Recenzja książki "Smokobójca" Tomasza Pacyńskiego

Autor: Argante Redaktor: druzila

Dodane: 07-07-2009 08:36 ()


  „Smokobójca" Tomasza Pacyńskiego, którego drugie wydanie ukazało się właśnie w Fabryce Słów, to właściwie dwa, nie jeden, zbiory opowiadań. Utwory składające się na pierwszy z nich rozgrywają się na terenie Polski, są parodystyczne, utrzymane w konwencji czarnej komedii i wyraźnie lżejsze niż te ze zbioru drugiego, poważniejszego i znacznie ciekawszego, nawiązującego tematyką i atmosferą do trzytomowego cyklu sherwoodzkiego. Oba zbiory łączy czas akcji - podkolorowane elementami fantastycznymi średniowiecze - i fakt, że bohaterów wszystkich opowiadań, z wyjątkiem nietypowego „Wspomnienia", łączy podobieństwo profesji: wszyscy są najemnikami, a świat, który przemierzają, jest krwawy i ponury jak ich przeszłość; żaden z nich nie jest także jednoznacznie dobry, co powoduje, że - szczególnie przy lekturze drugiej części - autor kieruje sympatię czytelnika ku postaciom negatywnym, a w każdym razie uplasowanym gdzieś w strefie granicznej wiecznego fantastycznego konfliktu między chaosem a ładem.

W każdym z czterech opowiadań składających się na pierwszą część sir Roger z Mons, zawodowy zabójca smoków, przeżywa przygodę, w którą mniej lub bardziej zamieszany jest smok; w trzech przypadkach są to, bliźniaczo do siebie podobne, autentyczne potwory, w jednym - smoczy bohater zbiorowy, obecny głównie w wyobraźni mieszkańców pewnego miasta. Akcja rozgrywa się w średniowiecznej Polsce tuż przed bitwą pod Grunwaldem, a fabuła zbudowana jest na parodii konwencji baśniowej albo sienkiewiczowskich „Krzyżaków". W ramach tej samej konwencji w tle wydarzeń pojawiają się czasem wzmianki o postaciach i wydarzeniach historycznych, ale świat opiera się raczej na typowej dla parodystycznej fantasy „inflacji" elementów baśniowych: szewcy konkurują z rycerzami w tępieniu smoków, a smoki są na tyle przyzwyczajone do baranów doprawionych siarką, że nie dotykają nieruchomych przynęt.

Druga część ma więcej wspólnego z powieściami sherwoodzkimi, niż z pierwszymi czterema utworami - pojawiają się nie tylko te same motywy co w cyklu, ale i postacie. I w otwierającym opowiadaniu „Komu wyje pies", i w kończącym „Dziedzictwie", bohaterowie stoją na granicy pomiędzy uporządkowaną rzeczywistością opanowaną przez chrześcijaństwo a niezbadanym światem magii druidów i Starszego Ludu, kryjącego się z dala od ludzkich siedzib. Zachowana jest także ponura atmosfera świata, w którym skończył się czas legend; mimo, że baśń minęła, nikt nie żyje długo i szczęśliwie - jedyne, co pozostaje, to drążyć przeszłość albo dostosować się do teraźniejszości, jednocześnie sennej i niebezpiecznej. Elementy fantastyczne nie są tu tak liczne jak w pierwszej części, o magii raczej się słyszy, niż się ją widzi, a nadprzyrodzone potęgi należą do przeszłości - druga część to zdecydowanie dark fantasy. Sama kultura średniowiecza nie jest istotna, czytelnik przez cały czas ma wrażenie, że jest świadkiem opowieści rozgrywających się na peryferiach świata, a obserwując losy wyrzutków społecznych ogląda raczej podszewkę prezentowanej rzeczywistości, niż jej panoramę.

Na drugą część składają się trzy nowele. „Komu wyje pies", najdłuższe opowiadanie w zbiorze, przypomina konstrukcją kryminał - z tą różnicą, że niemal od początku wiadomo, kto zabił; zadaniem Claymore'a Ramireza, wędrownego najemnika, i jego samozwańczego towarzysza - mnicha Lance'a jest rozwiązanie innych zagadek związanych z tym wydarzeniem. Jeśli chodzi o język i klimat, „Komu wyje pies" jest klasycznym horrorem, w którym pojawiają się - trudne do zidentyfikowania - elementy nadprzyrodzone, powodując rozlew krwi i przerażenie bezsilnych obserwatorów. Podobne jest „Dziedzictwo", w którym bezdomne dziecko mści się na obojętnych wobec jego losu mieszkańcach miasta; do końca nie wiadomo, kto w jakim stopniu jest świadom tego, co robi, a żadna z głównych postaci nie jest jednoznacznie pozytywna czy negatywna. Claymore i Armagh z „Dziedzictwa" mają wiele wspólnego - obaj są zainteresowani bardziej poszukiwaniem prawdy niż zarobku, choć cel Armagha jest wytyczony znacznie bardziej precyzyjnie. Od pozostałych opowiadań odcina się melancholijne „Wspomnienie", napisane z punktu widzenia kota czarodziejki - nie znamy tu większości działań i motywów bohaterów, ale ważniejszy jest nastrój; pojawia się tu nawiązanie do „Kota w pustym mieszkaniu" Wisławy Szymborskiej. Jakkolwiek „Wspomnienie" odcina się stylem i tematyką od dwóch pozostałych opowiadań, obecny jest w nim ten sam motyw bezsilności wobec losu, a zakończenie nie rozwiązuje wszystkich problemów.

Przygody Smokobójcy powinny się spodobać zagorzałym miłośnikom humorystycznej fantastyki; bardziej interesujące są utwory „sherwoodzkie", które bronią się niezależnie od cyklu powieściowego, do którego nawiązują. Niektóre wątki mogą wydać się nieco niejasne bez znajomości powieści, ale biorąc pod uwagę konwencję opowiadań, nie powinno to zbytnio przeszkadzać w lekturze. Wizyta w mrocznej średniowiecznej Anglii wywiera efekt niezależnie od tego, czy odbywa się ją pierwszy raz, czy wraca - szczególnie, jeśli ktoś lubi klimaty dark w połączeniu z odrobiną mitu.

korekta: Paulus

Tytuł:  Smokobójca (nowe wydanie)

Autor: Tomasz Pacyński

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data wydania: Czerwiec 2009

ISBN: 978-83-7574-035-6

Liczba stron: 392

Wymiary: 125 x 195 mm

 

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie książki do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...