Recenzja książki "Honor rycerza" Jacka Whyte'a
Dodane: 07-08-2009 13:13 ()
„Honor rycerza” to tytuł, który z pewnością przyciągnie uwagę ludzi zainteresowanych historią. Mnie skusiła również ładna i ciekawa okładka - ozdobny hełm na czerwonym, wręcz ognistym odcieniu tła prezentuje się całkiem nieźle. No dobrze, zobaczmy, co kryje się w środku – pomyślałam i zagłębiłam się w tekst drugiego tomu cyklu „Templariusze” autorstwa Jacka Whyte’a.
Początkowo akcja toczy się wartko, a opowieść jest w miarę spójna. Dowiadujemy się m.in., że armia krzyżowców poległa w walce z saracenami pod Rogami Hattinu, a Andrzej Sinclair, teoretycznie główny bohater, złożył przysięgę wasala Ryszardowi Lwie Serce. Należał więc do zakonu Templariuszy, a następnie został zwerbowany także do Zakonu Syjonu. (Sądzę, że ten wątek sam w sobie już byłby świetnym materiałem na powieść.) Niestety bardzo szybko okazuje się, iż tej historii brakuje elementu dominującego. Fabuła jest chaotyczna, co chwila następuje „zmiana planu”, zmiana miejsca, postaci. Po jakimś czasie czytelnik zapomina, kto jest głównym bohaterem…
Kolejnym mankamentem jest sposób prowadzenia narracji. Whyte bardzo często przechodzi od ogólnego obrazu do konkretnego wątku, potem ku pobocznym historiom. Gdy czytelnik już zaczyna interesować się bohaterem, autor przenosi go powrotem nad mapę świata, by śledził sytuację geopolityczną czasów trzeciej krucjaty. Ze względu na gatunek powieści (quazi-historyczna), nasunęły mi się dwa rozwiązania tego problemu. Pierwsze: historia widziana oczami bohaterów. Czytelnik śledzi sytuację na świecie przez pryzmat ich poczynań (jak np. w „Dzieciach Graala” Petera Berlinga). Drugie: narrator funkcjonuje, jak w klasycznej powieści, z tzw. „pozycji Pana Boga”. Bohater zbiorowy nie przyciąga zbytnio uwagi, a od czasu do czasu jest pokazane chociażby spotkanie na szczycie. Niestety autor nie przemyślał pod tym kątem swojego dzieła.
Podobnie niekonsekwentnie obszedł się Whyte z charakterami swoich postaci. Postępowanie bohaterów jest nieadekwatne do ich usposobienia i postawionych celów. Autor nie uzasadnia, dlaczego zamiast czystej duszy i honoru napotykamy nagminnie na odejścia od reguły zakonu. Co gorsza nie da się tego wytłumaczyć żadnymi racjonalnymi pobudkami. Najbardziej irytujące jest jednak powtarzanie tej samej historii w rozmowach, które po sobie następują oraz niezmiernie długie dialogi. Założyłam się z kolegą, że „za pięć stron oni dalej będą siedzieć w powozie i rozmawiać”. Tak! Wygrałam, ale naprawdę odechciało mi się czytać…
Pierwsza część trylogii - „Rycerze w czerni i bieli” ma dość dobrą ocenę, ale drugi tom zasługuje według mnie na zaledwie 4/10 punktów. Mimo, że Whyte miał do dyspozycji prawdziwą artystyczną glinkę, pustynny wiatr, saracenów i Zakon Syjonu, jego rzeźba nie przypomina w żaden sposób wciągającej powieści. Książka nie wyzwala żadnych emocji, a czytelnik przez cały czas próbuje połapać się, o co w tym wszystkim chodzi.
Korekta: Bethirsonek
Autor: Jack Whyte
Tytuł: Honor rycerza
Tytuł oryginalny: Templar Trilogy: Standard of Honor
Tłumaczenie: Marta Dziurosz
Wydawnictwo: Rebis
Wydanie polskie: 7/ 2008
Rok wydania oryginału: 2007
Liczba stron: 538
Format: 155x230 mm
Oprawa: twarda z obwolutą
Zobacz też:
Recenzja książki "Rycerze czerni i bieli" Jacka Whyte'a
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie książki do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...