Recenzja książki "Dzieci Diuny" Franka Herberta
Dodane: 27-04-2009 19:00 ()
Właściwie trudno jest recenzować książkę, którą teoretycznie wszyscy powinni znać. Historia Diuny jest już dość stara, zaczęła się powieściowo w 1965 roku, a same „Dzieci Diuny” zostały wydane jedenaście lat później. Swoją drogą, czytelnicy musieli wtedy odznaczać się wielką cierpliwością. W każdym razie saga o Diunie trafiła do nas już wcześniej, obecnie zaś Rebis postanowił wydać serię w twardej oprawie, dodając ilustracje Wojciecha Siudmaka. Kto zna "Diunę" tylko ze sczytanych książek z biblioteki, może teraz zaspokoić swoje potrzeby kolekcjonerskie. Pytanie nadal jest takie samo: jak pisać o czymś znanym? To tak jak ze wznowieniami Strugackich czy Dukaja. Fani już te powieści znają.
W takim razie może wersja dla młodego, jeszcze nieoczytanego czytelnika: „Dzieci Diuny” to trzecia część sagi. Pierwsza jest oczywiście sama „Diuna”, znana również z filmów. Po niej następuje „Mesjasz Diuny”, a saga trwa. W pierwszym tomie Paul Atryda zdobył dla siebie planetę Diunę*, w drugim zwątpił i odszedł, w trzecim jego dzieci muszą jakoś poradzić sobie ze swoim dziedzictwem oraz knowaniami politycznymi rodziny i nie tylko.
Głównymi bohaterami książki są bliźniaki Ganima i Leto. Są przednarodzonymi, to znaczy zanim jeszcze przyszli na świat, uzyskali świadomość i pamięć wszystkich swoich przodków, z Agamemnonem włącznie. Taka wiedza i doświadczenie pozwala im przewidywać zachowanie współczesnych ludzi.
Arrakis włada w tym czasie ich ciotka Alia, siostra Paula Atrydy. Ona również jest przednarodzoną i musi walczyć o swoją świadomość ze wszystkimi przodkami, bowiem prawie każdy przeszły byt chciałby przejąć nad nią kontrolę i „żyć” jeszcze raz. Alia pragnie korzystać ze zdobytego w niecodzienny sposób doświadczenia przy rządzeniu planetą i religią, ale walka z przodkami nie jest wcale prosta. Jej zachowanie wzbudza zainteresowanie Bene Gesserit. Zakon potępia ludzi takich jak Alia i bliźnięta. Wysyła na planetę Lady Jessikę. Jest ona matką Alii, ale jak wiadomo Bene Gesserit zazwyczaj mają inne priorytety niż rodzina.
Alia chce wykorzystać bratanków do swoich celów, Lady Jessika ma sprawdzić, czy nie są opętani. Dodatkowo przywódcy rodu Corrinów pragną śmierci dzieci, gdyż są one potomkami Paula Atrydy, który pozbawił ich władzy. Jednak mały Leto ma zupełnie inne plany i postanawia wyruszyć na samotną wędrówkę, by zbadać prawdziwość swoich wizji przyszłości.
Diuna nadal jest piękną, pustynną planetą, którą powoli zaczynają zdobić plamy zieleni. Marzenie Fremenów pomału się spełnia. Czerwie wciąż przemierzają bezkresne piaski, ale nastają czasy, gdy unikają ludzkich siedzib, bo wokół nich jest woda pod gołym niebem. Na innych planetach robią się modne ubrania udające filtraki. Tylko o Harkonnenach zrobiło się jakoś cicho.
Owszem, można powiedzieć, że nie ma w tym tomie zbyt wiele odkrywczego - z wyjątkiem może tego, co robi mały Leto - ale to wciąż pasjonująca lektura. Każdy z bohaterów ma swoje silne strony, ale też słabości, które sprawiają, że mimo niesamowitej wiedzy i umiejętności, są ludzcy, jak na przykład Lady Jessika.
Ładne wydanie Rebisu dodatkowo uprzyjemnia lekturę, ale nie jest to już książka do czytania w autobusie, gdyż jest dość ciężka.
Czy warto czytać „Dzieci Diuny”? Oczywiście, jeśli zaczęło się już cykl. A kiedy skończy się czytać trzeci tom, od razu chce się sięgnąć po następną część, która właśnie pojawiła się w sprzedaży. Najważniejsze zaś jest to, że mimo swoich lat powieść nie starzeje się.
* I nie tylko, ale nie wnikajmy w szczegóły, zainteresowani albo wiedzą, o co chodzi albo niech w tej chwili sięgają po pierwszy tom.
Tytuł: "Dzieci Diuny"
Tytuł oryginału: "Children of Dune"
Autor: Frank Herbert
Przekład: Marszał Marek, Andrzej Jankowski
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 528
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...