Wywiad z Albertem Uderzo - "Moja prawda"

Autor: Francoise Busnel Redaktor: Motyl

Dodane: 10-05-2009 11:07 ()


 

Najsłynniejszy komiks René Goscinnego i Alberta Uderzo ukazuje się w 27 krajach. Do dziś na całym świecie sprzedano ponad 325 milionów albumów o przygodach zabawnych Galów, a tytułowy bohater serii stał się ikoną europejskiej kultury.

Postać Asteriksa pojawiła się po raz pierwszy na łamach magazynu „Pilote” 29 października 1959 roku. Pierwsza przygoda nosiła tytuł Gal Asteriks. Magazyn odniósł sukces: w krótkim czasie zostało sprzedanych 200 000 egzemplarzy.

 

 

Wywiad z Albertem Uderzo – „Moja prawda”

 

 

F.B: Proszę opowiedzieć, jak narodził się Asteriks?

A.U.: W 1959 roku René Goscinny i ja, wspólnie z dwoma kolegami, Jean-Michelem Charlierem i Jeanem Hebrardem, założyliśmy niewielkie wydawnictwo Edifrance-Edipresse. Zajmowaliśmy się działalnością edytorską i reklamową. Chcieliśmy być jak najbardziej niezależni, ale... nie mieliśmy zbyt wielu klientów! Pewnego dnia Jean Hebrard przyszedł do biura bardzo podekscytowany. Jeden z przyjaciół zaproponował mu, by założył gazetę poświęconą komiksom rysowanym dla "małych Francuzów". Ów przyjaciel nie mógł znieść, że jego dzieci czytają wyłącznie komiksy amerykańskie. Chciał, by poznały kulturę francuską. Zaproponował więc Hebrardowi, żeby nasze wydawnictwo zajęło się stworzeniem takiej gazety. Wszystkim nam bardzo spodobał się ten pomysł! Nie wiedzieliśmy tylko za bardzo, w jaki sposób się do niego zabrać. Jedyna wytyczna była taka: stwórzcie komiks wywodzący się z kultury francuskiej.

René zaproponował, by zaadaptować „Powieść o Lisie” („Le Roman de Renart” - średniowieczna francuska epopeja zwierzęca - przyp. tłum.), jednakże na dwa miesiące przed ukazaniem się pierwszego numeru pisma okazało się, że "Powieść o Lisie" została już wydana w formie komiksowej.

René nie poddał się. Spotkaliśmy się pewnego popołudnia u mnie i René powiedział: „Wymieniaj epoki, które były znaczące dla historii Francji”. Wyciągnąłem podręcznik do historii: „człowiek z Cro-Magnon, Galowie...” René powiedział wtedy: „O! Galowie!” Zaczęliśmy spisywać wszystko, co wiedzieliśmy o Galach. René natychmiast wpadł na pomysł, żeby ukazać ich historię z drugiej strony niż ta znana z przekazów: wszyscy wiedzieli o wojnie Rzymian z Galami, ale nieobiektywnie, tylko z pamiętników Juliusza Cezara. Nigdy żaden Gal nie opowiedział swojej wersji tych wydarzeń. Zdecydowaliśmy więc, że „50 lat przed narodzeniem Chrystusa cała Galia jest podbita przez Rzymian... Cała? Nie. Jedna jedyna osada Galów wciąż stawia opór najeźdźcom”... Tak narodził się Asteriks. W naszej wersji wydarzeń Galowie mieli stracić wszystko za wyjątkiem jednej wioski. René zawsze powtarzał, że „Juliusz Cezar niejedno przekręcił w swoich Pamiętnikach o wojnie galiskiej. Dlaczego więc my nie mielibyśmy postąpić tak samo?” Szczerze mówiąc, wtedy dalecy byliśmy od myśli, że opowieść o Asteriksie będzie miała jakiś ciąg dalszy!

Kiedy doszło do spotkania Goscinnego z Uderzo?

W 1951 roku. René był pierwszym scenarzystą, z którym pracowałem. Wcześniej sam pisałem dla siebie scenariusze - wtedy to było normalne. Dyrektorzy wydawnictw nawet nie wiedzieli, że mogą istnieć scenarzyści: na początku lat 50. wynagrodzenie otrzymywał jedynie rysownik! Scenarzysta nie dostawał od wydawcy nic - to rysownik odpalał mu procent od swojej gaży. Dziś te praktyki mogą szokować, ale były stosowane jeszcze długo po wojnie. Ale właśnie to sprawiało, że stawałem się bardziej kreatywny. Zawsze zależało mi na tym, by nazwisko Gościnnego widniało obok mojego na moich pracach. I by zostało zapamiętane. Później zażądałem, żeby René był opłacany bezpośrednio przez wydawcę. Ale wróćmy do naszego spotkania. Gdy ujrzałem René po raz pierwszy, pracowałem dla belgijskiej agencji, mającej w Paryżu filię. Ponieważ zawsze miałem straszne opóźnienia w oddawaniu plansz, rysowałem nie w firmie, a u siebie w domu. Pewnego dnia przyszedł po rysunki goniec z agencji. Ujrzałem na progu niskiego, wątłego chłopaka z kędzierzawymi włosami i o błyszczącym spojrzeniu. Nosił muszkę. To był René Goscinny. Kilka dni później dyrektor agencji powiedział do mnie "Będziesz miał kolegę w pokoju, nazywa się Goscinny". „Zakochaliśmy się” w sobie od pierwszego wejrzenia. Trzeba pamiętać, że René Gościnny początkowo był rysownikiem. Ale że czuł się znacznie lepiej w roli scenarzysty, a ja właśnie na odwrót, postanowiliśmy współpracować. Na dobre i na złe. Chcieliśmy stworzyć komiks, który byłby jednocześnie adresowany i do dzieci, i do dorosłych. By to osiągnąć, trzeba było dopracowywać scenariusz i wyostrzyć humor. Przypominam sobie, że wtedy poczucie humoru Gościnnego było postrzegane jako zbyt intelektualne... a ja pokładałem się ze śmiechu, słysząc jego dowcipy! Z kolei moje rysunki uważano za zbyt groteskowe, gdyż lubiłem rysować duże nosy - cóż, nie wiem dlaczego, ale zawsze lubiłem rysować duże nosy. Tworząc Asteriksa, René mógł dać upust swemu rzekomo przeintelektualizowanemu humorowi, a ja moim rzekomo groteskowym rysunkom. Oto, dlaczego Asteriks i jego kumple mają wielkie nosy, a humor jest zwykle oparty na intelektualnych gagach.

Jaka była największa trudność w trakcie rysowania „Asteriksa”?

Podczas całej mojej pracy nad serią o Asteriksie jedynym zadaniem, które mnie paraliżowało, było rysowanie armii rzymskiej. To niezmiernie rozbawiło René, który wiedział, że będę się męczył, więc podstępnie dorzucił mi scenę, w której Obeliks miał sam jeden roznieść cały legion rzymski... Siedziałem przed białą kartką i zastanawiałem się, jak narysuję całą armię, składającą się ze stu żołnierzy w rzymskich zbrojach...

Czy zdarzyło się, że poprosił pan Gościnnego, aby zmienił jakiś tekst lub część scenariusza?

Nie, nigdy. To, co pisał, było doskonałe.

A czy on poprosił kiedyś, by zmienił pan rysunek?

Nie, nigdy. Poza przyjaźnią istniało między nami doskonałe porozumienie zawodowe. Obdarzaliśmy się całkowitym zaufaniem. Gdy René został szefem magazynu "Pilote", często przychodziłem do redakcji, by go zobaczyć i pokazać mu swoje plansze. Raz poprosił mnie, bym nie rysował pewnej postaci...

O co chodziło?

Zrobił to bardzo delikatnie. Grzecznie poprosił o zmianę, zanim przystąpiłem do rysowania. Pierwotnie zaproponowałem, że zrobię karykaturę ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Nixona, a działo się to niedługo po aferze Watergate. To był jedyny raz, gdy René przeciwstawił się jednemu z moich pomysłów: uważał, że byłoby to zbytnie angażowanie się w politykę, a poza tym omawianie skandalu, który dopiero co wybuchł.

Asteriks początkowo miał być antybohaterem?

René nie chciał, by głównym bohaterem był waleczny i zwycięski Gal, a tym bardziej wierna, „poważna” kalka Wercyngetoryksa (wódz galijski, walczący z Rzymianami, jeden z francuskich bohaterów narodowych - przyp. tłum.). Nie chciał także bohatera pozytywnego w rodzaju amerykańskiego superherosa. Ja wyobrażałem sobie postać Gala zgodnie ze znanymi archetypami: potężny, silny blondyn z wielkimi wąsami... Kiedy jednak narysowałem postać zgodną z tym wyobrażeniem, René powiedział: "Nie, inaczej go sobie wyobrażam. Chciałbym, żeby był mały i groteskowy". I tak to się zaczęło. Chcieliśmy się odciąć od Tintina, który był bohaterem pozytywnym, młodym, silnym, przebiegłym... Nie dlatego, by seria Herge'a wydawała nam się zła, lecz dlatego, że pragnęliśmy stworzyć coś nowego. Szybko też zdaliśmy sobie sprawę, że antybohater nie może udźwignąć całoalbumowej historii. Często rozmawiałem o tym z Andre Franquinem, twórcą Gastona Lagaffa: Lagaffe jest doskonałym antybohaterem, lecz Franquin pisał i rysował historie rozgrywające się na jednej lub co najwyżej dwóch planszach. W dodatku antybohater wymyślony przez René miał działać sam: bez towarzysza czy zwierzęcia.

Obeliks nie był więc początkowo przewidziany?

Nie, według pierwotnego scenariusza miał być postacią drugoplanową i marginalną. Tylko Asteriks miał pozostać na pierwszym planie. Lecz René szybko zdał sobie sprawę, że mogą wyniknąć korzyści z obecności drugiego Gala: trochę groteskowego, przygrubawego i odrobinę głupawego. To on powinien charakteryzować się wadami, których nie mógł mieć główny bohater. Idefiks narodził się w podobny sposób, ale nieco później: bawiłem się, rysując psa, którego nie było w scenariuszu. René później go wykorzystał. Idefiks jest jedną z postaci, które najbardziej lubię rysować. Za każdym razem, gdy przedstawiam go na ręku Obeliksa, myślę o Lennim, bohaterze niesamowitej powieści Steinbecka „Myszy i ludzie”, której lektura był dla mnie szokiem.

 

(fragmenty wywiadu przeprowadzonego przez Francoise'a Busnela)

Źródło: LiRE, HORS-SERIE N1

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...