określającej przeznaczenie naszego bohatera, a w niej „pożarcia przez mroczny pomór”. Twórcy dali tyle miejsca na zapisanie tej informacji, że dało by się tam wcisnąć spokojnie połowę możliwych do wylosowania „przeznaczeń”. Można również zanotować, na co wydaliśmy nasze punkty przeznaczenia, jednak nie więcej niż 5. Na epicką śmierć bohatera dostaliśmy 7 linijek, ale nie ma się co martwić, bo na końcu jest cała strona, na której możemy wypisać nasze złote myśli i aforyzmy…

Jeżeli chodzi o aspekt graficzny dodatku, to określił bym go jako pseudo pergamin raz na jakiś czas poplamiony czymś, co mogło by być krwią, jednakże ciężko stwierdzić, bo Kartusz jest czarno-biały. Tu i ówdzie znajdują się również jakieś małe ornamenty w postaci winorośli, monet czy innych pierdółek, trzeba się jednak przyjrzeć, by je dostrzec. I to, co boli ponad wszystko, to nieustające uczucie przebywania w „sidłach tabelek”. Próba ich zamaskowania nie wyszła twórcom najlepiej i nie sposób uwolnić się od „tabelkowego” szaleństwa i regularnych bryłek oraz linijek, co jest zdecydowanie jedną z najgorszych wad tego „kartuszowego tworu”. Do tego dorzućmy śliski, polakierowany papier i wszelkie trudności w zapisywaniu na nim informacji, a ujrzymy pełen obraz omawianego dziwadła. Obawiam się zatem, iż mimo szczerych chęci twórców dostaliśmy projekt niezwykle mało użyteczny, za to w pełni zasługujący na stempel „KOMERCJA”.

Podsumowując, myślę że Kartusz Bohatera może śmiało rywalizować z Niezbędnikiem Gracza o miano najgorszego dodatku do drugiej edycji Warhammera Fantasy Role Play wydanego w Polsce. Wg mnie jest nieporęczny, a podczas gry naprawdę niewiele zawartych w nim danych okazuje się przydatnych. Do tego należy zaznaczyć, że dla graczy nie wczuwających się w ludzi ten dodatek będzie jeszcze mniej funkcjonalny, ponieważ jest on skierowany głównie do ludzi pochodzących z Imperium, najlepiej wywodzących się ze stanu szlacheckiego i parających się magią. Jeśli ktoś zatem „na siłę” chce zapisywać informacje o swojej postaci, nic nie stoi na przeszkodzie, musi być jednak świadom, że nie urozmaici to zbytnio jego rozgrywki. W porównaniu bowiem do wielu fanowskich kart postaci, Kartusz wydaje się po prostu mierny i kropka.

 

Przydatność dla graczy: 2/10

 

Tytuł: Kartusz Bohatera

Wydawca: Copernicus Corporation

Wersja językowa: polska

Seria: Gra fabularna Warhammer II edycja

Liczba stron: 24

Oprawa: zeszytowa

Rok wydania: 2007

Cena: 10 zł.

 

Zobacz także:

Pierwsza recenzja Kartusza Bohatera


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...