Brzoskwinia tom 18 - recenzja

Autor: LittleLadyPunk Redaktor: Motyl

Dodane: 06-07-2009 14:24 ()


Momo wybiera Tyjiego. Ale wybór wyborem, rozum rozumem, kalkulacja kalkulacją, a uczucie uczuciem i w końcu nie na darmo wieszcz napisał „serce nie sługa...”.

Momo targają wątpliwości. W drodze na umówione spotkanie i wycieczkę z Tyjim rozmawia najpierw z Sae, a potem z Misao. Obie te rozmowy rzucają nieco inne światło na poprzednie wydarzenia, ale też potęgują chaos w głowie głównej bohaterki. Rusza jednak z Tyjim w wspólną podróż – pogoda nagle się zmienia i zamiast podziwiać krajobrazy, bohaterowie lądują we wspólnej sypialni... Tymczasem Kairi jedzie nad morze, jak mówi, „pogrzebać swoją miłość”. Tam na plaży zgubi ważny dla siebie futerał na komórkę, który dostał od Momo. Mimo zbliżającego się tajfunu, nie przestaje go szukać, aż do chwili, gdy...

Mamy w tym tomie kolejne dramatyczne decyzje, jeszcze jeden straszny tajfun, wspólną wycieczkę i telefony, które rozładowują się jak szalone lub też tracą nagle zasięg (w środku miasta, w Japonii?), kilka pomniejszych intryg i dramatyczne zakończenie tam, gdzie wszystko się zaczęło, czyli nad morzem. No i wielkie, miłosne dylematy. I tak dalej.

Uczucie wtórności przy lekturze, mimo, że obecne, nie jest na szczęście dominujące. Więcej w tym ostatnim tomie serii kameralnego ciepełka, zamykania wątków (w przypadku Sae i Ryo można mieć wrażenie, że trochę zbyt na siłę), żegnania się z tytułem. Nawet dramatyzm ostatnich rozdziałów nie przeraża, no bo przecież wszystko skończy się dobrze, a ten nieoczekiwany finał uważny czytelnik przeczuwał choćby podskórnie. Osiemnasty tom czyta się niczym bajkę znaną z dzieciństwa. Miłe uczucie wywołuje raczej fakt, że zadomowiliśmy się w tej historii jak w wygodnych papuciach niż sama odkrywczość rozwiązań fabularnych. A może to zmęczenie materiału ludzkiego w postaci czytelnika, którego kolejna decyzja, zwrot akcji, tajfun – zaczęły zwyczajnie nużyć? Ewentualnie recenzentka jest nieczułym draniem w spódnicy czy innym sk....

To, co w zakończeniu denerwuje, to pewne wybrnięcie z postawionego dylematu w sposób zbyt oczywisty – wychodzi na to, że ci, co starają się być dobrzy, zostają na lodzie, a morał jest taki, że dla miłości wiele zrobić warto – i tak dalej. Nie wychodzimy poza ten banał. To, co cieszy, to Sae, która dalej kombinuje, ale tym razem z dobrym skutkiem. Szkoda, że dotyczące jej wątki z poprzedniego tomu tak nagle urwały się bez wyraźnej puenty.

W związku z publikacją ostatniego tomu „Brzoskwini”, pokusić się można o małe podsumowanie serii. Z pewnością zaletą, jak już podkreślałam w poprzednich recenzjach, jest przyjemny, staranny styl rysowania pani Uedy. Zastosowane z pomysłem rastry, przejrzysty układ kadrów, staranne tła, które sprawiają, że czytelnik nie gubi się nagle w tym, co i gdzie się dzieje – to wszystko pozytywnie wyróżnia ten tytuł spośród innych mang shojo. Fabuła, o czym też wielokrotnie wspominałam, ma swoje typowe dla gatunku grzeszki – głównie tasiemcowość i drążenie tematu na poziomie sensacyjnym. Charaktery bohaterów i związane z nimi uczucia zostały poprowadzone dość poprawnie, choć bez rewelacji – dużo nadziei rozbudził we mnie tom siedemnasty, ale tego „pazura” w ostatniej odsłonie zabrakło.

„Brzoskwinia” to kawałek porządnego shojo. Fani już mają i znają, jeśli nie – marsz do lektury! Jeśli ktoś dopiero rozpoczyna swoją przygodę w świecie mangi i łaknie historii lekkich, romantycznych, pozbawionych bojów o świat czy walk z demonami – tym bardziej śmiało może sięgać po ten tytuł. Wszyscy inni pewnie trochę się wynudzą – ale kto wie? W końcu życie, niczym czekoladowe jajka, pełne jest niespodzianek. Nie bez zastrzeżeń, ale jednak - polecam.

Tytuł: Brzoskwinia tom 18

Scenariusz: Miwa Ueda

Rysunek: Miwa Ueda

Tłumaczenie: Zbigniew Kiersnowski

Wydawca: Egmont

Liczba stron: 168

Format: 115x180 mm

Oprawa: miękka

Papier: matowy

Druk: cz.-b.

Cena: 19 zł


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...