"Szybko i wściekle" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 13-04-2009 17:24 ()


Seria „Szybcy i wściekli” zaskakuje już tylko jednym – tytułami, które zmieniają się w zależności od potrzeb twórców. Slogan, reklamujący najnowszą odsłonę cyklu głosił: „nowy model, oryginalne części”, warto uzupełnić o jeszcze jedno hasło: „chrzczone paliwo, kiepski olej i przetarte opony”.  

„Szybko i wściekle” powiela znane schematy, a scenarzyści poszli po najmniejszej linii oporu. Film jest podobny do pierwszej odsłony cyklu, przez co w branżowej prasie często niewłaściwie pisze się o nim jako o remake'u „Szybkich i wściekłych”. Justin Lin i spółka postanowili jednego z bohaterów uśmiercić, aby mieć punkt zaczepienia do poprowadzenia fabuły. Oczywiście można gdybać czy takie posunięcie było niezbędne. Scena otwierająca obraz, przedstawiająca brawurową kradzież cysterny z benzyną jest widowiskowa, a zarazem najlepsza w całym obrazie. Dlatego też szkoda, że scenariusz nie powędrował w tym właśnie kierunku. Autorzy na siłę serwują nam niestrawne, odświeżone po ośmiu latach, nieco spleśniałe danie.

Bohaterowie trochę się postarzeli, a każdy z nich znalazł się na życiowym zakręcie. Dominic Toretto nadal preferuje szybkie wozy i dokonuje zuchwałych kradzieży na Dominikanie. Robi to co lubi, jest w swoim żywiole. Cały czas towarzyszy mu Letty, dla której szybkie i niebezpieczne życie nie jest spełnieniem marzeń. Natomiast Brian O’Conner został zrehabilitowany i przywrócony do służby. Jego nowym zadaniem jest rozpracowanie bossa narkotykowego podziemia - Antonio Bragi. Ponownie musi wykazać się swoimi umiejętnościami, aby przedostać się do elity kierowców samochodowych. Szara eminencja przestępczego świata przyciąga również starego znajomego policjanta – Dominica. Ich drogi schodzą się ponownie…

Fabuła obrazu nie należy do zawiłych i skomplikowanych. Wszystko podane jest na tacy od samego początku i w sumie oczekujemy tylko na wybuchowy finał z szybkimi autami w tle. Tutaj następuje małe rozczarowanie. Justin Lin chciał najwidoczniej nadać obrazowi większej dramaturgii ograniczając wyścigi do niezbędnego minimum  – w zamian racząc nas nieudaną próbę analizy psychologicznej każdej z postaci. Przegadane fragmenty są nieciekawe, a akcja i humor tylko momentami ratują całość od kompletnej klapy. Zarówno Diesel jak i Walker nie zaliczają się do grupy znamienitych aktorów, więc zadanie, jakie otrzymali, przerosło ich. Doskonale czują się w wypolerowanych brykach, podczas bójek oraz pościgów. Sentymentalne użalanie się nad własnym losem czy też filozoficzne rozważania na temat życiowych błędów nie są ich najmocniejszą stroną.

Nie można odmówić im jednego - miedzy Brianem a Toretto istnieje silna więź, obaj wzbudzają sympatię widza, na ekranie idealnie się uzupełniają, tworząc niezapomniany duet. W tym elemencie należy upatrywać finansowy sukces produkcji. Ponadto „Szybko i wściekle” wyciągnęło z otchłani niebytu Paula Walkera, który ostatnio nie pojawił się w żadnym hicie i niewątpliwie osłodziło ostatnią porażkę Vina Diesela - „Babylon A.D.”.

Pierwsza część cyklu w reżyserii Roba Cohena była solidnym i przemyślanym kinem akcji. Nic dziwnego, że najnowszy epizod zbierający na planie starą ekipę również zwabi sympatyków czterech kółek. W jakich kategoriach należy rozpatrywać sukces obrazu? Komercyjnych na pewno, artystycznych w żadnym wypadku. „Szybko i wściekle” jako typowy odmóżdżacz spełnia swoje zadanie i zadowoli mniej wybredną część widowni, która od filmu nie oczekuje praktycznie nic, podskakując radośnie w zachwycie na widok powrotu synów marnotrawnych wyścigowego półświatka. Niestety, cliffhanger na końcu wróży bez wątpienia piątą część serii. Może tym razem fabuła powstanie na wolno i mniej wściekle. Brian i Dominic partnerami? Któż jeden to wie.

4/10

                                                                                      Korekta: Ania Stańczyk

Tytuł: "Szybko i wściekle"

Reżyseria: Justin Lin 

Scenariusz: David Ayer, Chris Morgan 

Obsada:

  • Vin Diesel
  • Paul Walker
  • Jordana Brewster
  • Michelle Rodriguez
  • Kang Sung  
  • Laz Alonso   
  • John Ortiz 

Muzyka: Brian Tyler    

Zdjęcia: Amir M. Mokri    

Montaż: Fred Raskin, Christian Wagner    

Scenografia: Ida Random

Czas trwania: 107 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...