Prince of Persia - recenzja
Dodane: 28-03-2009 18:09 ()
Korekta: Motyl
Książę Persji ma za sobą długą karierę, a wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastują kolejne lata jego świetności. Do sklepów trafiła już siódma odsłona przygód naszego bohatera (nie licząc wersji na przenośne konsolki), tym razem jednak znacząco odbiegająca od swoich poprzedniczek.
Osobiście nigdy nie byłem maniakiem PoP'a, chociaż w dobie rządzącego komputerami Nortona Commandera była to jedna z najpopularniejszych gier. Następne moje spotkanie z księciem nastąpiło podczas pierwszej próby przeniesienia jego przygód w trzeci wymiar. Wtedy też na bardzo długo obiecałem sobie, że od tej gry będę uciekał, jak tylko się da. Sytuację tę diametralnie zmieniły „Piaski Czasu" wydane tym razem przez Ubisoft, co samo w sobie było gwarancją udanego tytułu. Do tej pory miło wspominam wieczory spędzone na bieganiu po ścianach i wykonywaniu wszystkich tych karkołomnych akrobacji. Jak dla mnie, był to jedyny właściwy „Prince of Persia". Oczywiście twórcy postanowili zaserwować graczom nieco urozmaicenia, w wyniku czego powstały później: „Dusza Wojownika" oraz „Dwa trony", które jednak nie osiągnęły takiego sukcesu jak pierwsza część nowej trylogii. Trzy lata później Ubisoft znowu próbuje nowego podejścia, serwując kolejną grę z serii - tym razem bez żadnego podtytułu.
Dziwię się, iż nie dodano do nazwy żadnego podtytułu, odróżniającego nową produkcję od jej pierwowzoru. Być może jest to celowy zabieg marketingowy, ale jedno wiem na pewno - w środowisku graczy nieźle namiesza. Ale co się stało, to się nie odstanie, więc nie ma co rozpaczać. Przyjrzyjmy się zatem, jakie zmiany czekają nas w najnowszej odsłonie „Księcia Persji". Najważniejszą i zarazem najbardziej zauważalną jest modyfikacja oprawy graficznej. Twórcy zdecydowali się na komiksową stylistykę, z charakterystycznymi, pogrubionymi konturami. Chociaż na początku, gdy tytuł był jeszcze w fazie produkcji, bardzo sceptycznie podchodziłem do takiego rozwiązania, to dzisiaj z czystym sumieniem mogę przyznać, że już dawno nie widziałem tak dobrze zrobionego Cel-Shadingu. Kolejna sprawa, to dodanie postaci drugoplanowej, która pomaga nam przez całą grę. Księżniczka Elika (bo tak pięknej dziewoi na imię) nie tylko potrafi wspinać się, skakać czy biegać po ścianach, ale korzysta również z magicznych mocy, które nie raz uratują nam tyłek w nieciekawej sytuacji.
Nowy PoP wyraźnie czerpie rozwiązania z produkcji casualowych, nastawionych na rozrywkę dla całej rodziny. Produkcja jest na tyle łatwa i przyjemna, że można się przy niej bez trudu zrelaksować. Oczywiście ucierpią na tym fani poprzednich części, którzy zjedli zęby na co bardziej wymyślnych akrobacjach. Tutaj wykonywanie wszystkich trików i manewrów jest bardzo proste. Nowy Książę (zgadza się, z poprzednikami ma niewiele wspólnego, a tak na dobrą sprawę nie wiadomo, czy faktycznie jest księciem) potrafi wspinać się, biegać tak po ścianach jak suficie a także ślizgać się po pionowych skałach za pomocą specjalnej rękawicy z pazurami. Oczywiście dochodzi do tego kombinacja wszystkich tych ruchów, ale bez obaw - do tego wystarczą tylko trzy przyciski oraz klawisze kierunkowe (chociaż nie ma się co oszukiwać - na padzie gra się w tę produkcję o wiele wygodniej). A jeżeli nawet ktoś jest totalną nogą i z platformówkami sobie nie radzi, zawsze pozostaje Elika, która podczas nieudanego skoku po szybkim naciśnięciu przycisku zawsze nas uratuje. W tej grze po prostu nie da się zginąć.
Aby nie było zbyt stresujące, wszelkie walki, które przyjdzie nam stoczyć, będą odbywać się w konfiguracji jeden na jednego lub dwoje na jednego. Nie ma tu znanych z poprzednich części potyczek z wieloma wrogami. Walki trudne nie są, ale wymagają trochę pomyślunku i rozwagi, aby wiedzieć kiedy najlepiej (i jak) zaatakować, a kiedy się bronić. Oczywiście tak samo, jak podczas poruszania się, tak i podczas pojedynków pomaga nam urocza towarzyszka, która albo wyciągnie nas z opresji albo też wspomoże wykonać potężniejszy cios. Trzeba przyznać, że walki są widowiskowe i bardzo dynamiczne, a pokonanie przeciwnika daje dużo satysfakcji.
Chociaż całość fabularnie nie prezentuje się jakoś powalająco (ot, kolejny zły bóg zostaje uwolniony, a my musimy biegać po krainie i walczyć z jego sługusami, aby przywrócić dawny porządek rzeczy), to bardzo do gustu przypadły mi postacie bohaterów. Książę jest typowym zawadiaką, który prezentuje cyniczne podejście do życia. Przy spokojnej i stonowanej Elice, której bardzo zależy na uratowaniu krainy tworzy wręcz niesamowity kontrast. Nie raz ta niecodzienna parka wywołała uśmiech na mojej twarzy podczas prowadzonych dialogów, w których przekomarzanie się jest chlebem powszednim. Oboje także reagują żywo na wzajemne wyczyny, co podczas przepychania się na drążkach prowadzi do dość zabawnych komentarzy. Warto nadmienić, że Elika cały czas jest sterowana przez komputer, ale nigdy nie zdarzyło mi się, aby przeszkodziła w wykonaniu jakiejś czynności. Gdy jest potrzebna, trzyma się blisko, a kiedy jej obecność nie jest wymagana, zawsze będzie parę kroków za głównym bohaterem.
Kolejne krainy uwalniamy w dowolnej kolejności, co sprawia, że gra nie jest aż tak liniowa. Sami decydujemy, który obszar chcemy następnie zwiedzić. Trzeba przyznać, że graficy naprawdę się postarali - widoki w grze są przepiękne, a komiksowo-baśniowa oprawa podkreśla cały ten nastrój.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wysokie wymagania sprzętowe. Chociaż tytuł wydaje się być w miarę dobrze zoptymalizowany, a ilość klatek na sekundę podczas gry rzadko kiedy spadała poniżej 35, to jednak zdarzały się momenty zacięcia czy też bolesnego spowolnienia. Problemem może być także fakt, że gra będzie dla większości fanów zbyt prosta - nie ma co się oszukiwać, tytuł ten jest głownie nastawiony na to, aby przyciągnąć nowe osoby przed ekrany komputerów. To tylko kwestia czasu, kiedy ujrzymy kontynuację nowych przygód Księcia.
Moja ocena: 8,5/10
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...