"Hector Umbra" tom 1: "Daleko od Osaki" - recenzja
Dodane: 31-03-2009 13:53 ()
Czy wiecie, że damskie kible są brudniejsze od męskich? Czy w ludzkiej głowie mogą mieszkać obcy? Czy duchy istnieją? Jak ważny jest w życiu przyjaciel?
Powyższe tematy podejmuje album „Hector Umbra”: „Daleko od Osaki”. Komiks nagradzany w Niemczech, a oprócz naszych zachodnich sąsiadów, wydany również we Francji i Holandii, doczekał się także edycji polskiej.
Monachium, klub „Robot Mitchum”, to tam na oczach wszystkich znika DJ Osaka. Gdzie jest i co się z nim stało? Kto go porwał i w jaki sposób to zrobił? Na te pytania stara się znaleźć odpowiedź jego przyjaciel - Hector Umbra. Zagadka ta stanowi jeden z motywów przewodnich komiksu.
Wspomniany wątek jest również doskonałą okazją do przekroczenia wrót świata wymyślonego przez Uli’ego Oesterle. W tej rzeczywistości otrzymujemy bogatą galerię bohaterów. Znajdziemy tam artystów, członków tajnej organizacji, introwertyków, kosmitów, a nawet tych, których już nie ma wśród żywych. W świecie przedstawionym nie zabraknie szaleństwa i wiary w... prawdziwą przyjaźń!
W scenariuszu wyczuwalny jest kontekst autobiograficzny. Wątki z życia artysty dają nam o sobie znać podczas czytania (np. gdy w barze „Zaświaty” Hector spotyka się ze zmarłym w wyniku przedawkowania narkotyków przyjacielem). Komiks jest mocno osadzony w realiach świata autora, mimo iż prezentuje tak abstrakcyjną, szaloną historię. Wyraziście nakreślone postacie potęgują ten obraz - dziwaczności i zakręcenia. Dziennikarka, która szuka „istnego szaleństwa” - Gilda Schwarz - „wariatka widząca wszystko w czarnych kolorach”, Frantisek i „Ufoki – robale” to tylko mały fragment z tego, co oferuje pierwszy album.
Autor zręcznie żongluje konwencjami, przeskakując od ironii do powagi, z zadumy do refleksji i żartu - i znów do ironii, nie rezygnując ani na chwilę z mrocznej atmosfery. Nie ma niepotrzebnych dłużyzn i umiejętnie przechodzi pomiędzy poszczególnymi wątkami akcji, zazębia je, ale nie daje wprost odpowiedzi na nurtujące nas pytania i większość z nich pozostawia bez wyjaśnienia. Pozostaje tylko czekać na kolejne dwa tomy „Hectora Umbro”.
Charakterystyczna grafika Uli’ego jest usytuowana pomiędzy kreską Roberta Adlera (postać głównego bohatera), Pawła Zycha (obrazy obcych), a także Mike’a Mignoli (większość rysunków, dobór kolorów), chociaż każdy z tych twórców ma inny, unikalny styl. Rysunek jest karykaturalny, lecz szczegółowość detali została zachowana. Klimat rysunków, jak również dobór kolorów jest mroczny. Przyznam się, że dziewczyny rysowane przez Uli’ego przypominają mi klasyczne piękno niemieckiej kobietki, m.in. tzw. cudnej bawarki. Przy okazji autor także nabija się z tego mitu (lecz mając w pamięci słynne modelki, jak np. Heidi Klum czy Claudia Schiffer, wiem, że to generalizowanie sprawy. Niezmiennie uważam, że polki są najładniejsze).
Edytorsko komiks został wydany przyzwoicie: klimatyczna czcionka, oprawa miękka, druk kolorowy na papierze kredowym. Chociaż uważam, że spokojnie można byłoby wydać go na offsecie. Okładka tekturowa, foliowana - trzeba bardzo uważać, dbać o nią, aby na rogach nie oderwała się folia. W moim egzemplarzu tak się zdarzyło i to jeden z minusów tego dzieła.
Podsumowując, „Daleko od Osaki” to połączenie kilku gatunków: kryminału, s-f, horroru, graficznej powieści obyczajowej i przygodowej, a przede wszystkim to opowieść o prawdziwej przyjaźni. Z połączenia takiego mikstu powstał niesamowity tytuł, który warto przeczytać, a zatem gorąco go polecam.
Korekta: Motyl
Tytuł: "Hector Umbra" tom 1: "Daleko od Osaki"
Scenariusz: Uli Oesterle
Rysunki: Uli Oesterle
Wydawca: Taurus Media
Data wydania: 03.2009
Liczba stron: 64
Format: B5
Okładka: mięka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 36 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...