'Modyfikowany węgiel' oraz 'Upadłe Anioły' - recenzje książek oraz omówienie cyklu o Takeshim Kovacsu
Dodane: 05-11-2006 20:21 ()
'Zbudzone Furie' Richarda Morgana zamykać mają - przynajmniej według zapowiedzi autora - trylogię o Takeshim Kovacsu (wymawia się z 'Kowacz'), którą tworzą wydane u nas przez ISĘ 'Modyfikowany węgiel' i 'Upadłe Anioły', jedne z najlepszych powieści hard-sf ostatnich pięciu lat. Poniżej znajduje się krótkie wprowadzenie do świata trylogii, wraz z recenzją dwóch pierwszych części i umiarkowaną ilością spoilerów.
Co, gdzie, kiedy?
Akcja trylogii Morgana umieszczona jest w XXVI stuleciu - dokładna chronologia nie jest podana, zresztą nie jest zbyt istotna. Ważne jest to, że rozwój cywilizacji ludzkiej we wszechświecie Morgana w przeciągu pięciu wieków zdeterminowały trzy rzeczy: wynalezienie technologii digitalizacji ludzkiego umysłu, transportu strunowego, oraz odkrycie na Marsie śladów obcej cywilizacji. Dzięki pierwszemu możliwe było pokonanie śmierci i uwolnienie świadomości od ciała, dzięki drugiemu można było tę świadomość przesłać natychmiast na odległości dziesiątków lat świetlnych, zaś trzecie wydarzenie dało impuls do wykorzystania obu technologii przy kolonizacji obcych planet, bo potencjalnie nadające się do zamieszkania światy umieszczone były na znalezionych marsjańskich mapach, co skwapliwie wykorzystano.
Obok tych trzech elementów wyróżniających wszechświat Morgana, w powieściach spotkać możemy oczywiście standardowy cyberpunkowy sztafarz: Sztuczne Inteligencje, bio- i nanotechnologię, cyborgizacje, potężne korporacje i jeszcze potężniejsze Narody Zjednoczone. Jednym słowem, Dark Future w całej swej paskudnej krasie.
Pomimo natychmiastowego transportu strunowego inne światy są słabo związane z macierzystą Ziemią. Sam proces kolonizacji trwa długo: najpierw trzeba wysłać, z prędkością podświetlną, barki zawierające sprzęt i zamrożoną załogę. Po przybyciu na miejsce - po upływie kilkudziesięciu, czy nawet stu lat - uruchamiane są protokoły terraformujące, dzięki którym możliwe będzie w miarę bezbolesne wtopienie się przybyszów w obcą biosferę. Kolonie są praktycznie fizycznie odcięte od światów znajdujących się dalej niż kilka lat świetlnych, bo transportem strunowym można wysłać tylko informację, nic materialnego. Konsekwencją są liczne powstania niepodległościowe i wojny domowe, z którymi muszą sobie radzić Narody Zjednoczone.
Ponieważ wysłanie ciężkiego sprzętu do dalszych kolonii mija się z celem (przybyłyby wiele lat za późno), najważniejszą siłą nacisku Narodów Zjednoczonych jest Korpus Emisariuszy. Żołnierze z tej elitarnej formacji przechodzą specjalne szkolenie, dzięki któremu są w stanie rutynowo znosić wysyłanie transportem strunowym ich zdigitalizowanych umysłów do odległych światów, gdzie wcielani są w nowe powłoki, gotowe do walki z każdym przeciwnikiem.
'Modyfikowany węgiel'
Główny bohater trylogii Richarda Morgana to właśnie ex-Emisariusz, wynajmujący swoje umiejętności wszystkim zainteresowanym stronom. Takeshiego Kovacsa poznajemy w "Modyfikowanym węglu", gdy w wyniku jednej z akcji podejmowanych na własny rachunek zostaje zabity, po czym dostaje wyrok 117 lat w "przechowalni", gdzie zdigitalizowane umysły oczekują na kolejne upowłokowienie. Kovacs dostaje jednak kolejną szansę: zostaje przesłany ze Świata Harlana, gdzie odbywa wyrok, na odległą o 186 lat świetlnych Ziemię, gdzie zatrudnia go Laurens Bancroft, bogaty i potężny 300-latek, z zadaniem znalezienia własnego mordercy. Bancrofta znaleziono bowiem z odstrzeloną głową, i zniszczonym stosem korowym - to pierwsze wystarczyło, by go zabić, to drugie zapewniło mu Prawdziwą Śmierć. Bancroft robił jednak regularnie zrzuty pamięci z własnego stosu korowego, można więc było odtworzyć jego umysł, niestety bez pamięci tego, co zdarzyło się w ciągu kilkudziesięciu godzin przed śmiercią. To właśnie wydarzenia z tego okresu musi zrekonstruować Takeshi Kovacs.
'Modyfikowany węgiel' to cyberpunkowy czarny kryminał, skonstruowany zgodnie z wszelkimi regułami jakich należałoby się spodziewać po tym gatunku. Kovacs snuje się po przyszłościowym San Francisco (Bay City), obserwując i komentując "z offu" otaczającą go, nieciekawą rzeczywistość. Zwiedza liczne nielegalne przybytki (głównie burdele), zbiera łomot i sam go innym spuszcza (o zawartej w książkach Morgana przemocy więcej napiszę niżej), sklejając dzięki swojej intuicji Emisariusza kawałki detektywistycznej zagadki.
Wszystko w 'Modyfikowanym węglu' kręci się wokół technologii stosów korowych. We wszechświecie Morgana każdy obywatel po urodzeniu ma implementowany w kręgi szyjne malutki dysk wykonany z niezwykle twardego i odpornego na uszkodzenia materiału, zapisujący aktualny obraz świadomości właściciela. W przypadku jego śmierci, stos korowy można odczytać - przelewając zamieszkującą go świadomość do rzeczywistości wirtualnej, albo nowego ciała (czy też powłoki, jak wolą mówić ci, dla których powtórne wcielenia nie są rzadkością): wyhodowanego sztucznie, cybernetycznego, albo po prostu odebranego poprzedniemu właścicielowi.
Ma to oczywiście swoje daleko idące implikacje, chociażby dla systemu prawnego. Dysponując odpowiednimi środkami, można sobie zapewnić nieśmiertelność, upowłokowiając się w kolejnych, młodych ciałach, gdy tylko stare się 'zużyje'. Tak właśnie robi Bancroft, stanowiący sam szczyt elity 'Matów' - bajecznie bogatych staruszków, dzierżących władzę na Ziemi i w Narodach Zjednoczonych. Z drugiej strony, większość populacji Ziemi nie stać na upowłokowienie się więcej niż raz, a i to często dopiero po jakimś czasie, spędzonym w "przechowalni". Co ciekawe, autor nie zagłębia się w dylematy filozoficzne, które pamiętamy chociażby z 'Dialogów' Lema. We wszechświecie Morgana ludzie przyjmują za pewnik, że digitalizacja pozwala na pełne zachowanie jednostkowej tożsamości, a potem jej odtworzenie na podstawie zapisu stosu korowego. Tylko na Ziemi katolicy mają co do tego wątpliwości, nazywając digitalizację świętokradztwem i odmawiając powtórnych wcieleń - co czyni ich idealnymi ofiarami morderstw, skoro nigdy nie będą w stanie zeznawać przeciwko swoim zabójcom.
Pełny obraz recepcji społecznej technologii stosów korowych może być zafałszowany, skoro tak naprawdę widzimy jej konsekwencje oczami głównego bohatera, który umierał się i zmartwychwstawał wielokrotnie (osobników, którzy przeginają, nazywa się 'łatołakami'). Można zrozumieć, że żołnierze nie mają wyboru, jednak regularne zmienianie powłok chociażby przez Bancrofta budzi już pewne podejrzenia, że coś jest nie tak. Tym bardziej, że możliwe (choć z punktu widzenia prawa nielegalne) jest upowłokowienie kopii własnej świadomości w drugim ciele, czy zmartwychwstanie w dowolnej liczbie osobników. Który z nich byłby więc 'kontynuacją' poprzedniego życia?
Jedna z odpowiedzi brzmi: żaden, digitalizacja świadomości tworzy tylko kopię (podobnie jak wygenerowane przez SI wirtualne konstrukty ludzi, których zachowanie jest nie do odróżnienia od oryginałów), a umrzeć można tylko raz. Byłoby to poniekąd zgodne z prawami mechaniki kwantowej, która nie pozwala na dokładne skopiowanie stanu kwantowego, choć pozwala na teleportowanie go na duże odległości. Problem z tym punktem widzenia (podzielany w powieści przez katolików, choć oczywiście z zupełnie innych powodów) polega jednak na tym, że aby być 'sobą', nie musimy zachowywać identyczności na poziomie kwantowym - i nie zachowujemy, zmieniając się w każdej sekundzie. Oznacza to, że pojęcie jednostkowej, osobistej tożsamości jest tylko subiektywnym złudzeniem, i niekoniecznie musi mieć jakiś związek z rzeczywistością. Jednak we wszechświecie Morgana nikt o tym nie mówi, nikt też nie obawia się Prawdziwej Śmierci, wchodząc do digitalizera. Tylko Trep zdaje się mieć świadomość, że po zmartwychwstaniu jest kimś innym, niż osoba zabita przez głównego bohatera.
Swoboda, z jaką bohaterowie 'Modyfikowanego węgla' zmieniają powłoki, kontrastuje jednocześnie z nabożnym podejściem do Prawdziwej Śmierci, która następuje, gdy stos korowy z zapisem świadomości zostanie zniszczony. Ten dysonans przy odbiorze stworzonego przez Morgana świata przedstawionego trochę mnie razi. Na szczęście jednak fabuła książki jest na tyle wciągająca, a stawiane przed czytelnikiem zagadki liczne, by dało się tu ponownie zawiesić niewiarę i dać pochłonąć lekturze.
'Upadłe anioły'
Takeshi Kovacs zakończył śledztwo, ale z sobie tylko wiadomych powodów postanowił dalej szukać kłopotów. Tym razem spotykamy go na planecie Sanction IV, gdzie bierze udział w finansowanej przez korporacje wojnie przeciwko rewolucjonistycznym siłom Kempa. Radzi sobie dobrze jako oficer do momentu, gdy jego pluton zostaje rozerwany na strzępy przez inteligentne szrapnele. Gdy Kovacs leczy odniesione rany w szpitalu, kontaktuje się z nim pilot Jan Schneider, który zna położenie najcenniejszego marsjańskiego artefaktu jaki przez 400 lat znaleźli archeologowie: bramy hiperprzestrzennej, prowadzącej do obcego statku kosmicznego.
Tym razem Richard Morgan zdecydował się napisać wojenną powieść science-fiction, coś podobnego w zamyśle do "Wiecznego pokoju" J. Haldemana. "Upadłe anioły" napisane są z większym niż "Modyfikowany węgiel" rozmachem, zarówno dzięki bardziej dynamicznej fabule (na Sanction IV bardzo dużo się strzela), jak i nawiązującego do klasycznej s-f motywu Wielkiego Odkrycia, którego brakowało w "Modyfikowanym węglu" (obecność tego motywu w książkach s-f rozpoznajemy po występującej postaci naukowca, który przynajmniej raz musi zreferować obowiązujący stan badań na jakiś temat, najlepiej dystansując się od obowiązującego paradygmatu, po czym sam dokonuje najważniejszego odkrycia w dziejach). Motywem tym są archeologiczne badania wymarłej cywilizacji Marsjan, których ślady obecności (osiedla, liczne artefakty nieznajomej funkcji, szkielety w końcu) znaleźć można na każdym z ponad 30 skolonizowanych planet wszechświata Morgana - aczkolwiek pierwszy raz trafiono na nie w 2098 roku na Marsie, stąd właśnie nazwa.
Richard Morgan stawia więc przed czytelnikiem zupełnie inne zagadki, niż w "Modyfikowanym węglu", choć w końcu i tak powracamy do nieśmiertelnego pytania 'kto zabił?'. W "Upadłych aniołach" wszyscy bowiem zabijają się często i namiętnie.
Jeśli już jestem w temacie zabijania... Osobiście byłem trochę zniesmaczony dawką przemocy, jaką serwuje nam Richard Morgan na kartach swoich książek. Dostajemy więc soczyste i sugestywne opisy tortur najgorszego sortu, jak i skutków użycia rozmaitych przyszłościowych broni. Rozumiem, że konwencja powieści wojennej ma swoje prawa, ale czy naprawdę w miarę sympatyczni bohaterowie muszą być rozrywani na strzępy przez subamunicję artyleryjską, przecinani wpół przez nanowęże, rozpylani w postaci płynnej na ścianach przez broń ultradźwiękową? Główny bohater też od czasu do czasu wpada w berserkerski szał zabijania wszystkiego co się rusza, albo nawet się nie rusza, tylko leży i błaga o litość. Jedynym uzasadnieniem fabularnym jest to, że Kovacs jest Emisariuszem, może więc blokować dowolne swoje emocje i zahamowania; można też dojść do wniosku, że życie w XXVI wieku jest tanie, skoro każdego można ożywić (choć Kovacs zwykle niszczy stosy korowe ofiar, zadając im Prawdziwą Śmierć). Ja jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że obserwuję kogoś grającego w strzelankę FPP, i anihilującego bez mrugnięcia okiem setki wirtualnych przeciwników. Metafory gry komputerowej używa zresztą także Kovacs, więc może coś w tym jest.
Podsumowanie
Trylogia o Takeshim Kovacsie jest tym dla hard s-f, czym dla space opery był 'Hyperion' Simmonsa. Dopracowany świat, fajne gadżety, wartka akcja, interesujący bohaterowie, pokręcona intryga - to wszystko składa się na mieszankę, którą polecam każdemu pełnoletniemu czytelnikowi. Sam z niecierpliwością czekam więc na 'Zbudzone Furie', które mają się niedługo ukazać nakładem wydawnictwa ISA.
Piotr 'Neratin' Florek
Tytuły: Modyfikowany Węgiel / Upadłe Anioły
Autor: Richard Morgan
Wydawnictwo: ISA
Rok wydania: 2003 / 2005
Liczba stron: 512 / 528
Wymiary: 115 mm x 175 mm
Okładka: dostępne wydania w miękkiej oraz twardej oprawie
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...