Recenzja książki "Bogowie przeklęci" Tomasza Bochińskiego
Dodane: 20-07-2009 12:09 ()
Wielu ludzi myśli, że praca grabarza jest nudna i śmiertelnie poważna. Czyżby?
Nowa książka autorstwa Tomasza Bochińskiego, będąca niejako kontynuacją przygód bohaterów znanych czytelnikowi z „Wyjątkowo wrednej ceremonii", przeczy powszechnym wyobrażeniom o życiu członków tej zacnej profesji. To powieść, która unaocznia nam, że grabarze to nie tylko kopidoły, ale też elita odzyskanych ziem-krainy, w której toczy się akcja „Bogów przeklętych". Ci wszechstronnie wykształceni panowie nie tylko opanowali trudną sztukę balsamowania, radzenia sobie ze strzygami i upiorami oraz wykorzystywania szpadla na 1001 sposobów, ale także posiadają własną placówkę edukacyjną. Rektorem tej zacnej uczelni jest Elizabediath Monck, duma i chwała cechu, a wykładowcami najznamienitsi w swoim fachu - między innymi: Mattheus Dalambert i Mirro Radeck.
Jednak nie należy sądzić, że to grabarze zdominowali powieść Bochińskiego. Niemniej ważne są trzy kobiety z otoczenia mistrzów pochówku - księżna Zittina, córka Dalamberta - Kaja-Te, a także Katrina Monck (zbieżność nazwisk zupełnie nieprzypadkowa). Trzeźwo myśląca za swego męża władczyni, rządząca żelazną ręką, i dwie przyjaciółki - kapłanka bogini słońca, a przy okazji żona rektora SGGW oraz płatna zabójczyni, nie tylko nadają smaczku swoimi wyraźnie zarysowanymi charakterami, ale w istotny sposób wpływają na fabułę. Oprócz tego potrafią zrobić iście babskie zakupy, bawić się tak, by karczmarz zaczął opowiadać o nich legendy, i pokazać, że kobiece rządy wcale nie muszą być gorsze, a tym bardziej słabsze.
Fabuła osnuta jest wokół tajemniczego spisku, mającego przywrócić władanie bogów- bogów, których ludzkość wyrzekła się 1500 lat temu. Kto mógłby chcieć odnowienia starej, pełnej okrucieństwa religii i zastąpić nią obowiązujący kult przodków? Czy bohaterowie potrafią pokonać tajemnicze zagrożenie? Akcja powieści jest wartka, można w niej odnaleźć elementy obyczajowe, sensacyjne, a nawet horroru. Niestety, pisarz nie potrafił oddać charakteru danej postaci, w dialogach brak jest specyficznych powiedzonek, zmiany sposobu konstruowania zdań w zależności od bohatera, który je wypowiada. Nie przeszkadzało mi to, ale sprawiało, że kreacje nie były do końca prawdziwe. Za to poczucia humoru - choć nie zawsze subtelnego - nie można autorowi odmówić.
Język, pozbawiony nazbyt wymyślnych sformułowań oraz przezroczysta narracja sprawiają, że „Bogów przeklętych" czyta się szybko, łatwo i przyjemnie. Tu i ówdzie autor stara się zastosować archaizację, ale ogranicza ten zabieg do wstawienia kilku słów, nie będących dziś w powszechnym użyciu.
Jeśli więc lubicie nieszablonowych bohaterów, „Bogowie przeklęci" będą dla was idealnym, lekkim czytadłem na wakacje. W sam raz do pociągu lub na plażę. Jednak, gdy oprócz pomysłu na historię zwracacie uwagę na sposób, w jaki jest ona podana, może się okazać, że powieść ta nie wywoła w was pozytywnych uczuć. Z drugiej strony, czy jest coś przyjemniejszego, niż zapach cmentarza o poranku?
korekta: Motyl
Tytuł: „Bogowie przeklęci"
Autor: Tomasz Bochiński
Okładka: Dominik Broniek
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data publikacji: 06.2009
Seria wydawnicza: Asy polskiej fantastyki
Liczba stron: 432
Format: 125x195 mm
Oprawa: miękka
Wydanie: I
Cena: 29,99 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie książki do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...