Rzeczywistość pod płaszczem fikcji
Dodane: 06-11-2006 19:15 ()
Na świat przestały przychodzić dzieci. Wszyscy zdają sobie z tego sprawę, choć nikt nie wie dlaczego. Zagłada ludzkości nie wiąże się z globalną wojną czy wielkim, nagłym kataklizmem, tylko z powolnym wymieraniem. W świecie bez perspektyw zderzają się obojętność, agresja i frustracja. Najnowszy film Alfonso Cuarona opowiada o promieniu nadziei w tak przedstawionej rzeczywistości.
Mamy tu do czynienia ze skrupulatnym obrazem świata przyszłości - podobną rzecz można by powiedzieć o „Raporcie Mniejszości". Tu jednak w miejscu przemyślanego obrazu przepełnionego technologią świata, mamy detale w postaci krat w szybach autobusów, specjalnych przejść dla emigrantów czy ludzi, których na swojej drodze napotyka Theo (główny bohater).
Nie trudno stwierdzić, że pod płaszczem gatunku SF, reżyser (a wcześniej pisarz - P.D. James) ukrył obraz jak najbardziej współczesnych ludzkich zachowań. Co więcej, nie miał on zamiaru wdeptać widza w ziemię, bo oprócz okrucieństwa, samolubności i zdziczenia kroczą czułość, altruizm i bohaterstwo. Dawno już nie widziałem filmu tak angażującego widza w wydarzenia - nie tylko emocjonalnie. Przede wszystkim sposób kręcenia (ujęcia długie i kręcone „z ręki") daje silne wrażenie uczestnictwa w przedstawionych zdarzeniach. Do tego świetnie zrealizowane efekty specjalne - nie narzucające się, ale jednocześnie zapewniające kilka spektakularnych scen.
Parę słów o aktorstwie. Na początek Michael Caine - jak zwykle rewelacyjny. To przewrotne, ale jego urocza postać może trochę przygnębić po seansie, kiedy widz zastanowi się co będzie, kiedy umrze Jack Nicholson, Antony Hopkins, Sean Connery, Donald Sutherland i właśnie Michael Caine. Jednak nadzieja jest, chociażby w głównym bohaterze. Theo (w tej roli Clive Owen) to postać oklepana, jednak takich w kinie nigdy nie będzie dość. Człowiek znużony ponurą codziennością, pogodzony z okrucieństwem świata, kiedy staje przed wyborem - pomóc bliźniemu lub pozostawić go, skazując jednocześnie na śmierć, postępuje w sposób właściwy. To wielokrotnie powtarzana w Hollywood sentencja - w każdym z nas jest bohater. Dobrym posunięciem było też zaangażowanie mało znanej Claire-Hope Ashitey do roli Kee, Pam Ferris z którą reżyser współpracował wcześniej przy „Więźniu z Azkabanu". Wspaniale spisała się w zgoła innej roli. Niewiele mam do powiedzenia na temat Julianne Moore - gra w porządku, nie ma jednak powodów do zachwytu.
Podsumowując - pod względem realizacji w filmie wszystko gra bardzo dobrze. Aktorstwo jest jego kolejną zaletą. Ale na największe uznanie zasługuje sama historia i jej przedstawienie w dobrym stylu. Łatwo było tu wpaść w zbytni patos lub epatowanie przemocą i wszechobecnym złem świata pozbawionego młodzieży.
Film nie znika z umysłu tuż po wyjściu z kina. Nawet jeśli nie analizujemy samego obrazu, to prowokuje on do refleksji nad samym człowiekiem i ludzkim społeczeństwem. W kinach mamy posuchę na dobre produkcje, więc może nie jest to aż tak zachwycająca rekomendacja, ale uznaję „Ludzkie Dzieci" za jeden z najlepszych tytułów tego roku. Jak na razie reżyser i autor zdjęć zostali nagrodzeni na Festiwalu Filmowym w Wenecji i sądzę, że to jeszcze nie koniec.
Ludzkie Dzieci
Children Of Men
Reżyseria: Alfonso Cuaron
Scenariusz: na podstawie powieści P.D. Jamesa, Alfonso Cuaron, Timothy Sexton, David Arata, Hawk Ostby, Mark Fergus
Muzyka: John Tavener
Zdjęcia: Emmanuel Lubezki
Obsada: Clive Owen, Julianne Moore, Michael Cane, Claire-Hope Ashitey, Pam Ferris
Czas trwania: 109 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...