Recenzja książki "Dom na Wyrębach" Stefana Dardy
Dodane: 01-06-2009 22:05 ()
Nieczęsto zdarza się sytuacja, by niespodziewanie usłyszeć o jakiejś książce, że ta „coś namieszała”. Namieszała – ale jak? Jakim sposobem? Gdzie były reklamy, promocja, plakaty i banery? Ha! Nie było! Czyli… tak po prostu znaleźli się czytelnicy? Jak tu czytać, kiedy zapowiedzi brak, a i Internet milczy podejrzanie… I pierwszy nakład wykupiony? W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak tylko poznanie tak intrygująco zapowiadającego się debiutu Stefana Dardy.
Rzućmy okiem na fabułę „Domu na Wyrębach”. Marek Leśniewski jest wykładowcą prawa, którego życie – z dość pikantnej przyczyny, przynajmniej jeśli chodzi o pretekst – ulega nagłej dezorganizacji. Sytuacja rozwija się błyskawicznie. Marek traci żonę (no i teścia, rektora), pracę oraz mieszkanie we Wrocławiu, i staje się… no właśnie, kim? Zostajemy świadkami jego wyprawy, odbytej w poszukiwaniu siebie, utraconych ideałów i wreszcie swojego miejsca na ziemi.
Bohater Dardy wraca na rodzimą Lubelszczyznę, odnawia kontakt z najlepszym przyjacielem z przeszłości, Hubertem Kosmalą, obecnie „najmłodszym w historii UMCS profesorem Wydziału Prawa”, i kupuje dom na odległym pustkowiu, oddalony około 50 km od Lublina, w miejscowości o malowniczej (i znanej z tytułu powieści) nazwie – Wyręby. Nieświadomy losów tego miejsca bohater stopniowo odkrywa tajemnice jego przeszłości – i sekrety jedynego mieszkańca tej okolicy, Jaszczuka. Nie chcę odkrywać meandrów fabuły, wspomnę tylko, że na dalszych stronach znajdzie się miejsce nie tylko dla perypetii Marka, odnajdującego się w „nowym życiu”, lecz także dla gości z zaświatów, niewyjaśnionych zjawisk, klątwy, i wielu innych „atrakcji”.
Język „Domu na Wyrębach” jest żywy i plastyczny. Autor zindywidualizował sposoby mówienia swoich bohaterów – świetnie wypada tu język Huberta, nie stroniącego od, nazwijmy to delikatnie, mocnych, barwnych i dosadnych wyrażeń. Darda nie obawiał się włączyć do powieści sporej dawki humoru. Mamy tu wiele (czasem naprawdę przezabawnych) komentarzy czy celnych, ironicznych ripost. Warto też zwrócić uwagę na misterną konstrukcję „Domu na Wyrębach”, która nie dość, że czyni akcję bardziej interesującą, to dodatkowo uprawdopodabnia i urealnia opisywane wydarzenia. Ale nie tylko język i budowa powodują, że książkę Dardy należy traktować jako duże wydarzenie na rynku literatury grozy (nie tylko tej zresztą). Pasjonaci gatunku zauważą pewne analogie do dzieł Kinga (jeden z recenzentów rozwiązał już dylemat o słuszności tego porównania, które nie jest pustym chwytem marketingowym): począwszy od psychologizacji, zabawy konwencją, odkrywania prowincji, aż po podobne rozwiązania fabularne. Miejmy nadzieję, że ktoś pokusi się o zestawienie „Domu na Wyrębach” z „Miasteczkiem Salem” – warto zwrócić uwagę np. na rolę artefaktów w obu utworach. Powieść Dardy wyróżnia też niebanalny pomysł na „niesamowite”, stanowiący połączenie elementów wierzeń ludowych, pogańskich, z katolicyzmem, oraz zaskakująca dojrzałość (pamiętajmy, że to debiut!). Chodzi nie tylko o dojrzałość stylu, umiejętność prowadzenia narracji czy budowania napięcia, ale przede wszystkim o dojrzałość człowieka o różnych doświadczeniach, świadomego siebie. Pod warstwą horroru, po odrzuceniu rekwizytów z kanonu literatury grozy, znajdziemy w „Domu na Wyrębach” studium losu osoby szukającej życiowej drogi, jakiegoś punktu odniesienia, którego nie zamkniemy w przedziale wartości materialnych. Darda pokazuje dramat bohatera samotnego, poszukującego korzeni i miejsca na ziemi.
Książka ta jest niemal hipnotycznie wciągająca – czujemy po prostu, że autor zostawił w niej jakąś cząstkę siebie. Trzeba mieć naprawdę sporo talentu, by niepostrzeżenie uczynić z głównego bohatera kogoś, z kim się zaprzyjaźniamy, kto wydaje się nam starym znajomym. Myślę, że jest w tym pewnego rodzaju magia i odwaga w kreowaniu postaci – bohater nie jest herosem, jest zwyczajnym człowiekiem mającym pewne marzenia i lęki. Sympatycznym „bonusem” dla czytelników związanych z Lublinem czy jego okolicami jest osadzenie tam akcji powieści. Razem z Markiem pokonujemy drogę z Wyrębów do Koziego Grodu, wędrujemy uliczkami starówki, podglądamy go na uczelni – i mamy wrażenie, że to miasto po prostu żyje.
„Dom na Wyrębach” jest pozycją oferującą nam coś więcej niż kawał dobrej powieści grozy. Darda zamknął w niej solidną narrację, ciekawą intrygę i pewnego rodzaju przypowieść o walce, gdzie stawką jest własny los. Jak dla mnie jest to jeden z najlepszych debiutów ostatnich lat – i pozostaje mieć tylko nadzieję, że autor stosunkowo niedługo uraczy nas kolejnym utworem. Oby więcej powstawało takich książek, gdzie na pierwszym miejscu jest autentyczna potrzeba opowiedzenia jakiejś historii, i obyśmy my, czytelnicy, potrafili te książki rozpoznać.
korekta: Krzyś-Miś
Tytuł: Dom na wyrębach
Autor: Stefan Darda
Wydawnictwo: VIDEOGRAF II
Data premiery: 25.10.2008 r.
Okładka: miękka
Liczba stron: 288
Cena: 24,90 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...