"Sygnał do szumu" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 21-05-2009 21:26 ()


 

„Ludzie zawsze żyją w ostatecznych czasach”

 

„Nie istnieje żadna wielka apokalipsa, tylko nieskończona procesja tych mniejszych”

 

O śmierci nigdy nie jest łatwo mówić, ponieważ ciężko nam jest pogodzić się ze stratą. Kreatywny duet twórców, Neil Gaiman i Dave McKean, zabiera nas w zadziwiającą podróż poprzez uporządkowany chaos, aby przedstawić swoistą parabolę o umieraniu.

Człowiek, jako istota śmiertelna, nie jest w stanie przezwyciężyć ograniczeń odgórnie ustalonych przez matkę naturę. Mimo że wielu chciałoby cieszyć się wieczną młodością, to doczesne życie wybrukowane jest przeróżnymi problemami, nie jest wolne od chorób, trosk czy nieoczekiwanych darów losu. Jednak wszystko zmierza zawsze ku jednemu – ku śmierci. Czy wyjdziemy jej śmiało naprzeciw, czy też pewnego pięknego dnia ktoś znienacka oznajmi nam tę hiobową wieść, to zależy wyłącznie od nas.

Kiedy dowiadujemy się, że nasz czas dobiega końca, całe życie w jednej chwili przemyka nam przed oczami. W takim położeniu znajduje się bohater „Sygnału do szumu”. Reżyser, który wie, że niebawem umrze z powodu trawiącej go nieuleczalnej choroby, początkowo jest zdezorientowany, nie wie za bardzo, co robić. Ostatecznie postanawia stworzyć pożegnalne dzieło – swoisty testament, zapisać się  złotymi zgłoskami na kartach historii. Czy dokonując takiego wyboru, na pewno postępuje słusznie?

Gaiman kreśli dwa jakże różne postawy wobec śmierci. Jedną jest samotna walka artysty z chorobą, drugą symboliczna scena, pokazująca ludzi oczekujących na nieuchronny koniec związany z przełomem wieków - fin de siècle. Reżyser żegnający się z tym światem postanawia napisać o apokalipsie - samemu przeżywając swoją własną, mniejszą. Obie te sceny posiadają wspólny mianownik, jednakże ich bohaterowie zachowują się całkowicie odmiennie. Twórca nie wie, co począć ze sobą, czy korzystać z ostatnich chwil, czy rzucić się w wir pracy. Konsekwentnie zakleszcza się w pułapce, którą sam sobie zgotował. Zamknął się przed ludźmi, cały czas tworząc, odrzucając przyjaźń, współczucie, a słowa otuchy myląc z litością. Nie potrafi zmienić swojego zachowania i nawet w takiej chwili otworzyć serce dla innych. Pozostaje do końca opętany przez proces twórczy, który trawi go nie mniej niż rak. Natomiast grupka ludzi przygotowuje się na spotkanie z absolutem, z podniesionym czołem i, co najważniejsze, razem. Każdy z nich mógłby dokonać tego w samotności, ale wspólnie przezwyciężają strach, posiadają odwagę, której zabrakło pisarzowi.

Zapał twórczy reżysera przekłada się na dzieło, które ma go uczynić nieśmiertelnym. Mimo że jego wątłe ciało opuszczają siły, on nadal nie przestaje pisać. Nie bez przyczyny nadaje mu tytuł, który sugeruje odnowę i odrodzenie, przejawia równocześnie tęsknotę bohatera za tym, co minione i nadzieję, że przyjdzie mu się odrodzić. Stanowi alegorię wiecznej popularności.

Niewątpliwie „Sygnał do szumu” to popis nieprzeciętnych umiejętności Dave`a McKeana. Autor, poprzez fenomenalny zabieg artystyczny, z wyczuciem i niezwykłą wręcz precyzją ilustruje, a nawet można powiedzieć rejestruje schyłek życia. Za pomocą różnorodnych środków ekspresji stara się uwypuklić wszechogarniający szum informacyjny – chaos wdzierającej się monotonnie codzienności. Nie poprzestaje jednak wyłącznie na tym. Ukazując ostatnie chwile mistrza pogrążonego w iście tytanicznej pracy, stosuje konwencję snu, którą umiejętnie przemienia w wędrówki w wyobraźnię pisarza. W gruncie rzeczy odrzuca jakikolwiek konkretny styl, nie opowiada się za żadnym.  Nie jest on dla twórcy  istotny, liczy się jedynie jego interpretacja.

Poszczególne kadry, wyrażające ból i cierpienie, przeplatają się z bardziej stonowanymi, sygnalizującymi wyciszenie i melancholię, a jeszcze inne wprowadzają grozę. Zegary symbolizują upływ czasu, a także są przeciwieństwem chaosu. To, co realne, miesza się z tym, co wyimaginowane. Szum można odbierać w wielu kategoriach - metafory uświadamiającej, że próżno szukać spójnej kompozycji czy logiki  –  istnieją liczne zakłócenia, które na stałe wkradły się do naszego życia. McKean nie poprzestaje jedynie na swojej genialniej kresce, wstawiając do dzieła inne artystyczne środki wyrazu w postaci chociażby barwnych plam, fotografii, kadrów filmowych czy zdjęć rentgenowskich. Eksperymentując z techniką, nadaje specyficznego wyglądu całej opowieści.

Podsumowując, mimo upływu lat „Sygnał do szumu” stanowi wciąż kanon gatunku, pozycję obowiązkową dla każdego miłośnika historyjek obrazkowych. Dzieło Gaimana i McKeana podnosi komiks do rangi sztuki.  Album skłania do głębszej refleksji nie tylko nad sensem czy znaczeniem życia, nad tym, co dzieje się wokół nas i co tak naprawdę ingeruje w nasze istnienie, jak ważną rolę odgrywamy w życiu innych. Nieustannie przychodzi nam się zmagać z prywatnymi apokalipsami – problemami, które w ostatecznym rozrachunku nie zwiastują końca świata. Są jedynie kolejnymi przeszkodami do pokonania, a czy uda się nam je przezwyciężyć, zależy wyłącznie od  nas samych.

 

Tytuł: "Sygnał do szumu"

Scenariusz: Neil Gaiman

Rysunek: Dave McKean

Tłumaczenie: Michał Cetnarowski

Wydawca: Egmont

Data wydania: marzec 2009

Liczba stron: 96

Format: 215x290 mm

Oprawa: twarda

Papier: kredowy

Druk: kolor

Cena: 49 zł


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...