Wywiad z Maciejem "Luckiem" Sabatem - koordynatorem ConFuzji
Dodane: 11-06-2009 12:41 ()
Krzysztof Księski: Skąd pomysł na ConFuzję? Czemu zrezygnowaliście z ConStaru?
Maciej Sabat: ConStar się po prostu skończył – zrobiliśmy trzy ConQuesty, później trzy ConStary. Narodziła się tradycja konwentowych trylogii i nie wypadało mi się z niej wyłamywać. Poza tym ConFuzja to dobra nazwa, wiele nam konwenty w życiu namieszały – i ConQuesty, i ConStary. Można to traktować jako autoironię i żart ;-)
Dlaczego postanowiliście zmienić termin z początku maja na przedostatni weekend czerwca? To czas sesji egzaminacyjnej – nie boicie się, że spadnie przez to frekwencja?
Nie boimy się niczego! Weekend majowy odpadał ze względu na matury, które odbywały się tuż po nim. W ogóle w tym roku wypadał fatalnie – mało wolnego, egzaminy... Poza tym w Krakowie bardzo ciężko o szkołę, która nie wynajmuje swoich sal wieczorowym szkołom ponadgimnazjalnym – a chyba lubimy wyskoczyć z konwentu na Rynek i później wrócić piechotką.
Jak idą przygotowania do konwentu? Pewnie pracujesz, a organizacja zajmuje sporo czasu. Jak sobie z tym radzisz?
Prace nad konwentem idą pełną parą – telefony, maile, ustalenia, dogrywanie spraw. Program, kontakty z gośćmi i sponsorami – faktycznie, roboty jest masa, ale takie to już życie fana. Na szczęście mam świetny zespół i mogę się obijać, bo wiem, że oni zrobią wszystko perfekcyjnie. A poza tym sporo osób spoza teamu również garnie się do pomocy – w tym miejscu chciałbym wyrazić moją olbrzymią wdzięczność dla wszystkich, a w szczególności dla Justyny 'Lori' Sodo z ŚKFu oraz Ziemowita 'Doomtigera' Biernata!
Co będzie ciekawego na ConFuzji? Co polecasz. Zaskoczycie czymś uczestników?
Będzie to, co zawsze jest na krakowskich konwentach – czadowa atmosfera, masa znajomych, kupa dobrej zabawy, gry, gry i jeszcze trochę gier. Mnóstwo sesji – konkurs na najlepszego gracza – Gramy!, Parowe Opowieści, Orient Express. Do tego Games Room, świetny program, dobre larpy. Zaprosiliśmy kilku fajnych gości, mamy też coś nowego – a jednocześnie starego – VintageCards to kąsek dla fanów starych karcianek – będzie turniej Doom Troopera, Shadowruna. Być może Kult, L5K – zależy od frekwencji. W każdym razie – zabierzcie swoje stare karcianki na ConFuzję!
Co będzie odróżniać ConFuzję od innych konwentów? Dlaczego warto przyjechać?
Kiedy szykujemy konwent zawsze staramy się pamiętać o legendzie pierwszego ConQuestu i pierwszego ConStaru – konwentów, które zapadły w pamięć chyba wszystkim użytkownikom. Ciężko powiedzieć, co różniło je od innych imprez – klimat, atmosfera i specyfika – ale to bardzo trudno definiowalne sprawy. Na pewno będziemy się starać utrzymać ten feeling na ConFuzji.
Jakie są warunki uczestnictwa w imprezie? Kiedy się zaczyna, ile trwa, gdzie można spać, itd?
Konwent zaczynamy w piątek o 14:30, kończymy w poniedziałek o 9:00. Zmuszeni byliśmy nieco zmienić godziny w związku z imprezą, która odbywa się w szkole, a dowiedzieliśmy się o niej niedawno. Akredytacja jest krakowska – 39 pln na miejscu, ale za to mamy zniżki dla klubów i grup zorganizowanych – wystarczy wysłać mailem zgłoszenie grupowe, a wszyscy będą mieć dyszkę zniżki. Impreza odbywa się w szkole przy ul. Lubomirskiego – 3 minutki piechotką z dworca PKP. Na miejscu są prysznice, będzie bufet. 300 metrów od szkoły znajduje się restauracja z dobrym jedzeniem w niskich cenach – i piwkiem ze zniżką dla konwentowiczów. Żyć nie umierać :-)
Krakowskie imprezy promowały akcję „100% bez”, kategorycznie zabraniającą picia alkoholu na terenie konwentu. Jak będzie na ConFuzji? Co Ty sam myślisz o „procentach na konwentach”?
ConFuzja będzie konwentem 100% bez – i nie ma tu miejsca na dyskusję. Popieram akcję, szkoła to nie miejsce na alkohol – to pierwsza sprawa. Można iść do pubu, spotkać się w klubie, iść do znajomych – jest wiele miejsc, w których można pić, nie ma potrzeby robić tego na konwencie. Rozumiem tych, którym żal i tęskno do jednego piwka pitego przy sesji – ale w każdej grupie musi znaleźć się przynajmniej jeden, który przesadzi. Jeśli nie dorośliśmy i nie jesteśmy odpowiedzialni jako społeczność – musimy cierpieć. Sorry.
Ilu spodziewasz się uczestników? W jakim wieku?
Liczę na przyjazd około 500 osób. W zeszłych latach mieliśmy taką frekwencję, ze stałą tendencją zniżkową. Mam nadzieję, że zbyt gorliwi studenci zostaną godnie zastąpieni przez maturzystów, którzy po raz pierwszy mają luzik w przyjeździe na Con-went. Średnia wieku nie odbiega od innych imprez tego typu – aczkolwiek trochę starszego fandomu nas lubi i pojawia się na naszych imprezach.
Czym zajmuje się, jak żyje na co dzień koordynator ConFuzji?
Szybko i w niewyspaniu strasznym – takie mam przynajmniej wrażenie z kilku ostatnich tygodni. Jak pewnie wiesz, jesteśmy o dwa kroki od wydania podręcznika do Wolsunga, pracujemy nad nim ciężko, piszemy, skrobiemy i gonimy rysowników do pracy. Dopiero co zamknęliśmy sprawę wolsungowych kart do gry (które już powinny być w sklepach). Cały wolny czas pochłaniają mi Wolsung i ConFuzja. Mam taką cichą nadzieję, że już niedługo wszystko się uspokoi, wreszcie będę mógł napisać jakiś tekst dla rockmetal.pl (gdyby sterta płyt do recenzji zawaliła się na mnie, to byłby to ostatni wywiad, jakiego udzielam). Na bok odstawiłem też rekonstrukcję historyczną – hobby, w które wsiąkłem dwa lata temu.
Mam to szczęście – a może nieszczęście, że jestem freelancerem. Sam szukam sobie zleceń, sam normuję ilość poświęcanego czasu, tempo pracy. Ale przyznam, że po dwóch latach zaczynam tęsknić za biurem, aromatem porannej kawy, ploteczkami i zapachem xero. Jeśli znacie dobre miejsce dla textwritera w Krakowie – dajcie znać ;-)
Nie omieszkamy. Jak znajdujesz czas na fantastykę, rpg, planszówki? Często znajdujesz czas na swoje hobby?
Przyznam, że nie gram tak często, jakbym chciał – ale i tak mam ten komfort, że współpracuję z wydawnictwem Kuźnia Gier i część moich obowiązków sprowadza się do grania w prototypy – lub w premierowe produkcje (trzeba trzymać rękę na pulsie). Nie pamiętam, kiedy sam z siebie zaproponowałem znajomym sesję albo posiedzenie przy planszy. Czas wolny jest ostatnio deficytem, wolę wyskoczyć nad Wisłę, włączyć sobie któryś z ulubionych albumów i poczytać trochę. Prawie fantastyka – ostatnio biografie cesarzy rzymskich.
Jesteś współtwórcą gry planszowej „Wolsung”, niedługo wyjdzie gra fabularna o tym samym tytule. Zamierzasz na stałe zajmować się tworzeniem gier czy to tylko epizod?
Praca developera gier to moje marzenie od najmłodszych lat szczenięcych, spędzonych przy C-64 (to taki komputer z ubiegłego tysiąclecia). Zawsze mnie to ciągnęło i fascynowało – dobre scenariusze, pełne akcji, osadzone w fajnej scenografii – czy to w grach fabularnych, filmach, grach komputerowych czy komiksach. Tutaj wektor podania nie jest tak istotny, można realizować się na wiele sposobów, tworzyć i rozwijać koncepcje. Bardzo chciałbym związać z tym swoją przyszłość – ale jak na razie rynek planszówek i RPG w Polsce nie jest w stanie utrzymać więcej niż kilku osób. Z kolei praca przy grach komputerowych zakłada przeprowadzkę z Krakowa, której chciałbym uniknąć.
Konwentów jest w Polsce coraz więcej. Które uznajesz za najlepsze, jaki jest przepis na dobry konwent? Co najbardziej cenisz w konwentowaniu?
Mam prywatny ranking imprez – są takie, na które jeżdżę zawsze, są też i takie, na które nie pojadę nigdy więcej. Do pierwszych należy lubelski Falkon - opuściłem tylko jedną edycję – studiowałem wtedy w Londynie. Ponadto Polcon – bardzo fajna impreza z dużym przekrojem wiekowym. Lubię R-kony i Nawikony – ekipa z Rzeszowa robi dobrą robotę.
W ciągu 10 lat konwentowania zaliczyłem grubo ponad 80 imprez w całej Polsce. Ostatnią rzeczą, jaka mnie zaskoczyła, był warszawski Polcon, pierwszy polski konwent w światowym stylu – hotel, sale konferencyjne etc. Mogę chyba powiedzieć, że widziałem wszystko – larpy na 200 osób, tygodniowe terenówki, 3000 ludzi na konwencie. Wszystkie dobre imprezy miały jedną wspólną rzecz – towarzystwo. Po którymś razie przestaje się jeździć dla programu – ważni stają się znajomi, przyjaźnie przez pół Polski. Tego nie da się zastąpić internetem – mam nadzieję, że konwenty przetrwają.
Żałuję trochę, że imprezy odbywają się co tydzień-dwa. Kiedyś konwentów było pięć, każdy jechał na co najmniej cztery. Spotykaliśmy się wszyscy razem i było fajnie. A teraz fandom rozbił się na małe grupki, trochę brak mi tamtej dawnej atmosfery – dlatego cenię te imprezy, o których wspomniałem na początku – mają trochę dawnego klimatu.
Co byś radził młodym ludziom, którzy chcieliby zorganizować imprezę fantastyczną w swoim mieście?
Mam prosty przepis – zbierzcie się razem i obgadajcie koncepcję. Potem ktoś musi zdecydować się być szefem – nie ma sensu liczyć na demokrację. Robicie zarząd – cztery, pięć osób. Dzielicie kluczowe zadania – lokal, sponsorzy, program, strona, media, druk, logistyka między członków tego zarządu. Jak ktoś musi, dobiera sobie współpracowników (aczkolwiek wierzę i jestem dowodem żywym na to, że można ogarnąć np. sponsorów i program). Robicie harmonogram prac, opracowujecie budżet i program imprezy.
Z takim planem koniecznie wybierzcie się do władz miejskich – być może dadzą wam na imprezę pieniądze – przykłady są, Poznań i Wrocław robią eventy za miejską kasę.
Potem wystarczy tylko ciężko pracować nad realizacją zadań, zebrać efekty do kupy i patrzyć, jak wszystko się sypie. Dostać zawału, planować samobójstwo, a po imprezie czytać pochlebne recenzje.
Dzięki za rozmowę.
Zdjęcie bohatera rozmowy zaczerpnięte z oficjalnej strony ConFuzji: http://confuzja.pl/
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...