Recenzja książki "Śmierć w dzielnicy weneckiej" Alana Gordona

Autor: Chemick Redaktor: druzila

Dodane: 29-07-2009 11:43 ()


"Śmierć w dzielnicy weneckiej” to trzecia część serii Alana Gordona „Gildia błaznów”, ale pierwsza, którą dane mi było przeczytać. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem zgniłozielony kolor okładki, nie nastawiła mnie ona entuzjastycznie do tej pozycji. Widok dwóch błaznów i stylizowana czcionka bynajmniej nie poprawiły mojego wrażenia. Opis z tyłu książki sugerował, że powinienem był już do tej pory wiedzieć kim jest Feste i czym się na co dzień zajmuje. Do lektury podszedłem więc ostrożnie, nie będąc pewnym, czy uda mi się odnaleźć w opisywanym świecie bez znajomości poprzednich tomów. Na szczęście fragmenty, które nasuwały myśl, że powinienem wiedzieć więcej, nie przeszkadzały w odbiorze. Narracja wprowadziła mnie swobodnie w świat przedstawiony i nawet nie spostrzegłem, jak razem z bohaterami zacząłem błądzić po uliczkach Konstantynopola.

„Śmierć w dzielnicy weneckiej” łączy w sobie elementy powieści historycznej i kryminału. Akcja dzieje się w Konstantynopolu, podczas „jednego z najciekawszych wydarzeń w dziejach Europy”. Zdarzenia, od momentu przybicia weneckiej flotylli w pobliże miasta, opisywane są z punktu widzenia pary cesarskich błaznów – Feste i Aglaji (znanych niewątpliwie czytelnikom poprzednich części cyklu). Jednak nie są oni jedynymi narratorami. Czytelnik może poznać opinię o aktualnych wydarzeniach zarówno z ust mieszkańców pałacu, jak i prostych mieszczan. Okazuje się jednocześnie, że na początku trzynastego wieku obowiązki prywatnych detektywów pełniły właśnie nadworne błazny. Feste otrzymuje bowiem do rozwiązania zagadkę morderstwa kupca weneckiego, Bastaniego, trudniącego się jeszcze do niedawna handlem jedwabiem. W obliczu konfliktu wenecko-bizantyjskiego wiele osób zaczyna się interesować tą śmiercią, zwłaszcza, że rola denata w tym konflikcie jest niejasna…

Pierwszoosobowa narracja, prowadzona przez parę trefnisiów, wymaga oczywiście języka adekwatnego do wizerunku głównych bohaterów. Wszak błazen powinien charakteryzować się nieprzeciętną erudycją oraz ciętym językiem. Tym bardziej raduje więc fakt, że na wysokości zadania stanął zarówno autor cyklu, jak i jego tłumacz. W polskim wydaniu możemy dzięki temu cieszyć się uszczypliwymi uwagami, gierkami słownymi i rymami w cytowanych pieśniach. Z tego względu książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nawet pojawiające się od czasu do czasu literówki nie są w stanie zepsuć przyjemności lektury. Mimo, że nie wszystkie żarty śmieszą, to fabuła jest prowadzona płynnie i potrafi wciągnąć, a przedstawienie wydarzeń z perspektywy dwóch osób pozwala ukazać nieco więcej szczegółów. Elementem, który potrafi zdenerwować ciekawskiego czytelnika jest mapa. Pojawia się na samym początku książki, ale dość szybko okazuje się, że jest ona nazbyt schematyczna i wielu opisywanych miejsc nie ma na niej zaznaczonych.

„Śmierć w dzielnicy weneckiej” to dobrze napisana książka, która może nie powala na kolana, jednak jest godna polecenia. Zaciekawi na pewno osoby, które chciałyby spojrzeć na złupienie Konstantynopola z nieco innej niż zwykle perspektywy. Warto zaznaczyć, iż autor potrafi budować akcję i trzymać czytelnika w napięciu. Wątek kryminalny znajduje swoje rozwiązanie dopiero w ostatnim rozdziale, a zakończenie pozostaje otwarte. Wiele możliwości kontynuowania tej historii każe oczekiwać na wydanie w Polsce kolejnych tomów cyklu i mam nadzieję, że po nie również warto będzie sięgnąć.

korekta: Bethirsonek

 

Tytuł: Śmierć w dzielnicy weneckiej

Autor: Alan Gordon

Wydawnictwo: Rebis

Rok wydania: 2009

Liczba stron: 364

Wymiary: 130x200 mm

 

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie książki do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...